Michał Szułdrzyński: Co PiS ugrało na "Proteście Wolnych Polaków"?

Po demonstracji 11 stycznia widać, że mając prezydenta, Trybunał Konstytucyjny czy część Sądu Najwyższego, PiS może się okazać tak totalną opozycją, że w porównaniu z nią „totalność” Platformy z lat 2015-2023 to będzie kaszka z mleczkiem.

Publikacja: 12.01.2024 16:48

Michał Szułdrzyński: Co PiS ugrało na "Proteście Wolnych Polaków"?

Foto: PAP/Marcin Obara

Bez względu na tradycyjny już spór o to, ile dokładnie osób wzięło udział w czwartkowym proteście organizowanym w Warszawie przez PiS, liderzy tej partii mogą uznać ten dzień za udany. Z punktu widzenia politycznego osiągnęli bowiem stawiane sobie cele.

Jakie cele stawiał sobie PiS, organizując protest 11 stycznia?

PiS ogłosił 20 grudnia, że na 11 stycznia wzywa swoich sympatyków na Protest Wolnych Polaków. Było to dzień po podjęciu przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza decyzji o odwołaniu zarządów TVP, Polskiego Radia i PAP – decyzji, której, jak dziś wiemy, nie uznały sądy rejestrowe. PiS, występując w obronie „wolności słowa”, co po ośmiu latach jednostronnej propagandy w TVP brzmiało dość komicznie, szukało paliwa, by zmobilizować swych wyborców tuż po tym, gdy zostało zmuszone do oddania władzy.

Dlatego w pierwszych zapowiedziach marsz miał się skupić na obronie pisowskich mediów, ale też sprzeciwie wobec paktu migracyjnego i pierwszym decyzjom ministra Adama Bodnara w resorcie sprawiedliwości. PiS jakby chciał przypomnieć, że dostał w wyborach 7,5 miliona głosów, i że gotów jest bronić „dorobku” ostatnich ośmiu lat.

To, co może być powodem do radości liderów PiS, powinno być powodem do zmartwienia dla koalicji rządzącej

Czy PiS może ogłosić sukces po „Proteście Wolnych Polaków”?

Wyrok sądu drugiej instancji na Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, ogłoszenie wygaśnięcia ich mandatów przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię, późniejsza batalia prawna w różnych izbach Sądu Najwyższego, aż wreszcie pojmanie obu polityków przez policję we wtorkowy wieczór w Pałacu Prezydenckim i osadzenie w zakładzie karnym, jeszcze bardziej zmobilizowało sympatyków prawicy do udziału w proteście. Politycy PiS prześcigali się w skandalicznych porównaniach sytuacji współczesnej Polski do okresu stalinowskiego, przekonywali – za prezydentem Andrzejem Dudą – że w Polsce są więźniowie polityczni, kolportowali oburzające plakaty porównujące Wąsika i Kamińskiego z Andrzejem Poczobutem czy Sergiejem Nawalnym. Słowem, PiS ogłosił, że nowa władza wprowadziła dyktaturę, i z takimi hasłami zabrał się do szykowania protestu.

Czytaj więcej

Ułaskawienie Kamińskiego i Wąsika. Małgorzata Paprocka: Pierwsze obowiązuje

W Warszawie pojawiło się minimum kilkadziesiąt tysięcy osób i przeszło spod Sejmu przed Kancelarię Premiera. Mimo chłodu i niesprzyjającej generalnie pory roku, można ocenić, że protest odniósł frekwencyjny sukces. Zresztą, co ma po takim wiecu zostawać? Poczucie uczestnictwa w czymś większym, entuzjazm i ładne obrazki tysięcy biało-czerwonych flag powiewających na ulicach stolicy. W tym sensie PiS może sobie pogratulować. Zamiast poczucia porażki po oddaniu władzy, udało się partii wśród swoich sympatyków wskrzesić entuzjazm, który na trzy miesiące przed wyborami samorządowymi i na pięć przed europejskimi jest czymś nie do przecenienia.

Co z czwartkowych protestów PiS wynika dla Platformy Obywatelskiej?

Ale to, co może być powodem do radości liderów PiS, powinno być powodem do zmartwienia dla koalicji rządzącej. Po pierwsze, dzisiejsza opozycja powtarza, wyolbrzymia i przyspiesza schemat opozycyjności PO z czasów rządów PiS. Do poważnego kryzysu dotyczącego legalności obrad Sejmu i wielkiego protestu przed parlamentem doszło w grudniu 2016 r. rok po wyborach. Teraz PiS zbiera zwolenników mniej niż miesiąc po zaprzysiężeniu nowego rządu.

PiS – po drugie – od razu sięga po swoje aktywa i kontakty zagraniczne. O protestach w Polsce informują wszystkie alt-rightowe media na świecie. Materiał o „więźniach politycznych globalistycznego reżimu w Polsce” puścił w popularnym kanale szerzącym teorie spiskowe Alex Jones, jeden z najpopularniejszych w USA orędownik tzw. alternatywnej prawicy. W przeciwieństwie do czasów z lat 2007-15 teraz PiS ma kontakty ze skrajną prawicą w UE i na świecie – dość wspomnieć, że na marszu fetowano sojuszników z Chorwacji i Hiszpanii.

To sprawia, że PiS będzie trudniejszym przeciwnikiem dla Donalda Tuska niż poprzednim razem. Mając jeszcze w dodatku prezydenta (choć propozycją ponownego ułaskawienia Kamińskiego i Wąsika ten nieco obniżył polaryzację kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem marszu), Trybunał Konstytucyjny, część Sądu Najwyższego, wciąż potężne wpływy w prokuraturze, PiS może się okazać tak totalną opozycją, że w porównaniu z nią „totalność” Platformy z czasów rządów  Zjednoczonej Prawicy, o której kiedyś mówił Grzegorz Schetyna (bo to on ukuł to sformułowanie) to będzie kaszka z mleczkiem.

Bez względu na tradycyjny już spór o to, ile dokładnie osób wzięło udział w czwartkowym proteście organizowanym w Warszawie przez PiS, liderzy tej partii mogą uznać ten dzień za udany. Z punktu widzenia politycznego osiągnęli bowiem stawiane sobie cele.

Jakie cele stawiał sobie PiS, organizując protest 11 stycznia?

Pozostało 93% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska