Walka o władzę to fabularny samograj. Mają tego świadomość producenci z HBO. W końcu ich dwa największe serialowe hity ostatniej dekady – „Gra o tron” i „Sukcesja” – tego właśnie dotyczyły.
Podobnie jest z „Rodem smoka”, prequelem „Gry o tron”, rozpoczynającym się 172 lata przed narodzinami Daenerys Targeryan, bohaterki oryginalnej sagi. Królowa Aemma (Sian Brook) lada dzień ma urodzić. Król Viserys I Targaryen (dobroduszny Paddy Considine) jeszcze przed porodem urządza turniej na cześć – o czym jest przekonany – męskiego potomka i dziedzica tronu.
Czytaj więcej
50 przebojów Madonny w klubowych remiksach to zapowiedź jej autobiograficznego filmu, który sama reżyseruje.
Sprawa sukcesji jest jednak zagmatwana. Viserys został wybrany na władcę nie wskutek prawa zwyczajowego. Starszyzna rodowa nie chciała się bowiem zgodzić, by tron przejęło najstarsze wnuczę pierworodnego syna króla Jaehearysa – księżniczka Rhaenys Targaryen (Eve Best). Zamiast tego w głosowaniu wskazano na męskiego potomka, czyli Viserysa. Kuzynka, zwana złośliwie „Królową, która nigdy nią nie była” i jej gałąź rodziny to główni pretendenci do tronu.
Drugi kandydat to młodszy brat Viserysa o znaczącym imieniu – Daemon (Matt Smith), z którym dworskie rozgrywki prowadzi zausznik króla – Lord Hightower (znany z charakterystycznych ról, m.in. w „Notting Hill”, Rhys Ifans). To popędliwy okrutnik, któremu dni mijają na knuciu intryg i orgiach w burdelu. Co prawda jego brat żyje i jest zdrów, ale różne wypadki chodzą po ludziach.