„Musimy przywrócić VAT na gaz, bo taki jest wymóg Brukseli" – uzasadniają członkowie rządu Mateusza Morawieckiego powrót 23-proc. VAT na gaz od nowego roku. To wielkie niedopowiedzenie: Komisja Europejska w odpowiedzi na nasze pytania podkreśla, że owszem, domaga się przywrócenia stawki VAT, ale nie określa jej wysokości, tylko minimalny próg. A ten ustala na poziomie 5 proc. – dalece niżej niż zaplanowane przez rząd 23 proc.
Efekt rządowych decyzji jest zatem dwojaki: gabinet Morawieckiego zamrozi, co prawda, ceny gazu na 2023 r. na poziomie z tego roku, ale to nie oznacza, że unikniemy wzrostu cen błękitnego paliwa. I tak, w ramach przyjętej przez Sejm ustawy założono, że w przyszłym roku wprowadzona zostanie maksymalna cena za paliwa gazowe na poziomie ok. 200 zł/MWh. Stawka VAT wzrośnie jednak do 23 proc., czyli do poziomu sprzed wprowadzenia (obowiązującej do końca br.) tarczy antyinflacyjnej. W jej ramach stawka VAT dla gazu ziemnego została obniżona z 23 proc. – najpierw do 8, a potem do 0 proc.
Czytaj więcej
Rząd musi wygasić tarczę antyinflacyjną w zakresie niższych stawek VAT na energię, paliwa i nawozy z początkiem 2023 r. Bez działań rekompensujących może to dodać do inflacji nawet 2,5 pkt proc.
Złe wieści przyniósł w listopadzie w Sejmie wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Pytany o nowe propozycje rządu ws. gazu, mówił, rząd chce zamrozić ceny gazu na poziomie z tego roku. – Wprowadzamy rozróżnienie od przyszłego roku, kiedy będziemy musieli przywrócić – zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej – VAT na gaz – zapowiedział wówczas wicepremier. W ramach rekompensaty, najbardziej wrażliwym odbiorcom zużywającym paliwa gazowe do celów grzewczych przysługiwać ma refundacja zapłaconego VAT. Obejmie ona osoby, spełniające kryterium dochodowe dodatku osłonowego, który istnieje już w polskim systemie prawnym. Limit dochodów to 2100 zł miesięcznie dla jednoosobowego gospodarstwa domowego i 1500 zł/os. dla wieloosobowego.
W narracji kryje się zatem haczyk. Komisja Europejska wymaga powrotu VAT, ale jego wysokość to już pomysł polskiego rządu, wynikający z potrzeb budżetowych.