Szef MON Mariusz Błaszczak od kilku tygodni forsuje koncepcję armii, która będzie liczyła co najmniej 250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. ochotników z Wojsk Obrony Terytorialnej. To oznaczałoby podwojenie stanu osobowego Wojska Polskiego (teraz armia liczy 140 tys. żołnierzy zawodowych i ochotników).
Z badania przeprowadzonego przez IBRiS wynika, że za zwiększeniem liczby żołnierzy opowiada się 39 proc. respondentów, tylko 3 proc. uważa, że armia powinna zostać zmniejszona, a 48 proc. jest zdania, że liczba żołnierzy jest wystarczająca.
Za koncepcją ministra Błaszczaka opowiadają się głównie popierający obóz Zjednoczonej Prawicy (86 proc.), czerpiący informacje z „Wiadomości" TVP (61 proc.) i TVP Info (71 proc.), wierzący i praktykujący regularnie (78 proc.), wyborcy prezydenta Andrzeja Dudy (75 proc.). To przeważnie osoby dojrzałe w wieku 30–39 lat (54 proc.), mieszkańcy małych i średnich miast (55 proc.), otrzymujące świadczenie 500+ co najmniej na dwoje dzieci (62 proc.), z wykształceniem średnim lub niższym (43 proc.). Za pomysłem „wielkiej armii" są też zwolennicy Konfederacji (50 proc.) i głosujący w wyborach prezydenckich na Krzysztofa Bosaka (58 proc.).
Badania pokazują zatem potencjalny profil osób, które w przyszłości mogą zdecydować się na służbę w armii. Tym bardziej że MON prowadzi kampanię „Zostań żołnierzem Rzeczypospolitej".
Sondaż został przeprowadzony w miniony weekend, czyli jeszcze przed eskalacją sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.