Aby pokrzyżować szyki pesymistom z zagranicznych instytucji finansowych Ludowy Bank Chin zmuszą krajowe banki komercyjne by trzymały więcej juanów, winduje kurs chińskiej waluty w Hongkongu (kurs off shore), formułuje werbalne ostrzeżenia, a także ostro interweniuje na rynku, co tylko w grudniu 2015 roku zmniejszyło rezerwy walutowe o rekordową kwotę 108 miliardów dolarów.
Ale to tylko jeszcze bardziej ośmieliło niektórych analityków. Eksperci Rabobank Group, Natixis i Barclays'a twardo bronią swoich prognoz przewidujących spadek notowań juana. Argumentują, że zmniejszające się rezerwy walutowe osłabią finanse państwa, a ograniczenia dotyczące sprzedaży juanów zwiększą presję na spadek kursu chińskiej waluty.
Holenderski Rabobank jest największym pesymistą spośród 45 instytucji uczestniczących w ankiecie Bloomberga. Prognozuje, że w 2016 roku kursu juana do amerykańskiego dolara obniży się o 15 proc. do 7,6 CNY za 1 USD.
- Chiny potrzebują jednorazowej dewaluacji rzędu co najmniej 15 proc., a nie kontrolowanej deprecjacji rozłożonej w czasie - przekonuje Raoul Pal, były menedżer funduszu hedgingowego, a obecnie wydawca biuletynu dla inwestorów. - To pole bitwy - ostrzega podkreślając, że Chiny bardzo szybko zmniejszają swoje rezerwy i tamtejsi decydenci muszą zadać sobie pytanie, czy nadal chcą marnować pieniądze by podtrzymać kurs waluty.
Chińscy decydenci poruszają się po cienkiej linie próbując pozwolić rynkowi na kształtowanie kursu juana w większym stopniu przy jednoczesnym hamowaniu jego spadku by uniknąć ucieczki kapitału. Ten dylemat może wyjaśnić dlaczego bank centralny na początku 2016 roku przez cztery dni obniżał kurs referencyjny na fixingu zanim zdecydował się na jego stabilizację . Kursy w Szanghaju i Hongkongu rozjechały się zanim interwencja Ludowego Banku Chin ponownie je zbliżyła.