Śpij, mężny

Wspomnienie o Stanisławie Mikke

Publikacja: 25.04.2010 12:00

Śpij, mężny

Foto: archiwum rodzinne

Sprawa katyńska była największą pasją mecenasa Stanisława Mikke. Poświęcił jej swój czas, entuzjazm i życie.

Wystawa „Adwokaci – Ofiary Katynia” stanęła przy kościele św. Anny w Warszawie na kilka dni przed odlotem Stanisława Mikke na miejsce kaźni polskich oficerów. Uroczyte otwarcie miało nastąpić po powrocie jej twórcy z obchodów w 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

– Staszek mówił, że leci samolotem o bardzo wczesnej godzinie, o 3 lub 4 rano – wspomina jego przyjaciółka, mecenas Ewa Stawicka. – Już po katastrofie dowiedziałam się, że poleciał później wraz z prezydentem. Staszek był zadowolony z tej zmiany, ponieważ stwarzała okazję do rozdania pasażerom egzemplarzy drugiego wydania książki „Śpij, mężny w Katyniu, Charkowie i Miednoje”. Pachniały drukarską farbą, bo odebrał je z drukarni w przeddzień wylotu.

[srodtytul]Prokurator, pisarz i konsultant Kieślowskiego[/srodtytul]

Miał się nie urodzić, bo lekarze przestrzegali jego matkę, że ciąża będzie zagrożeniem dla jej życia. Halina Mikke uparła się i znalazła ginekologa w Łodzi, który zgodził przyjąć poród. W kilka lata później przyszła na świat młodsza siostra Stanisława Radosława – dziś pracownik naukowy instytutu onkologii w Warszawie.

Ziemiańska i patriotyczna rodzina Mikków pochodziła z okolic Lwowa, ale zwabieni szansą sukcesu dziadkowie przenieśli się do Częstochowy i otworzyli dom towarowy. Tam też Stanisław ukończył Liceum Ogólnokształcącego im. Traugutta, a następnie prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Pod koniec lat 70. po studiach, gdy pracował jako prokurator w Pruszkowie zapadł na gruźlicę, którą leczył w Otwocku.

Pamiątką po chorobie jest napisana z autopsji książka „Dopóki żyję, nie nadejdzie” o ludzkich relacjach w zamkniętym szpitalu, w którym pacjenci obcują ze śmiercią. – Dostałem do ręki książkę wówczas nieznanego mi autora i byłem zdumiony aurą i opisem scen erotycznych bez śladu złego gustu – wspomina pisarz Marek Sołtysik. – Na łamach „Życia Literackiego” wystawiłem powieści entuzjastyczną recenzję.

Po studiach Mikke został prokuratorem, a stan wojenny zastał go w Warszawie. – Otrzymał polecenie zatrzymania legendy opozycji Jana Józefa Lipskiego, ale odmówił – wspomina żona Bożena Mikke. – Potem szybko uciekł w chorobę, a znajomy lekarz rozpoznał u niego „raka”, na którego długo się leczył. W 1985 r. rzucił posadę prokuratora i został adwokatem.

W tym czasie był konsultantem Krzysztofa Kieślowskiego w trakcie prac nad „Krótkim filmem o zabijaniu” oraz „Bez końca”. – Pisał kryminały pod pseudonimem oraz publikował ówczesnej gazecie zajmującej się tematyką prawniczą – dodaje żona.

[srodtytul]Strażnik pamięci[/srodtytul]

W kolejnej dekadzie mógł wykorzystać okazję do zrobienia kariery adwokackiej, ale wybrał wyjazdy na wschód. – W odróżnieniu od lekarzy medycyny sądowej, gołymi rękoma wyjmował z grobów szczątki polskich oficerów – wspomina Marek Sołtysik, który zaprzyjaźnił się z mecenasem Mikke. – Zdarzyło się, że natrafiając na zardzewiały gwóźdź rozciął palec, a potem biegł z rosyjskim żołnierzem kilka kilometrów po środek odkażający.

Dzięki temu jego dzieła pisane przez pryzmat własnych doświadczeń, były prawdziwe. Pełna prawdy i pozbawiona uczucia nienawiści książka „Śpij, mężny w Katyniu, Charkowie i Miednoje” dokumentująca udział adwokata i strażnika pamięci w ekshumacjach była dziełem jego życia. Została przetłumaczona na język rosyjski.

