„Hałastra” Moniki Helfer to wzorzec nowoczesnej prozy. Recenzja powieści laureatki Angelusa

„Wprowadzać porządek we wspomnienia – czy to nie byłoby kłamstwem?” – zastanawia się narratorka nagrodzonej Angelusem „Hałastry”. Wspaniałej, pierwszej części rodzinnej trylogii austriackiej pisarki Moniki Helfer.

Publikacja: 31.10.2024 11:05

Monika Helfer jest 19. laureatką Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus. Nagrodę finansową 150

Monika Helfer jest 19. laureatką Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus. Nagrodę finansową 150 tys. zł odebrała ramię w ramię z tłumaczem „Hałastry” Arkadiuszem Żychlińskim (40 tys. zł)

Foto: materiały prasowe

Powoli domyka się sezon krajowych nagród literackich – była Gdynia, Gombrowicz, potem Nike, Angelus, a ostatnio Conrad. Jest więc okazja, by sięgnąć po rzeczy wyróżnione, które w natłoku premier umknęły, a które jurorzy postanowili docenić.

Uwagę szczególnie przyciąga wrocławski Angelus, choćby dlatego, że jest to najbardziej międzynarodowa nagroda spośród wymienionych. Wyróżnia się nim literaturę z szeroko pojętej Europy Środkowej i tylko z rzadka trafia ona do Polaków, ledwie dwóch laureatów na 19 w historii tej nagrody. Musimy się zatem nią dzielić z pisarzami i pisarkami bałkańskimi, ukraińskimi, białoruskimi, bułgarskimi, niegdyś też rosyjskimi. Co prawda nie ma wśród laureatów twórców z krajów bałtyckich, za to znajdą się Węgrzy, Czesi, Słowacy i Austriacy. Właśnie wśród tych ostatnich – tegoroczna laureatka Monika Helfer. Autorka niesamowitej powieści, czy też ze względu na rozmiar S – mikropowieści, pod tytułem „Hałastra”, wydanej u nas przez Filtry w przekładzie Arkadiusza Żychlińskiego jeszcze w 2023 r.

Czytaj więcej

Justyna Najbar-Miller: Szamanka koi narodową traumę

Na czym polega fenomen „Hałastry” Moniki Helfer? 

Fenomen tej prozy nie do końca polega na fabule, bo ta jest nieskomplikowana, może tylko rozgałęziona, jako że ma portretować dosyć sporą rodzinę z austriackiej części Alp. Narratorką – można przyjąć – jest sama autorka, która wraca do historii swojej babki i dziadka o ewangelicznych imionach Maria i Josef. Odtwarza koleje ich małżeństwa, obserwuje narodziny kolejnych dzieci i zawiązuje akcję w momencie, gdy Josef dostaje list, w którym cesarz Austrii i król Węgier Franciszek Józef wzywa go w 1914 roku na wojnę. Josef wybywa „w pole”, jak to eufemistycznie określa się w języku urzędniczym, a Maria zostaje sama w górskiej wiosce z czwórką dzieci, spośród których najstarsi synowie mają 12 i 8 lat. Wkrótce jednak kobieta ponownie zajdzie w ciążę z piątym dzieckiem. Pytanie tylko, czy to na pewno Josef jest ojcem, skoro odwiedził żonę przez ostatnie pół roku tylko raz na przepustce.

Cała wieś w umownej „dolinie” snuje domysły i plotki, czemu sprzyja to, że Maria zawsze była najpiękniejszą dziewczyną w okolicy, a wszyscy żonaci i nieżonaci mężczyźni patrzą na nią pożądliwie. A i sam Josef nie wzbudza powszechnej sympatii. To cichy, silny mężczyzna, który z sobie tylko znanych powodów zawsze usiłuje sobie radzić bez pomocy gromady. Nawet dom pobudował na samym końcu doliny, z dala od sąsiadów. Sigma, ktoś by zażartował dzisiaj, czyli samotny wilk, nowy wzorzec męskości ostatniej dekady – ale nie z XX-wieczną gromadą takie żarty. Mamy przecież 1914 rok, mechanizmy społeczne są bezlitosne, presja na jednostkę takich instytucji jak Kościół czy w ogóle lokalna społeczność jest przemożna. Dla sąsiadów Josef to zarazem człowiek silny, a jednocześnie niewart zaufania czy współczucia, zadufany w sobie gbur, odludek i na takich samych wyrosną jego synowie. Każdy powód, by uderzyć w taką rodzinę, doprowadzić ją do porządku, wskazać jej miejsce w szeregu, będzie dobry. Czy pękną i się ugną?

