Raiffeisen Bank International (RBI), drugi co do wielkości kredytodawca w Europie Wschodniej, ma za sobą najgorszy rok od debiutu na wiedeńskiej giełdzie w 2005 r. Grupa zanotowała w 2014 r. 493 mln euro straty i po raz pierwszy od lat nie wypłaci akcjonariuszom dywidendy.
Słabe rezultaty nie zniechęciły jednak inwestorów z wiedeńskiej giełdy, którzy zaczęli dokupywać we wtorek papiery Raiffeisena (akcje drożały nawet o 8 proc.). Powód? Konkretny plan wyjścia nad kreskę i uzupełnienia niedoboru kapitału.
Plan ten obejmuje m.in. sprzedaż Raiffeisen Polbanku, ósmego co do wielkości aktywów banku w Polsce. Ma to nastąpić w 2015 lub 2016 r. poprzez sprzedaż poza giełdą całości aktywów. Do tej pory oczekiwano, że Raiffeisen ograniczy zaangażowanie właśnie za sprawą giełdowego debiutu (do inwestorów miało trafić 25 proc. akcji). Mówiło się o ofercie publicznej, która miała być przeprowadzona do połowy 2016 r.
Dlaczego jednak ostatecznie pod młotek trafi spółka polska, a nie słabe biznesy na Ukrainie, Węgrzech i w Rosji? – Sprzedaż tamtejszych spółek wiązałaby się z dramatycznie niską ceną i problemami ze znalezieniem nabywcy. Musiałby nim bowiem zostać krajowy podmiot. Nowi gracze nie chcą dziś wchodzić na niestabilne rynki tych państw – wyjaśnia Michał Sobolewski (zbieżność nazwisk z autorem przypadkowa – red.), analityk DM BOŚ.
Jak dodaje Michał Konarski, analityk DM mBanku, cena za Raiffeisena nie będzie zbyt wygórowana. – Związane jest to m.in. z ryzykiem przewalutowania kredytów frankowych, niską dochodowością polskiego biznesu i oczekiwaniem pogorszenia wyników całej branży – mówi.