W „Podejrzanej”, filmie o zbrodni i miłości, nie ma ani seksu, ani przemocy...
Bo interesowały mnie w tym filmie delikatne emocje. Nie chciałem fajerwerkami odwracać uwagi widzów od subtelnych przemian w konstelacji uczuć dwojga bohaterów.
Nie spodziewałbym się takich słów po twórcy trylogii zemsty z „Oldboyem” na czele. Uznał pan, że w naszych czasach potrzebujemy delikatności?
Nie. Sztuka nie powinna łagodnieć tylko dlatego, że czasy są trudne. Ona musi być uczciwa. Poraniony świat szuka swojej drogi na ekran. To ja akurat popłynąłem w inną stronę.
Południowokoreańskie kino święci dzisiaj triumfy dzięki obrazom społecznych nierówności jak „Parasite” Bonga Joon-ho czy serial „Squid Game”. A pan akurat płynie w inną stronę?