Czy PiS może ogłosić sukces po „Proteście Wolnych Polaków”?
Wyrok sądu drugiej instancji na Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, ogłoszenie wygaśnięcia ich mandatów przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię, późniejsza batalia prawna w różnych izbach Sądu Najwyższego, aż wreszcie pojmanie obu polityków przez policję we wtorkowy wieczór w Pałacu Prezydenckim i osadzenie w zakładzie karnym, jeszcze bardziej zmobilizowało sympatyków prawicy do udziału w proteście. Politycy PiS prześcigali się w skandalicznych porównaniach sytuacji współczesnej Polski do okresu stalinowskiego, przekonywali – za prezydentem Andrzejem Dudą – że w Polsce są więźniowie polityczni, kolportowali oburzające plakaty porównujące Wąsika i Kamińskiego z Andrzejem Poczobutem czy Sergiejem Nawalnym. Słowem, PiS ogłosił, że nowa władza wprowadziła dyktaturę, i z takimi hasłami zabrał się do szykowania protestu.
W Warszawie pojawiło się minimum kilkadziesiąt tysięcy osób i przeszło spod Sejmu przed Kancelarię Premiera. Mimo chłodu i niesprzyjającej generalnie pory roku, można ocenić, że protest odniósł frekwencyjny sukces. Zresztą, co ma po takim wiecu zostawać? Poczucie uczestnictwa w czymś większym, entuzjazm i ładne obrazki tysięcy biało-czerwonych flag powiewających na ulicach stolicy. W tym sensie PiS może sobie pogratulować. Zamiast poczucia porażki po oddaniu władzy, udało się partii wśród swoich sympatyków wskrzesić entuzjazm, który na trzy miesiące przed wyborami samorządowymi i na pięć przed europejskimi jest czymś nie do przecenienia.
Co z czwartkowych protestów PiS wynika dla Platformy Obywatelskiej?
Ale to, co może być powodem do radości liderów PiS, powinno być powodem do zmartwienia dla koalicji rządzącej. Po pierwsze, dzisiejsza opozycja powtarza, wyolbrzymia i przyspiesza schemat opozycyjności PO z czasów rządów PiS. Do poważnego kryzysu dotyczącego legalności obrad Sejmu i wielkiego protestu przed parlamentem doszło w grudniu 2016 r. rok po wyborach. Teraz PiS zbiera zwolenników mniej niż miesiąc po zaprzysiężeniu nowego rządu.
PiS – po drugie – od razu sięga po swoje aktywa i kontakty zagraniczne. O protestach w Polsce informują wszystkie alt-rightowe media na świecie. Materiał o „więźniach politycznych globalistycznego reżimu w Polsce” puścił w popularnym kanale szerzącym teorie spiskowe Alex Jones, jeden z najpopularniejszych w USA orędownik tzw. alternatywnej prawicy. W przeciwieństwie do czasów z lat 2007-15 teraz PiS ma kontakty ze skrajną prawicą w UE i na świecie – dość wspomnieć, że na marszu fetowano sojuszników z Chorwacji i Hiszpanii.