Dla polskiego premiera dwa punkty nie podlegają dyskusji: integralność terytorialna i niezależność Ukrainy. – Putin jest zbrodniarzem wojennym, a to, kto rozpoczął tę wojnę, jest oczywiste. Tu nie ma miejsca na żaden symetryzm – podkreślił w emocjonalnym wystąpieniu w czeskiej stolicy Tusk.
O ile jednak gospodarz spotkania Petr Fiala podziela to stanowisko, to zupełnie inaczej widzą to szefowie rządów Słowacji i Węgier. W czasie weekendu Robert Fico uznał, ze powodem konfliktu było złamanie przez Zachód rzekomej obietnicy o tym, że NATO nie będzie się poszerzać na wschód. Oskarżył także „ukraińskich neonazistów o szaleństwo” i mówił o niesprawiedliwej „demonizacji” Putina. Viktor Orbán, którego kraj w poniedziałek jako ostatni ratyfikował przyjęcie Szwecji do sojuszu atlantyckiego, na każdym etapie blokuje wsparcie Unii dla Ukrainy. W Pradze wezwał do podjęcia już teraz rozmów pokojowych z Rosją, nie stawiając Kremlowi żadnych warunków.
Istnienie Grupy Wyszehradzkiej pod znakiem zapytania?
W zachodnich kancelariach panuje zgoda, że Europa stoi przed egzystencjalnym zagrożeniem ze strony Moskwy, jeśli ta odniesie zwycięstwo w Ukrainie. Jeśli więc w tak fundamentalnej sprawie między wyszehradzką czwórką panują głębokie różnice, istnienie powstałego niemal dokładnie 33 lat temu formatu musi stanąć pod znakiem zapytania.
– Dajmy sobie jeszcze kilka miesięcy. Zawsze będzie czas, aby powiedzieć sobie „dość”! – przyznał więc polski premier. Dodał, że jeśli w przeszłości zostałaby zastosowana logika Putina wobec Ukrainy w stosunku do Polski, Czech, Węgier i Słowacji, żaden z tych krajów nie byłby dziś suwerenny. Polska przejmuje 1 lipca od Czech przewodnictwo w grupie V4.