Wczoraj "Gazeta Wyborcza" opublikowała stenogramy rozmów Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem na temat zawieszonej realizacji inwestycji Srebrna Tower, realizowanej przez spółkę Srebrna.
Birgfellner, który podjął się prac przeddeweloperskich przy realizacji tej inwestycji, nie otrzymał pieniędzy za wykonane prace. Inwestycja została zawieszona z powodów politycznych - jak przekonuje PiS: władze Warszawy reprezentowane głownie przez PO nie wydały wymaganych do realizacji zaświadczeń. W opublikowanej rozmowie prezes PiS deklaruje, że zapłaci żądaną kwotę, ale musi mieć na nią faktury. Radzi biznesmenowi, by skierował sprawę do sądu, a zapłata zostanie uiszczona na podstawie ugody.
Jak zapewniał dziś w "Kropce nad i" Roman Giertych, jego klient został poproszony o wystawienie częściowej faktury - na 1,5 mln zł - i taką fakturę otrzymała spółka Srebrna.
Mecenas przekonuje, że zarówno Kaczyński, jak i władze spółki Srebrna doskonale się orientowały, jaka kwota powinna zostać wypłacona Birgfellnerowi.
- Warto na tę sprawę spojrzeć oczyma człowieka, który 15 miesięcy pracował, odbył 160 bodajże spotkań, przygotował wielki projekt deweloperski, zaangażował swoje dobre imię, swoje kontakty, zaciągnął zobowiązania na kwoty bardzo poważne, a następnie dowiaduje się po 15 miesiącach, że nie będzie mu zapłacone i że jeżeli chce pieniędzy za swoją pracę, ma iść do sądu - mówił Giertych.