Niby skończona świnia, a z odruchami człowieczeństwa

Ale to tylko fabuła, dramatyczna i przejmująca, ale jednak anegdota. Tymczasem Monice Helfer (rocznik 1947) na tych 160 stronach udaje się zrobić znacznie więcej, niż tylko nakreślić wariację na temat filmu „Biała wstążka” Michaela Hanekego. Po pierwsze, „Hałastra” to opowieść o rodzinnej pamięci. Autorka-narratorka przedstawia nam kolejne postaci ze swojego drzewa genealogicznego, odgrzebuje strzępy własnych wspomnień i reminiscencji ciotek, babć, wujków, matki. Każde z nich potrafi barwnie naszkicować paroma zgrabnymi ruchami – tutaj portrecik psychologiczny, tam jedna–dwie cechy charakterystyczne wyglądu, a obok rozlana czarna plama traumy, o której ktoś wspomina tylko raz, i to tylko po alkoholu. I tak każda ciotka czy wuj, np. Lorenz, który już w trakcie kolejnej wojny zdezerterował z armii niemieckiej i wstąpił do Armii Czerwonej, a potem założył w Sowieckiej Rosji rodzinę. Wielka historia miesza się z drobnymi słabościami charakteru (burmistrz – niby skończona świnia, a jednocześnie z licznymi odruchami człowieczeństwa).

Po drugie, każda z postaci jest prawdziwa i wyrazista jak na wyciągnięcie ręki. Dodajmy, że Margarethe, czyli nieszczęsne dziecko, które urodzi się w trakcie I wojny światowej, a z którym Josef ma taki problem po powrocie z armii, to nie kto inny, jak właśnie matka Moniki Helfer.

Po trzecie, Helfer pisze o rzeczach, które dzisiaj nas tak bardzo zajmują – o przemocy seksualnej, traumie frontowej i PTSD wśród weteranów, wojnie jako grze męskiego klubu i walcu historii mielącym najsłabsze jednostki.

Czytaj więcej

„Oszustwo”: Tak, żeby wszystkim się podobało

Niezwykle różnorodny i żywy język. Czuć, że Monika Helfer ma za sobą lata pisania

Kolejna rzecz to język. Czuć wieloletnie doświadczenie w pracy słowem Moniki Helfer, która „Hałastrę” i kolejne tomy swojej rodzinnej, autofikcyjnej sagi (bo przecież nie tyle zrekonstruowanej, ile do pewnego stopnia wymyślonej na nowo) zaczęła pisać w 2020 r., kiedy już była po siedemdziesiątce. Wcześniej tworzyła prozę dla dzieci i dorosłych oraz teksty teatralne. Te lata pisania czuć w niezwykle różnorodnym i żywym języku, który raz jest przezroczysty, a innym razem zamienia się w dziennik (jest rozdział o młodzieńczym romansie narratorki z początku lat 60.), przybiera tony konfesyjne lub stawia bohaterów jakby na scenie teatralnej. Choćby wtedy gdy Josef wypytuje kolegę-burmistrza po powrocie z wojny o żonę i nie potrafi ująć w słowach tego, co chciałby wiedzieć, dukając ledwie: „Jest w tym coś?”. Wreszcie – los Marii i Josefa to także rodzaj przypowieści czy apokryfu.

Wszystko to jest zarazem niezwykle spójne i zwięzłe. Idealnie skleja osobiste z historycznym, prywatne z publicznym, wielkie z małym, symboliczne z dosłownym, prawdziwe z wymyślonym. Czy „Hałastra” to wzorzec nowoczesnej prozy, która przetrawiła w sobie dyskusję o autentyczności i granicach literackiej fikcji? Nie mam wątpliwości.

„Hałastra”, Monika Helfer, przeł. Arkadiusz Żychliński, Wydawnictwo Filtry

„Hałastra”, Monika Helfer, przeł. Arkadiusz Żychliński, Wydawnictwo Filtry

Powoli domyka się sezon krajowych nagród literackich – była Gdynia, Gombrowicz, potem Nike, Angelus, a ostatnio Conrad. Jest więc okazja, by sięgnąć po rzeczy wyróżnione, które w natłoku premier umknęły, a które jurorzy postanowili docenić.

Uwagę szczególnie przyciąga wrocławski Angelus, choćby dlatego, że jest to najbardziej międzynarodowa nagroda spośród wymienionych. Wyróżnia się nim literaturę z szeroko pojętej Europy Środkowej i tylko z rzadka trafia ona do Polaków, ledwie dwóch laureatów na 19 w historii tej nagrody. Musimy się zatem nią dzielić z pisarzami i pisarkami bałkańskimi, ukraińskimi, białoruskimi, bułgarskimi, niegdyś też rosyjskimi. Co prawda nie ma wśród laureatów twórców z krajów bałtyckich, za to znajdą się Węgrzy, Czesi, Słowacy i Austriacy. Właśnie wśród tych ostatnich – tegoroczna laureatka Monika Helfer. Autorka niesamowitej powieści, czy też ze względu na rozmiar S – mikropowieści, pod tytułem „Hałastra”, wydanej u nas przez Filtry w przekładzie Arkadiusza Żychlińskiego jeszcze w 2023 r.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Plus Minus
"Żarty się skończyły”: Trauma komediantki
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje