Bogusław Chrabota: Sondaż przed debatą w TVP zły dla Jarosława Kaczyńskiego. Donald Tusk może pozyskać dodatkowe punkty

Donald Tusk przegra w przedwyborczej debacie w TVP tylko w razie totalnej kompromitacji. A na to chyba PiS liczyć nie może.

Publikacja: 09.10.2023 03:00

Donald Tusk (na zdjęciu), choćby zatańczył w debacie rumbę z podskokami, zwolenników nie pozyska.

Donald Tusk (na zdjęciu), choćby zatańczył w debacie rumbę z podskokami, zwolenników nie pozyska.

Foto: PAP/Paweł Supernak

Trudno powiedzieć, czy poniedziałkowa debata w TVP zasadniczo zmieni bieg kampanii i wyniki wyborów. Tak w Polsce już bywało, zwłaszcza wtedy, gdy – jak w tym roku wynik zależał od stosunkowo niewielkiej liczby głosów dających przewagę jednej ze stron. Zdarzały się też debaty, które niespodziewanie katapultowały jednego z antagonistów, zmieniając dotychczasowe trendy. Tak było choćby w przypadku debaty Lecha Wałęsy z Aleksandrem Kwaśniewskim w 1995 r. czy tej z roku 2015, kiedy niespodziewanie dobry efekt wystąpienia Adriana Zandberga pogrążył lewicę i dał władzę PiS.

Jak powiadają eksperci, debatę rzadko kiedy się wygrywa, natomiast bez wątpienia można ją spektakularnie przegrać. I właśnie to praprzyczyna tegorocznej decyzji Jarosława Kaczyńskiego, który nie zdecydował się na telewizyjną konfrontację z Donaldem Tuskiem. Można do tej decyzji dorabiać taką czy inną ideologię, ale prawda jest jedna. Mocno starzejący się przywódca PiS świetnie wie, że z młodszym, pewniejszym siebie, rozgrzanym w kampanii i sprawnym retorycznie liderem PO nie wygra. Nie sprosta ani jego wizerunkowi, ani umiejętności panowania nad słowem. Z tym ostatnim, co ostatnio często widać w kampanii, Kaczyński ma coraz większy problem.

Czytaj więcej

Sondaż: Prezes PiS popełnił błąd, unikając debaty z Donaldem Tuskiem

Klapa więc, gdyby zdecydował się na konfrontację, byłaby więcej niż prawdopodobna. Jak to oceniają Polacy? W sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” i RMF FM zdecydowana większość, 58,6 proc., uważa, że jego decyzja nie była słuszna. Za właściwą uważa ją 27,6 proc. Uwaga! To sporo poniżej poziomu wyborczego poparcia dla PiS. Mimo że odruch lojalności wobec prezesa w kręgach zwolenników władzy powoduje, że 64 proc. z nich nie wątpi w słuszność jego decyzji, 13 proc. się z tym nie zgadza, a aż 22 proc. nie wie, co powiedzieć. Zadziwiający wyłom.

Ale zostawmy elektorat PiS. Tu Donald Tusk, choćby zatańczył w debacie rumbę z podskokami, zwolenników nie pozyska. Kluczem są niezdecydowani, którzy w sprawie decyzji Kaczyńskiego podzieleni są niemal równo. To z ich grupy, w wypadku spektakularnego sukcesu Tuska, będą się rekrutowały tak niezwykle potrzebne opozycji dodatkowe punkty dla KO; w wypadku zaś klęski punkty dla rządzących. Ryzyko jest więc niemałe.

Podsumowując, Donald Tusk, mając przeciwko sobie sprawnego retorycznie Mateusza Morawieckiego i prowadzących program propagandzistów partii Kaczyńskiego, może na tym zarobić, jeśli będzie ostro i brutalnie. Polacy nie lubią agresji, a szef Platformy, idąc do TVP, już zebrał premię za odwagę.

Czytaj więcej

Strategie na debatę. Starcie w TVP niesie ryzyko przede wszystkim dla największych graczy

Kwestia druga to brak w studiu Jarosława Kaczyńskiego, który w przekonaniu większości Polaków zrobił źle, nie podejmując rękawicy. Czy przestraszył się antagonisty? To bardzo zasadne pytanie. I rzecz najważniejsza. Jeśli Tusk dobrze wypadnie w debacie, w gronie niezdecydowanych rozgorzeje dyskusja, czy wygrał, czy przegrał. Taka dyskusja oznacza zwykle wynik pół na pół. I możliwe, że część tego „tuskowego” 50 proc. pójdzie zagłosować. Nawet jeśli będzie to stanowiło niewielki wzrost frekwencji, to właśnie o niego Tuskowi chodzi. W tych wyborach o sukcesie rozstrzygną promile.

Trudno powiedzieć, czy poniedziałkowa debata w TVP zasadniczo zmieni bieg kampanii i wyniki wyborów. Tak w Polsce już bywało, zwłaszcza wtedy, gdy – jak w tym roku wynik zależał od stosunkowo niewielkiej liczby głosów dających przewagę jednej ze stron. Zdarzały się też debaty, które niespodziewanie katapultowały jednego z antagonistów, zmieniając dotychczasowe trendy. Tak było choćby w przypadku debaty Lecha Wałęsy z Aleksandrem Kwaśniewskim w 1995 r. czy tej z roku 2015, kiedy niespodziewanie dobry efekt wystąpienia Adriana Zandberga pogrążył lewicę i dał władzę PiS.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska