Śmigłowce kluczowe dla ewakuacji powodzian. Wrócił temat caracali

Wojsko używało w poniedziałek 17 śmigłowców w akcji ratowniczej. Pomagały także statki sojuszników i policji. Ale przy tej okazji wrócił temat odstąpienia od umowy na caracale.

Aktualizacja: 17.09.2024 06:25 Publikacja: 17.09.2024 04:30

Caracale

Caracale

Foto: materiały prasowe

Śmigłowce ewakuują ludność, bo inny sposób ewakuacji jest w tej chwili mocno ograniczony. Nasze załogi są już w akcji – informowało w poniedziałek Ministerstwo Obrony. Statki powietrzne są potrzebne do co najmniej dwóch rodzajów działań: podejmują ludzi, którzy się wcześniej nie ewakuowali, często z dachów budynków, ale też są doskonałym środkiem do tego, by zorientować się, jak rozwija się sytuacja powodziowa. Jak informuje nas jeden z pracowników resortu, „do dyspozycji wydzielono 17 śmigłowców, w tym trzy Black Hawki wojsk specjalnych”. Wiadomo, że używane są także śmigłowce W-3 Sokół (sześć egz.), Mi-2 (dwa egz.), Mi-2/SW-4 (trzy egz.) oraz trzy znacznie większe Mi-17. Dodatkowo trzy śmigłowce Mi-17 z Czech, które w ramach kontyngentu NATO stacjonują w Powidzu, także zostały skierowane do pomocy na południe kraju. Ze swoich black hawków i dwóch śmigłowców Bell korzysta także policja.

Czytaj więcej

Ubezpieczyciele radzą powodzianom, jak zadbać o mienie i szybko załatwić odszkodowanie

Caracale – krótka historia (nie)zakupu

Zarówno w samym resorcie, jak i wśród licznych internautów pojawiły się pytania dotyczące tego, czy śmigłowców jest tak mało, ponieważ… zrezygnowaliśmy z zakupu maszyn Caracal. Warto jednak pamiętać, że w Siłach Zbrojnych jest w sumie ponad 200 śmigłowców. Realistycznie zakładając, że wiele z nich jest niesprawnych, to wciąż mamy rezerwę. Nie zmienia to faktu, że zakup śmigłowców dla Wojska Polskiego był przez lata zaniedbywany.

Postępowanie na śmigłowce wielozadaniowe rozpoczęło się w 2012 r. i w 2015 r. ówczesny rząd zdecydował o zakupie 50 śmigłowców H225 Caracal. Ta liczba się zmieniała, bo jeszcze w 2014 r. oferty składano nawet na 70 maszyn. Umowa była jednak warunkowa i mogła wejść w życie dopiero po podpisaniu kolejnej umowy – tej dotyczącej offsetu. Odchodzący wówczas rząd PO–PSL ostateczną decyzję zostawił swoim następcom z PiS.

Czytaj więcej

Cezary Szymanek: Dlaczego polscy politycy zachowują się, jakby żadnego kryzysu klimatycznego nie było?

Co jednak mogło zdumiewać, jeszcze przed wyborami i zapoznaniem się z odpowiednią dokumentacją przyszły minister obrony Antoni Macierewicz w wywiadzie dla „DGP” mówił, że do tego zakupu nie dojdzie. I faktycznie, w 2016 r. Ministerstwo Rozwoju ostatecznie ogłosiło, że nie doszło do porozumienia w sprawie offsetu z francuskim Airbusem i od umowy odstąpiono. Później tym, że „uwalił caracale”, chwalił się jeszcze Wacław Berczyński, który przez prawie dwa lata był w tzw. komisji smoleńskiej. Epilog tej historii nastąpił w grudniu 2021 r., gdy doszło do porozumienia między rządem i Airbusem, któremu Polska musiała zapłacić 80 mln zł.

Caracale – co w zamian?

Gdyby zrealizowano tamtą umowę, to planowo do 2022 r. do Wojska Polskiego miało trafić 50 zamawianych wówczas statków powietrznych. Do tego jednak nie doszło. Co kupiliśmy w zamian? W 2019 r. i w 2021 r. armia zamówiła po cztery śmigłowce S-70i Black Hawk dla sił specjalnych – to właśnie trzy tego typu statki powietrzne pomagają teraz powodzianom. Ich producentem są PZL Mielec (Lockheed Martin). Także w 2019 r. zamówiliśmy cztery śmigłowce AW 101, które mają służyć do zwalczania okrętów podwodnych i realizowania zadań ratunkowych, a które produkuje koncern Leonardo. W końcu latem 2022 r. podpisano umowę na zakup 32 śmigłowców AW-149, które mają być wyprodukowane w PZL Świdnik należących do włoskiego koncernu Leonardo. Dostawy mają się zakończyć w 2029 r., a za całość zapłacimy ponad 8 mld zł. Ten kontrakt został podpisany w ramach tzw. pilnej potrzeby operacyjnej.

Z kolei kilka tygodni temu resort obrony podpisał umowę na dostawę 96 śmigłowców AH-64 Apache, za które zapłacimy ok. 40 mld zł netto. Z tym że to śmigłowce uderzeniowe, tak więc zupełnie inny typ. W najbliższych latach Wojsko Polskie powinno nabyć także śmigłowce transportowe, ale w tym obszarze szybkich decyzji nie ma co się spodziewać.

Śmigłowce ewakuują ludność, bo inny sposób ewakuacji jest w tej chwili mocno ograniczony. Nasze załogi są już w akcji – informowało w poniedziałek Ministerstwo Obrony. Statki powietrzne są potrzebne do co najmniej dwóch rodzajów działań: podejmują ludzi, którzy się wcześniej nie ewakuowali, często z dachów budynków, ale też są doskonałym środkiem do tego, by zorientować się, jak rozwija się sytuacja powodziowa. Jak informuje nas jeden z pracowników resortu, „do dyspozycji wydzielono 17 śmigłowców, w tym trzy Black Hawki wojsk specjalnych”. Wiadomo, że używane są także śmigłowce W-3 Sokół (sześć egz.), Mi-2 (dwa egz.), Mi-2/SW-4 (trzy egz.) oraz trzy znacznie większe Mi-17. Dodatkowo trzy śmigłowce Mi-17 z Czech, które w ramach kontyngentu NATO stacjonują w Powidzu, także zostały skierowane do pomocy na południe kraju. Ze swoich black hawków i dwóch śmigłowców Bell korzysta także policja.

Biznes
Najnowszy iPhone już dostępny w Rosji. Klienci sięgną głęboko do kieszeni
Biznes
Dyplomacja półprzewodnikowa. Tajwan broni się przed komunistycznym sąsiadem
Biznes
Francuska Riwiera opanowana przez Rosjan. Kwitnie korupcja i luksus
Biznes
Tak biznes pomaga powodzianom
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Biznes
Elon Musk jest na dobrej drodze, aby zostać pierwszym na świecie bilionerem