Dlaczego zrezygnował pan z przewodniczenia Państwowej Komisji ds. Pedofilii?
Od 26 lutego mamy nowy rozdział w pracach komisji. Zmieniła ona nie tylko swoją nazwę, ale w sposób istotny rozszerzone zostały jej kompetencje. Z organu, który był bliski instytucji ombudsmana (mam w tej roli pewne doświadczenie zawodowe rzecznika praw), staje się quasisądem - pierwszoinstancyjnym organem orzeczniczym. W tym organie przewodniczący będzie odgrywać niezwykle istotną rolę kierunkową. To będzie osoba, która będzie gospodarzem postępowań, będzie nadawać im ton.
Do 26 lutego szczególny nacisk kładliśmy na sprawy indywidualne, sprawy systemowe, co dla mnie, jako dla socjologa prawa, teoretyka prawa i pedagoga specjalnego, jest bliskie i niezwykle istotne. W tym obszarze będą nadal działał. Ale ten element przewodniczącego, jako głowy postępowań wyjaśniających, odgrywać będzie szczególne znaczenie i osoba z kompetencjami proceduralnymi, procesowymi i prawniczymi jest niezwykle potrzebna.
Nowe przepisy nie pozwalają panu, jako przewodniczącemu, w odpowiedni sposób dochodzić prawdy i chronić małoletnich ofiar pedofilii?
Tu nie chodzi o to, że mi nie pozwala. Formalnie nie ma przeszkody, żeby na przykład magister inżynier budownictwa był przewodniczącym komisji. Jest i taka możliwość, ale chodzi o pewnego rodzaju odpowiedzialność.