Zdobycie koncernu jako klienta czy pozyskanie korporacji jako inwestora to marzenie każdego start-upu – otwiera bowiem drzwi do rynkowej ekspansji. Dla dużych firm nawiązanie relacji z młodą, zwinną spółką, która potrafi wdrożyć nowatorski produkt czy usługę, też jest nie do przecenienia.
Potencjał tej tzw. współpracy Dawida z Goliatem już dawno został dostrzeżony na rozwiniętych rynkach. Nawet dziś, gdy tradycyjne fundusze wysokiego ryzyka (venture capital) na całym świecie przykręcają kurek z pieniędzmi dla innowatorów, korporacyjne VC (czyli CVC) wciąż zaspokajają apetyt start-upów. „Venture Capital Journal” wskazuje, iż globalnie liczba firm CVC wzrosła od 2020 r. aż sześciokrotnie. Tylko przez trzy kwartały br. zainwestowały one 330 mld dol., a więc o 10 proc. więcej niż w całym 2020 r.
Czytaj więcej
To, że duzi mogą wiele zyskać na współpracy z małymi zwinnymi partnerami, pokazuje świat oceanów. Ale polskie koncerny wciąż wierzą, że najlepiej wszystko zrobią samodzielnie.
Także w Polsce w ostatnim czasie zainteresowanie korporacji start-upami zaczyna się rozkręcać. Orange, Ciech, Orlen, Pekao, InPost czy Maspex – to tylko niektóre przykłady firm o statusie potentatów w swoich branżach, które nie boją się nawiązywać takich relacji – wynika z najnowszego raportu „Współpraca start-upów z korporacjami”, opracowanego przez PFR Ventures i Huge Thing, który „Rzeczpospolita” publikuje jako pierwsza.
Badania pokazują jednak, że ociężałość decyzyjna wielu innych koncernów nad Wisłą oraz obawy związane z potencjalnym ryzykiem wciąż stanowią tamę dla rozwoju innowacyjności i kooperacji z młodymi spółkami. Szokują dane z raportu, z których wynika, że start-upy na odpowiedź biznesową ze strony korporacji muszą czekać nawet od półtora roku do trzech lat – takie doświadczenia miało aż 33 proc. badanych.