Cezary Szymanek: Dlaczego polscy politycy zachowują się, jakby żadnego kryzysu klimatycznego nie było?

W ostatnich kilku latach doszło do wręcz skokowego wzrostu kosztu zniszczeń dokonanych przez deszcze, powodzie, huragany, fale upałów, susze i pożary. W samym roku 2021 zaburzona przez działania człowieka natura doprowadziła do zniszczeń o wartości 59,4 mld euro.

Publikacja: 17.09.2024 04:30

Dynamiczna sytuacja powodziowa. Premier Donald Tusk (C), wicepremier, minister obrony narodowej Wład

Dynamiczna sytuacja powodziowa. Premier Donald Tusk (C), wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz (C-P) oraz minister spraw wewnętrznych i administracji, koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak (C-L) podczas spotkania sztabu kryzysowego w Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu

Foto: PAP/Maciej Kulczyński

Polityczny spór o to, kto więcej zrobił dla zabezpieczenia przeciwpowodziowego kraju, sięgnął zenitu, jeszcze zanim zalane zostało pierwsze miasto w południowo-zachodniej Polsce. Oczywiście słowo „spór” nie oddaje poziomu dyskusji toczącej się w serwisach społecznościowych… Ale spoglądając w liczby, wnioski nasuwają się same. Z danych GUS wynika, że w latach 2008–2015, czyli w czasie rządów PO–PSL, oddano 1426 km wałów przeciwpowodziowych. Gdy u władzy był PiS w latach 2016–2022 – tylko 303 km. W kategorii „zbiorniki wodne” zwycięzca był również ten sam (odpowiednio 66 i 24 oddane do użytku). PiS zaś przoduje, jeśli chodzi o pojemność zbiorników, bo w rekordowym 2020 r. było to 185 mln m sześc. Dla koalicji PO–PSL najlepszy pod tym względem był rok 2008 – niespełna 55 mln m sześc. Tylko że ani w jednym, ani w drugim przypadku nie była to zasługa wówczas rządzących. Budowy zbiorników wodnych, które mogą przyjąć wielką wodę i uratować wsie oraz miasta przed zalaniem, to bowiem inwestycje rozłożone na wiele lat. Kto inny zaczyna, a kto inny kończy. I pewnie polityczna licytacja trwałaby w najlepsze, gdyby w komentarzach pod postami nie zareagował sam suweren, zapraszając – w często niewybrednych słowach – do jej zawieszenia na czas walki z żywiołem.

Czytaj więcej

Odbudowa dróg i torów po powodziach pochłonie miliardy

Jakie są gospodarcze koszty kryzysu klimatycznego

Dla suwerena o wiele tragiczniejsza przyszłość maluje się w danych. Oto w latach 1980–2022 ekstremalne zjawiska pogodowe, będące skutkiem kryzysu klimatycznego, spowodowały w państwach Unii Europejskiej straty w wysokości 650 mld euro. Przy czym – jak wynika z wyliczeń Europejskiej Agencji Środowiska – w ostatnich kilku latach doszło do wręcz skokowego wzrostu kosztu zniszczeń dokonanych przez deszcze, powodzie, huragany, fale upałów, susze i pożary. W samym roku 2021 zaburzona przez działania człowieka natura doprowadziła do zniszczeń o wartości 59,4 mld euro, rok później było to 52,3 mld. Wniosek z tego prosty: jeśli nie zmieni się nasze podejście do walki z kryzysem klimatycznym, a rządy poszczególnych krajów będą skupiały się tylko i wyłącznie na dotrwaniu do kolejnych wyborów, będzie jeszcze gorzej.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Powódź 2024. Kiedy polityka musi ustąpić miejsca solidarności i współpracy

Ekonomiści w Japonii wyliczyli, że brak zmian w polityce już teraz, czyli działanie, jakby kryzysu klimatycznego nie było, doprowadzi do wstrząsu pod koniec tego wieku. W 2100 r. negatywne oddziaływanie na gospodarkę jedynie powodzi nawiedzających kraj będzie 5,4 razy większe niż w 2000 r. Jeśli zrealizujemy zaś scenariusz zeroemisyjności do 2050 r., ten wpływ zwiększy się „tylko” 1,4 razy.

Potrzebujemy „tarczy klimatycznej”

Gdzie jest wspólny mianownik między polityczną licytacją, jaką od kilkudziesięciu godzin obserwujemy w Polsce, a skalą zniszczeń wywołanych przez zmiany w pogodzie w krajach Unii Europejskiej? Nie ma. A powinna być zgoda całej klasy politycznej, niezależnie od poglądów, że walka z kryzysem klimatycznym – zabrzmi to pewnie górnolotnie, trudno – jest naszą racją stanu. I tak jak mniej lub bardziej potrafimy zjednoczyć się pod flagą, być w większości za budową Tarczy Wschód, tak w podobny sposób powinna połączyć nas „tarcza klimatyczna”. Ostatnie dni pokazują bowiem jak na dłoni, że Zielony Ład UE jest szansą, a nie zagrożeniem, a młodzi ludzie z Ostatniego Pokolenia jedynie domagają się od dorosłych, którzy podejmują dziś decyzje, by po prostu wzięli pod uwagę, że de facto meblują świat, w którym to tym pierwszym przyjdzie żyć.

Czytaj więcej

Paulina Hennig-Kloska: Cele klimatyczne Polski na 2040 rok? Nieosiągalne

A lepiej nie będzie. Z raportu organizacji C40 Cities, skupiającej włodarzy niemal 100 największych miast na świecie, wynika, że do 2050 r. łączna objętość powodzi, jakie w tych miastach będą występować, wyniesie 10,5 mln m sześc. rocznie. To tak, jakby odwrócić Wielką Piramidę w Gizie i napełnić ją wodą – nie raz, tylko 4,5 razy.

Polityczny spór o to, kto więcej zrobił dla zabezpieczenia przeciwpowodziowego kraju, sięgnął zenitu, jeszcze zanim zalane zostało pierwsze miasto w południowo-zachodniej Polsce. Oczywiście słowo „spór” nie oddaje poziomu dyskusji toczącej się w serwisach społecznościowych… Ale spoglądając w liczby, wnioski nasuwają się same. Z danych GUS wynika, że w latach 2008–2015, czyli w czasie rządów PO–PSL, oddano 1426 km wałów przeciwpowodziowych. Gdy u władzy był PiS w latach 2016–2022 – tylko 303 km. W kategorii „zbiorniki wodne” zwycięzca był również ten sam (odpowiednio 66 i 24 oddane do użytku). PiS zaś przoduje, jeśli chodzi o pojemność zbiorników, bo w rekordowym 2020 r. było to 185 mln m sześc. Dla koalicji PO–PSL najlepszy pod tym względem był rok 2008 – niespełna 55 mln m sześc. Tylko że ani w jednym, ani w drugim przypadku nie była to zasługa wówczas rządzących. Budowy zbiorników wodnych, które mogą przyjąć wielką wodę i uratować wsie oraz miasta przed zalaniem, to bowiem inwestycje rozłożone na wiele lat. Kto inny zaczyna, a kto inny kończy. I pewnie polityczna licytacja trwałaby w najlepsze, gdyby w komentarzach pod postami nie zareagował sam suweren, zapraszając – w często niewybrednych słowach – do jej zawieszenia na czas walki z żywiołem.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację