O nadanie rosyjskim diamentom wydobywanym w odkrywkowych kopalniach Jakucji statusu „krwawych” wystąpiły USA, UE i Ukraina. Jak dowiedział się „The New York Times”, Biały Dom wysłał w tej sprawie oficjalne pismo do tzw. Procesu Kimberly (Kimberley Process Certification Scheme). Jest to proces certyfikacji ustanowiony przez ONZ, w celu potwierdzenia pochodzenia nieoszlifowanych, surowych diamentów ze źródeł, które są wolne od konfliktów militarnych. Status ten mogą też otrzymać minerały z krajów, których dochody ze sprzedaży są wykorzystywane do finansowania terroryzmu lub ruchów powstańczych. Podpisało się pod nim 46 krajów, w tym 27 członków unii.
Poważne konsekwencje
Do tej pory krwawe diamenty pochodziły z krajów afrykańskich – Angoli, Demokratycznej Republiki Kongo, Sierra Leone czy Wybrzeża Kości Słoniowej. Finansowały tamtejsze reżimy, wojny domowe i watażków. Rosja byłaby pierwszym państwem europejskim uznanym za producenta krwawych kamieni.
Czytaj więcej
Obywatele Rosji będą mogli inwestować w diamenty rodzimego koncernu Alrosa - drugiego dostawcy tych kamieni na rynek światowy. Sankcje uniemożliwiają koncernowi eksport diamentów i brylantów za granicę.
Konsekwencje oznaczenia surowych diamentów jako krwawe są poważne. Uczestnicy rynku – głównie szlifiernie diamentów, nie przeprowadzają transakcji z diamentami z kraju, którego kamienie otrzymały krwawy status. A ponieważ szacuje się, że 80 proc. światowych nieoszlifowanych diamentów jest sprzedawana w belgijskiej Antwerpii, to Unia ma w tej sprawie decydujący głos.