Jednak w czasach zimnej wojny zarówno ZSRR, jak i USA skonstruowały „niestrategiczną broń atomową” o mniejszym zasięgu i mniejszej mocy, z zamiarem używania jej wprost na polach bitew. Ponieważ obecnie nie obejmują jej żadne umowy międzynarodowe, można jedynie szacować, że Kreml ma 860–1190 takich głowic (z ok. 21 tys. na początku lat 90.). Można je „przenosić” za pomocą okrętów podwodnych, rakiet (np. iskanderów), samolotów, a nawet próbować wystrzeliwać z dział. Od półtorej dekady wiadomo, że w poufnych dokumentach rosyjskiej armii opisana jest doktryna „eskalacji dla deeskalacji” lub „eskalacji jądrowej”. Uderzenie taktyczną bronią jądrową ma według niej służyć szybkiemu zakończeniu wojny, gdyż „demonstruje gotowość i zdecydowanie”.
Eksperci zgadzają się, że jeśli Putin zamierza użyć broni nuklearnej przeciw Ukrainie, to będzie to właśnie taktyczna. Siła pojedynczego ładunku jest porównywalna z amerykańską bombą zrzuconą na Nagasaki w sierpniu 1945 roku.
Nim dojdzie do jej użycia, powinna zostać przetransportowana z baz „C” do jednostek. W przeciwieństwie do strategicznej, żaden bowiem ładunek taktyczny nie znajduje się poza magazynami. W proces transportu zaangażowana będzie ogromna biurokracja wojskowa: od prezydenta, poprzez ministra obrony, odpowiedni wydział jego resortu, dowódcę okręgu wojskowego, szefa transportu po dowódcę oddziału, który jej użyje. Eksperci podejrzewają, że Putin, nie ufając armii, zdubluje wojskowych oficerami swoich służb specjalnych w czasie całej tej procedury, co zwiększy prawdopodobieństwo wydostania się informacji o niej do opinii publicznej.
Najbliższy Ukrainie skład z takimi ładunkami, Biełgorod-22, znajduje się ok. 50 kilometrów od granicy.
– W rosyjskim dowództwie nie ma już oficerów, którzy kiedyś uczestniczyli w próbach atomowych, a więc rozumiejących, czym jest ta broń, jakie zagrożenia niesie, i gotowych wyjaśnić to przywódcom politycznym – uważa jeden z rosyjskich znawców. Ułatwi to ewentualne podjęcie decyzji Putinowi. Eksperci powątpiewają, by Kreml chciał atakować bronią atomową samą linię frontu. Biorąc pod uwagę bałagan i niechlujstwo rosyjskiej armii, istnieje duże prawdopodobieństwo, że przy takim ataku ona sama narazi się na większe niebezpieczeństwo niż atakowani Ukraińcy. Wśród potencjalnych celów wymieniane są mosty na Dnieprze, baza wojskowa znajdująca się z dala od dużych miejscowości, ale też siedziby władz w samym centrum Kijowa.