– Śledztwo nie wykazało znamion czynu zabronionego – mówi Bogdan Gunia, szef Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Badała ona, czy Jerzy Engelking, ówczesny zastępca prokuratora generalnego, nie przekroczył uprawnień, organizując 31 sierpnia 2007 r. słynną konferencję prasową. Zaprezentował na niej zapisy z podsłuchanych rozmów byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego i byłego szefa PZU Jaromira Netzla. Pokazał też taśmy wideo z pobytu Kaczmarka w warszawskim hotelu Marriott, gdzie minister miał się spotkać z biznesmenem Ryszardem Krauze. Materiały te miały dowodzić, że źródłem przecieku, który udaremnił akcję CBA w resorcie rolnictwa (chodziło o tzw. aferę gruntową), był Kaczmarek.
Prokuratura uznała, że Engelking mógł rozpowszechniać informacje z postępowania przygotowawczego, bo miał na to ustną zgodę ówczesnej prokurator okręgowej w Warszawie Elżbiety Janickiej. Umorzyła więc główny wątek sprawy.
Ten sam los spotkał wątek poświadczenia nieprawdy przez Janicką. Chodziło o datę wyrażenia przez nią zgody na konferencję. W dokumentach widniał 31 sierpnia 2007 r., ale w rzeczywistości ustna zgoda została udzielona dzień wcześniej.
Bogdan Gunia podkreśla, że nie ma co do tego wątpliwości. – Błędny zapis dotyczy daty jego sporządzenia, a nie daty wyrażenia samej zgody – mówi.