Córki nieżyjącego już nauczyciela chemii Benedykta Szumielewicza domagały się od Bogdana Borusewicza przeprosin za naruszenie dobrego imienia ojca. Borusewicz twierdził w wywiadach, że Szumielewicz doniósł na niego Służbie Bezpieczeństwa w marcu 1968 r., przez co opozycjonista przesiedział 1,5 roku w więzieniu. Zwolniono go dopiero na mocy amnestii z lipca 1969 r.
Córki nauczyciela twierdziły, że Szumielewicz doniósł na Borusewicza tylko raz, w 1982 r. Potwierdzają to dokumenty SB.
Jak informuje serwis zawszepomorze.pl, Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że teczka potwierdzająca domniemaną współpracę nauczyciela ze Służbą Bezpieczeństwa w 1968 roku prawdopodobnie została zniszczona. Nieprawomocnym wyrokiem z poniedziałku, 17 października oddalił roszczenie córek pedagoga i nakazał im zapłacić koszty procesu – łącznie ponad 2,5 tys. złotych.
– W ocenie sądu, współpraca Benedykta Szumielewicza ze Służbą Bezpieczeństwa nie miała charakteru incydentalnego. Zasadniczo, statusu tajnego współpracownika nie uzyskiwało się z dnia na dzień, bez wcześniejszego sprawdzenia kandydata – tłumaczyła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Beata Grygiel-Stelina z Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Jako dowód wskazywała zachowaną notatkę, z której wynikać miało, że mężczyzna w 1982 roku przyjął do domu ukrywających się działaczy antykomunistycznych, by następnie wydać ich władzom. W zamian, domniemany agent przyjąć miał talon na 40 litrów benzyny oraz obietnicę wsparcia oficera SB w zakupie nowego samochodu marki nysa.