Jeździł też na „Nieludzką ziemię” śladami stryja, uczestnika wojny polsko-rosyjskiej, a potem syberyjskiego zesłańca noszącego to samo co on imię i nazwisko: Stanisław Mikke. Stryj założył tam Dom Sierot i Inwalidów. Pomógł wielu polskim, osieroconym dzieciom, ale siebie nie zdołał ocalić. Zmarł w Archangielsku.

Adwokat Mikke przez trzy kadencje był zastępcą profesora Władysława Bartoszewskiego w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. – Trudno powiedzieć, że mi podlegał, raczej wymienialiśmy się obowiązkami – mówi prof. Bartoszewski. – Nie stronił nawet od mało atrakcyjnych wyjazdów, wiele godzin spędzając w podróżach na spotkania do odległych powiatów czy gmin. Ceniłem go także za redagowanie atrakcyjnego pisma „Palestra”, w którym znalazł miejsce na publikacje z zakresu historii prawa i snuł opowieści o nieobecnych już adwokatach.

Członkowie adwokatury są zgodni, że prowadzony przez niego przez 17 lat periodyk wyróżniał się na tle innych branżowych pism prawniczych. – Staszek dbał o każdy jego szczegół, konsultował każde zdanie, a nawet słowo pisząc felietony do rubryki „Bez togi” – wyjaśnia Ewa Stawicka, a jego współpracownik Adam Redzik, pracownik Uniwersytetu Warszawskiego dodaje. – Przywiązywał nadzwyczajną wagę do okładek, które były perełkami. Zawsze pojawiał się motyw przewodni: Dąb - symbol siły adwokatury czy „Temida z zamkniętymi nie do końca oczyma”.

[srodtytul]Wszystko było wiadome[/srodtytul]

Starał się przekazywać historię, ale także ją pielęgnował na co dzień. Kolekcjonował kopie rycin marszałka Józefa Piłsudskiego z okresu międzywojennego, którymi obwiesił ściany w swoim domu. Wraz z Ewą Stawicką w każde Zaduszki zapalał znicze na miejscu kaźni Romualda Traugutta. Czasem były to jedyne światełka pod murem warszawskiej Cytadeli.

Przyjaciołom pozostał obraz człowieka niesłychanie otwartego na współczesność, który we wszystkim w czym brał udział, angażował silne emocje. – Dom, który w zwyczajnym warszawskim mieszkaniu stworzył z żoną, Bożeną, tchnął ciepłem – opowiada mecenas Stawicka. – Bardzo kochał swoje dzieci: piętnastoletnią Kasię i dwunastoletniego Włodka, który miał imię po dziadku. Zabierał ich ze sobą na uroczystości poświęcone historycznym zdarzeniom i zaszczepił niemal od urodzenia miłość do Tatr.

- Spotkałem Włodzia kilka godzin po katastrofie, jak opiekunce pokazywał nazwisko swojego Taty, jako organizatora wystawy „Adwokaci - Ofiary Katynia” - opowiada dr Adam Redzik z redakcji „Palestry”. – Podszedłem do niego, przytuliłem go i zapytałem, jak się trzyma. Włodzio odpowiedział, że jest mu smutno, ale przecież jeszcze nic nie wiadomo i dodał: „Tata wróci, prawda?" Łzy cisnęły mi się, a smutek rwał serce - dodaje dr Redzik. – Przecież już wszystko było wiadome.

[ramka]W poniedziałek 26 kwietnia Stanisław Mikke zostanie pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach (godz. 13), a przed pochówkiem (godz. 11) odprawiona zostanie msza św. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie. Do czasu pogrzebu trumny Stanisława Mikke oraz Andrzeja Przewoźnika, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa pozostaną wystawione w świątyni.[/ramka]

Sprawa katyńska była największą pasją mecenasa Stanisława Mikke. Poświęcił jej swój czas, entuzjazm i życie.

Wystawa „Adwokaci – Ofiary Katynia” stanęła przy kościele św. Anny w Warszawie na kilka dni przed odlotem Stanisława Mikke na miejsce kaźni polskich oficerów. Uroczyte otwarcie miało nastąpić po powrocie jej twórcy z obchodów w 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

Pozostało 94% artykułu
Prawo karne
Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Nowe, szokujące informacje ws. Łukasza Żaka
Prawo dla Ciebie
Chronili swoje samochody przed powodzią. Policja wzywa ich na komendę. Będą mandaty?
Prawo karne
Ekstradycja Sebastiana M. Pomoże interwencja Radosława Sikorskiego?
Prawo dla Ciebie
Pracodawcy wypłacą pracownikom wynagrodzenie za 10 dni nieobecności
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Prawo pracy
Powódź a nieobecność w pracy. Siła wyższa, przestój, czy jest wynagrodzenie