Kiedy patrzy pan na prognozy IATA, gdzie widzi pan największe zagrożenia dla nich, że jednak wersja optymistyczna może się nie spełnić?
Widzę jedno, ale potężne. To, że rynki, na które liczymy, że wreszcie się otworzą, jednak tego nie zrobią. Że rządy, które na razie wiele obiecują, jednak zmienią zdanie i zaczną ponownie wprowadzać restrykcje. I nawet nie chodzi mi tutaj o to, że jakiś tam kraj pozostanie zamknięty, tylko o niepewność, że odbudowa lotnictwa po pandemii Covid-19 jest rzeczywiście możliwa. Jeśli słyszymy, że jakiś rząd zapowiada konkretne posunięcia, a potem zmienia zdanie, to natychmiast pogarsza nastroje na rynku, a to z kolei jest fatalny sygnał dla konsumentów.
Ale tak naprawdę to dzisiaj mało kto wie, jak ostatecznie rozwinie się sytuacja i czego możemy od niej oczekiwać. Przecież dzisiaj tak naprawdę nikt nie wie, co nas czeka, kiedy pandemia się skończy.
Właśnie na tym polega nasz problem. Wielka Brytania wprowadziła system tzw. świateł sygnalizacyjnych. Kiedy ogłosili tę informację, zapowiedzieli, że o zmianie „światła" będą informować na 14 dni przed tym faktem. Tak więc, jeśli ktoś planował podróż, to mógł planować, jak zmieścić się w tym czasie i zdążyć wrócić do kraju. I potem w tydzień po ogłoszeniu zmienili cały system, wprowadzając totalny chaos. W naszych kontaktach z władzami różnych krajów wnioskowaliśmy, żeby pozwolić konsumentom na wzięcie na siebie odpowiedzialności i ryzyka związanego z podróżami. Sam nie miałbym cienia wątpliwości, czy polecieć do Hiszpanii, kiedy z niezrozumiałych względów znalazła się nagle na „czerwonej" liście. Mieszkałem w Hiszpanii, znam ten kraj, jakość opieki zdrowotnej jest tam o wiele wyższa niż w Wielkiej Brytanii. Dlatego, mając te wszystkie informacje, spokojnie mogłem sam podjąć decyzję, czy tam polecieć, czy też nie. Oczywiście znalazłyby się i takie osoby, które nie zdecydowałyby się na takie ryzyko.
Coraz częściej pojawiają się informacje, że niektóre linie lotnicze będą potrzebowały kolejnych transz pomocy publicznej. Wśród nich są m.in. polski LOT i portugalski TAP. To oznaczałoby jednak, że na niektórych rynkach sytuacja jest gorsza, niż wynikałoby to z prognoz IATA?