Justyna Najbar-Miller: Szamanka koi narodową traumę

Han Kang wraca do wydarzeń z przeszłości i stara się poznać prawdę, nie odrzucać bolesnej wiedzy o ludobójstwie w Korei Południowej i ją przyswoić. To wszystko ma prowadzić do uleczenia duszy narodu - mówi Justyna Najbar-Miller, tłumaczka, autorka przekładów książek tegorocznej noblistki Han Kang.

Publikacja: 18.10.2024 15:44

Han Kang, laureatka Literackiej Nagrody Nobla 2024

Han Kang, laureatka Literackiej Nagrody Nobla 2024

Foto: the Asahi Shimbun via Getty Images

Plus Minus: Pamięta pani pierwszy tekst Han Kang, jaki trafił w pani ręce?

Zaraz po studiach wyjechałam do Korei na stypendium i w Instytucie Tłumaczeń Koreańskiej Literatury (LTI Korea) zapisałam się na program, w trakcie którego spotykaliśmy się co miesiąc z jednym pisarzem i czytaliśmy jego opowiadanie. A trzeba dodać, że opowiadania są bardzo popularną formą literacką w Korei. I wówczas to, 20 lat temu, przeczytałam, a potem przetłumaczyłam „Owoce mojej kobiety”, opowiadanie, które portretuje przemianę pewnej kobiety w egzotyczną roślinę. Po powrocie do Polski miałam plan, żeby z koleżankami opublikować zbiór opowiadań koreańskich, ale ten projekt nam nie wyszedł i opowiadanie czekało na publikację 20 lat.

Ukazało się dopiero w ubiegłym roku w zbiorze z cyklu „Mistrzowie opowieści”, w części „O kobiecie” wydawnictwa Wielka Litera.

Jakiś czas później przeczytałam opowiadanie „Plamka mongolska”, które stanowi część powieści „Wegetarianka”. I tak mi się ono spodobało, że postanowiłam przetłumaczyć całą książkę. Tam również mamy postać kobiety, która może co prawda nie staje się drzewem, ale wierzy, że zmienia się w drzewo.

„Wegetarianka” w Polsce ukazała się w pierwszym wydaniu w 2014 r. w małej oficynie Kwiaty Orientu. Drugie wydanie przejęło od niej większe wydawnictwo W.A.B. Czy kiedy robiła pani tamte tłumaczenia, Han Kang była już istotną pisarką w swojej ojczyźnie?

W samej Korei nie była wtedy aż tak bardzo znana, a sama „Wegetarianka”, która jest teraz tak popularna na Zachodzie, zyskała w jej kraju rozgłos w sumie dopiero po tym, gdy Han Kang dostała Międzynarodową Nagrodę Bookera w 2016 r. Oczywiście, miała grupę swoich czytelników, ale nie była powszechnie czytana.

Powiedziała pani, że Koreańczycy lubią opowiadania.

Tak, krótka proza jest bardzo popularna i dopiero ostatnimi czasy można zauważyć, że coraz więcej autorów próbuje pisać obszerniejsze formy, a fabuły ulegają wydłużeniu. W Polsce, mam wrażenie, opowiadania traktuje się trochę jak literackie wprawki dla pisarzy, nie są tak cenione jak powieści. W Korei jest inaczej. Czytelnicy chętnie sięgają po opowiadania, a nawet zbiory esejów.

Czytaj więcej

„Oszustwo”: Tak, żeby wszystkim się podobało

Mamy przetłumaczone na polski cztery książki noblistki, czyli tyle samo, co na angielski, a na początku 2025 roku będzie piąta. Czy to znaczy, że polski rynek wydawniczy ma bardzo dobrze rozpoznaną literaturę azjatycką i dalekowschodnią? Czy może to jednak był szczęśliwy przypadek z Han Kang?

To byłby dość daleko idący wniosek, bo jednak większość dużych wydawnictw kieruje się przede wszystkim tym, czy autor otrzymał jakąś ważną nagrodę, i zwraca uwagę na to, czy jest tłumaczony na język angielski. To w moim odczuciu jest kluczowy wyznacznik, co nie jest zaskakujące, bo trudno rozpoznać, czy literatura jest dobra, jeżeli się nie zna danego języka i dalekowschodniej rzeczywistości. Natomiast istnieją też mniejsze wydawnictwa, które specjalizują się w literaturze azjatyckiej, i one nie zawsze sugerują się tymi wyznacznikami. Takie wydawnictwa, jak Kwiaty Orientu czy Tajfuny, na bieżąco obserwują rynek literacki Dalekiego Wschodu i w wydawaniu tej literatury się specjalizują.

Jednocześnie trudno nie dostrzec trwającego już jakiś czas globalnego zainteresowania kulturą tego kraju.

Faktycznie, jeszcze 15 lat temu literatura koreańska nie cieszyła się takim powodzeniem jak obecnie. Wtedy naprawdę trudno było przekonać wydawców, żeby się tymi książkami zainteresowali. Nie znali autorów i bali się wkraczać w nieznaną strefę. To dzisiejsze zainteresowanie wynika z ogólnego zwiększenia uważności na kulturę koreańską. Wydawnictwa zdają sobie z tego sprawę i obserwują, co się dzieje w Azji.

