Za baryłkę ropy gatunku WTI płacono we wtorek rano 67,5 USD, czyli o 0,9 proc. mniej niż dzień wcześniej. Ropa gatunku Brent taniała natomiast o 0,8 proc., do 71,2 USD za baryłkę. Rynek nie wystraszył się izraelskiego uderzenia na Liban, gdyż nie niesie ono zagrożenia dla dostaw surowca. Liban nie jest bowiem krajem dysponującym znaczącymi, eksploatowanymi złożami ropy naftowej. Ponadto, izraelski atak nie jest dużym zaskoczeniem dla rynku. Na to, że może do niego dojść, analitycy wskazywali od wielu dni.
Jak na razie nie wygląda na to, by do konfliktu mógł zostać wciągnięty Iran, który deklaruje, że zachowa „strategiczną cierpliwość”. Zagrożenia dla podaży ropy są więc małe. Zapowiada się raczej na jej wzrost. W Libii ma zostać wznowiona produkcja naftowa, po tym jak dwa konkurencyjne rządy porozumiały się w sprawie obsady banku centralnego. Państwa OPEC+ mają natomiast w grudniu zwiększyć wydobycie o 180 tys. baryłek dziennie.
Czytaj więcej
- Stójcie nadal przy Libanie i pomagajcie nam chronić naszych obywateli, dopóki nie będą mogli powrócić do swoich domów i miast - mówił tymczasowy premier Libanu, Nadżib Mikati, w czasie spotkania z ambasadorami państw udzielających pomocy humanitarnej Libanowi orz przedstawicielami organizacji ONZ.
„Ryzyko zakłóceń w dostawach na Bliskim Wschodzie jest rekompensowane przez perspektywę wzrostu produkcji ropy w krajach OPEC. Pomimo prób ustabilizowania rynku naftowego przez tę organizację, ceny pozostały pod presją” - twierdzą analitycy ANZ Banku.
Miniony kwartał był kiepski dla rynku naftowego. Obawy dotyczące popytu na surowiec (związane m.in. ze spowolnieniem gospodarczym w Chinach i kiepską koniunkturą ekonomiczną w Europie) przyczyniły się do spadku cen ropy WTI w czasie trzeciego kwartału o prawie 19 proc. We wtorek ropa WTI była o 5,6 proc. tańsza niż na początku roku.