FBI aresztowało 21-letniego żołnierza amerykańskich sił powietrznych, który opublikował tajne dokumenty w internetowym komunikatorze Discord – podobno po to, żeby zaimponować znajomym. Jak mogło do tego dojść?
Zawsze jest tak, że najsłabszym ogniwem w procedurach bezpieczeństwa jest człowiek. Wynoszenie danych może być spowodowane dwoma czynnikami – zwykłym szpiegostwem albo czystą głupotą. Z doniesień medialnych wynika, że raczej jest to głupota, ale nie możemy wykluczyć, że służby amerykańskie wolą prezentować sprawę właśnie w taki sposób. Tzn. przedstawić młodego żołnierza, który chciał zaimponować swoim kolegom. Ale to i tak źle świadczy o armii amerykańskiej, która dopuszcza do istotnych tajemnic niekompetentne osoby.
Czytaj więcej
System, w którym 21-letni, niskiej rangi informatyk wojskowy ma dostęp do najbardziej tajnych danych mogących rozstrzygnąć o przebiegu wojny na Ukrainie, nie wygląda poważnie.
Czy dbanie o bezpieczeństwo i podnoszenie jakości systemu zabezpieczeń nie spowoduje, że społeczeństwo niczego ważnego się już nie dowie?
Taki trend obserwujemy od 2001 r., czyli od ataku na WTC. Bardzo dużo praw zostało wtedy ograniczonych, nie tylko dostęp do informacji, ale również prawo do prywatności. W pierwszych dniach wojny w Ukrainie zdecydowano się na wyłączenie wielu interesujących baz danych, np. krajowego rejestru sądowego. Eksperci, którzy zajmują się zwalczaniem korupcji i kwestiami sankcji narzekali, że rząd odciął ich od możliwości śledzenia tego, w jaki sposób działa rosyjski kapitał w Ukrainie. Uważa się, że nadmierne ograniczanie dostępu do danych może zmniejszyć bezpieczeństwo państwa. Za każdym razem trzeba ważyć informacje, a nie zakładać od razu, że pewne informacje nie będą udostępnianie.