Czy w tym globalnym trendzie zauważyła pani inicjatywę strony koreańskiej?

Tak, instytucje koreańskie starają się bardzo aktywnie promować krajową literaturę. Wspomniany Instytut Tłumaczeń Literatury Koreańskiej prowadzi własną stronę internetową i wydaje magazyn, w którym przedstawiane są utwory i fragmenty przetłumaczone na język angielski. Oferuje też programy dla tłumaczy i wydawnictw. Koreańczycy starają się w ten sposób pokazać bogactwo swojej literatury oraz wesprzeć publikację i promocję książek. Również Centrum Kultury Koreańskiej w Warszawie od kilku lat organizuje wydarzenia poświęcone tamtejszej literaturze.

Od kilku lat bardzo popularne stało się kino koreańskie i tzw. k-dramy, czyli seriale z Korei. Po Oscarach dla „Parasite” Joon-ho Bonga w 2020 r. zachodnie kino i platformy streamingowe walczą o koreańskich twórców. Wielką popularność odniosło choćby netfliksowe „Squid Game”. W tych produkcjach powracają tematy nierówności ekonomicznych, społecznych napięć. Czy u Han Kang znajdziemy takie zagadnienia?

Nie widzę w jej książkach silnie zarysowanych wątków klasowych, natomiast pojawia się temat nierówności w relacjach między kobietami i mężczyznami. Pod tym względem jest to na pewno literatura zaangażowana. W Korei podział na literaturę zaangażowaną i tę pisaną dla sztuki istniał już w czasie okupacji japońskiej. Jedni autorzy stawiali na zaangażowanie, drudzy bardziej na formalną stronę i estetykę utworów. U Han Kang mamy jedno i drugie, dbałość o formę i zaangażowanie społeczne. Odnosi się do relacji między płciami, ale też podejmuje kwestie historyczne. Jej ostatnie dwie powieści „Nadchodzi chłopiec” i „Nie mówię żegnaj” odwołują się kolejno do powstania w Kwangju w 1980 r. oraz powstania na wyspie Czedżu z 1948 r.; obydwa zostały stłumione przez siły rządowe.

W Kwangju ludzie protestowali po wojskowym zamachu stanu w 1979 r. Z kolei mieszkańców wyspy Czedżu uznano za sympatyków komunizmu i bardzo brutalnie się z nimi rozprawiono. Tym bardziej że to było w początkowych latach konfliktu między komunistyczną, prosowiecką północą i proamerykańskim południem.

To trudne dla Koreańczyków tematy historyczne. Szczególnie że południe nie było początkowo wcale tak proamerykańskie, jak mogłoby się wydawać. Powstanie w Kwangju względnie szybko obrosło mitem, ale to, co wydarzyło się na Czedżu, przez wiele lat pozostawało tajemnicą, bo ofiary bały się opowiadać o swoich przeżyciach, a potem ich krewni również nie chcieli o tym mówić. Bali się naznaczenia jako rodziny komunistyczne, które należało represjonować. Bo antykomunizm był przez lata oficjalną, bardzo silną ideologią w Republice Korei i dopiero gdy osiągnięta została demokracja, można było zacząć mówić otwarcie o tamtych wydarzeniach. Najpierw zaczęto przypominać o wydarzeniach w Kwangju, a dopiero później powrócono do dalszej historii i zaczęto eksponować zbrodnie z przełomu lat 40. i 50., do których dochodziło nie tylko na wyspie Czedżu, ale w całej Korei Południowej, i pokazywać prawdę o tym, co się wówczas wydarzyło. Dopiero wtedy ludzie, którzy byli naznaczeni jako komuniści, wrogowie kraju, mogli odzyskać swój honor. Rozpoczął się tym samym proces uzdrawiania narodu. Wcześniej, gdy tajemnice były głęboko zakopane i w żadnym wypadku nie można było o nich mówić, pozostawały barierą uniemożliwiającą uzdrowienie. Han Kang w swoich powieściach stara się podejmować te tematy równocześnie – kwestie historycznej traumy i problemów kobiet.

Czytaj więcej

„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci

Fabuła „Wegetarianki” może budzić skojarzenia z prozą Franza Kafki i dramatami Samuela Becketta. Tylko pytanie, czy europejska literatura jest jakimś punktem odniesienia dla Han Kang. Czy takie kategorie, jak zachodni feminizm, teatralna groteska albo brutalizm, są właściwymi skojarzeniami przy interpretacji jej twórczości? Czy może jest to twórczość, która kształtowała się w zupełnie osobnej kulturze literackiej?

