Powoli domyka się sezon krajowych nagród literackich – była Gdynia, Gombrowicz, potem Nike, Angelus, a ostatnio Conrad. Jest więc okazja, by sięgnąć po rzeczy wyróżnione, które w natłoku premier umknęły, a które jurorzy postanowili docenić.
Uwagę szczególnie przyciąga wrocławski Angelus, choćby dlatego, że jest to najbardziej międzynarodowa nagroda spośród wymienionych. Wyróżnia się nim literaturę z szeroko pojętej Europy Środkowej i tylko z rzadka trafia ona do Polaków, ledwie dwóch laureatów na 19 w historii tej nagrody. Musimy się zatem nią dzielić z pisarzami i pisarkami bałkańskimi, ukraińskimi, białoruskimi, bułgarskimi, niegdyś też rosyjskimi. Co prawda nie ma wśród laureatów twórców z krajów bałtyckich, za to znajdą się Węgrzy, Czesi, Słowacy i Austriacy. Właśnie wśród tych ostatnich – tegoroczna laureatka Monika Helfer. Autorka niesamowitej powieści, czy też ze względu na rozmiar S – mikropowieści, pod tytułem „Hałastra”, wydanej u nas przez Filtry w przekładzie Arkadiusza Żychlińskiego jeszcze w 2023 r.
Czytaj więcej
Han Kang wraca do wydarzeń z przeszłości i stara się poznać prawdę, nie odrzucać bolesnej wiedzy o ludobójstwie w Korei Południowej i ją przyswoić. To wszystko ma prowadzić do uleczenia duszy narodu - mówi Justyna Najbar-Miller, tłumaczka, autorka przekładów książek tegorocznej noblistki Han Kang.
Na czym polega fenomen „Hałastry” Moniki Helfer?
Fenomen tej prozy nie do końca polega na fabule, bo ta jest nieskomplikowana, może tylko rozgałęziona, jako że ma portretować dosyć sporą rodzinę z austriackiej części Alp. Narratorką – można przyjąć – jest sama autorka, która wraca do historii swojej babki i dziadka o ewangelicznych imionach Maria i Josef. Odtwarza koleje ich małżeństwa, obserwuje narodziny kolejnych dzieci i zawiązuje akcję w momencie, gdy Josef dostaje list, w którym cesarz Austrii i król Węgier Franciszek Józef wzywa go w 1914 roku na wojnę. Josef wybywa „w pole”, jak to eufemistycznie określa się w języku urzędniczym, a Maria zostaje sama w górskiej wiosce z czwórką dzieci, spośród których najstarsi synowie mają 12 i 8 lat. Wkrótce jednak kobieta ponownie zajdzie w ciążę z piątym dzieckiem. Pytanie tylko, czy to na pewno Josef jest ojcem, skoro odwiedził żonę przez ostatnie pół roku tylko raz na przepustce.
Cała wieś w umownej „dolinie” snuje domysły i plotki, czemu sprzyja to, że Maria zawsze była najpiękniejszą dziewczyną w okolicy, a wszyscy żonaci i nieżonaci mężczyźni patrzą na nią pożądliwie. A i sam Josef nie wzbudza powszechnej sympatii. To cichy, silny mężczyzna, który z sobie tylko znanych powodów zawsze usiłuje sobie radzić bez pomocy gromady. Nawet dom pobudował na samym końcu doliny, z dala od sąsiadów. Sigma, ktoś by zażartował dzisiaj, czyli samotny wilk, nowy wzorzec męskości ostatniej dekady – ale nie z XX-wieczną gromadą takie żarty. Mamy przecież 1914 rok, mechanizmy społeczne są bezlitosne, presja na jednostkę takich instytucji jak Kościół czy w ogóle lokalna społeczność jest przemożna. Dla sąsiadów Josef to zarazem człowiek silny, a jednocześnie niewart zaufania czy współczucia, zadufany w sobie gbur, odludek i na takich samych wyrosną jego synowie. Każdy powód, by uderzyć w taką rodzinę, doprowadzić ją do porządku, wskazać jej miejsce w szeregu, będzie dobry. Czy pękną i się ugną?