Ta przemiana kobiety w drzewo, o której mówiłam, w oczywisty sposób nasuwa skojarzenie z Kafką. I to całkiem zasadne, bo współczesna literatura koreańska czerpie również ze sztuki europejskiej, docierają tam trendy zachodnie, więc to nie jest odizolowana literatura. Natomiast Han Kang dużo też bierze z kultury koreańskiej. Choćby przeświadczenie o istnieniu duszy, animizm. Jest to widoczne w jej powieściach i wywodzi się z tradycyjnych koreańskich wierzeń. Zwraca się uwagę, że struktura powieści „Nadchodzi chłopiec” wykazuje podobieństwo do szamańskiej ceremonii poświęconej zmarłym. Tytułowy chłopiec jest postacią, która spaja wszystkie rozdziały. W pierwszym rozdziale Han Kang przywołuje go z zaświatów, natomiast w kolejnych – poświęconych różnym dekadom XX i XXI wieku – przedstawione jest cierpienie pozostałych bohaterów, którzy są z nim w jakiś sposób związani. Han Kang przywołuje więc chłopca z mroków historii i prowadzi go aż do współczesności, starając się jednocześnie ukoić cierpienie ofiar powstania w Kwangju. W „Nie mówię żegnaj” też widzę inspirację koreańskim szamanizmem. Główną bohaterką tej książki jest pisarka Kyǒng-ha – alter ego Han Kang – która na prośbę przyjaciółki udaje się na wyspę Czedżu. W pierwszej części przedstawiona jest jej wędrówka z Seulu na wyspę do odizolowanego od świata domu na zboczu góry Halla. Czytamy, jak bohaterka przedziera się przez śnieg, co może przypominać przedzieranie się przez białe płótno, które jest częścią obrzędów szamańskich poświęconych zmarłym. Tym samym Han Kang sama niejako przyjmuje rolę szamanki i wybiera się na wyspę Czedżu, żeby poznać prawdę o tym, co się wydarzyło, a następnie wyeksponować i ukoić narodową traumę. W jej twórczości można się też doszukać wątków buddyjskich, zwłaszcza buddyjskiego przeświadczenia, że życie przypomina sen.

A jak pod względem formy? Co charakteryzuje jej styl?

Jest tu choćby strumień świadomości oraz wiele formalnych eksperymentów. Mamy liczne powtórzenia, nagromadzenie porównań, czas teraźniejszy miesza się z przeszłym, wykorzystane są różne metody narracji. Wydaje mi się, że poza wpływami z literatury zachodniej sporo tu jest też zaczerpnięte z psychologii Carla Gustava Junga. Bo Han Kang w swoich utworach spogląda równocześnie na świat rzeczywisty i nierzeczywisty, świat żywych i zmarłych. Świat namacalnej rzeczywistości i świat mitów. Zachowuje równowagę między sferą świadomości i nieświadomości. Widać to niezwykle wyraźnie właśnie w „Nie mówię żegnaj”. Han Kang wraca do wydarzeń z przeszłości i stara się poznać prawdę, nie odrzucać bolesnej wiedzy o ludobójstwie i ją przyswoić. To wszystko ma prowadzić do uleczenia duszy narodu koreańskiego, przezwyciężenia traumy.

Han Kang (ur. 1970 r. w Kwangju)

pisarka koreańska nagrodzona Noblem w 2024 r. „za intensywnie poetycką prozę, która każe nam konfrontować się z historycznymi traumami i odkrywa kruchość ludzkiego życia”. W dorobku ma siedem powieści, dwa zbiory opowiadań i jeden tomik poezji. Po polsku ukazały się jej cztery książki („Wegetarianka”, „Nadchodzi chłopiec”, „Biała elegia” i „Nie mówię żegnaj”) oraz jedno opowiadanie pt. „Owoce mojej kobiety”, wszystkie w przekładzie Justyny Najbar-Miller. W 2025 r. ukaże się nakładem wydawnictwa W.A.B. jej najnowsza powieść pt. „Lekcje greki”. W 2014 r. na kilka miesięcy przyjechała do Warszawy na zaproszenie Justyny Najbar-Miller i Wydziału Orientalistyki UW. Tu powstawała jej książka „Biała elegia”

Justyna Najbar-Miller (ur. 1979 r.)

Tłumaczka literatury koreańskiej, doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa, związana z Wydziałem Orientalistycznym Uniwersytetu Warszawskiego

Foto: archiwum prywatne

Plus Minus: Pamięta pani pierwszy tekst Han Kang, jaki trafił w pani ręce?

Zaraz po studiach wyjechałam do Korei na stypendium i w Instytucie Tłumaczeń Koreańskiej Literatury (LTI Korea) zapisałam się na program, w trakcie którego spotykaliśmy się co miesiąc z jednym pisarzem i czytaliśmy jego opowiadanie. A trzeba dodać, że opowiadania są bardzo popularną formą literacką w Korei. I wówczas to, 20 lat temu, przeczytałam, a potem przetłumaczyłam „Owoce mojej kobiety”, opowiadanie, które portretuje przemianę pewnej kobiety w egzotyczną roślinę. Po powrocie do Polski miałam plan, żeby z koleżankami opublikować zbiór opowiadań koreańskich, ale ten projekt nam nie wyszedł i opowiadanie czekało na publikację 20 lat.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich