„My mamy gorączkę, a pacjentów nie ma nawet kto przewinąć" – usłyszały w sobotę działaczki radomskiego okręgu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych od pielęgniarki z domu pomocy społecznej (DPS) w Tomczycach pod Grójcem.
Na sytuację w poddanej kwarantannie placówce (na 87 pensjonariuszy koronawirusa ma aż 60 osób) skarżył się jej dyrektor, sam zakażony, tak jak ośmiu innych członków personelu. Twierdził, że chory personel nie miał siły nawet karmić podopiecznych czy podawać im leki. Jedynym ratunkiem byłaby ewakuacja do szpitali.
Pod koniec marca z podobną sytuacją borykał się DPS w podradomskim Niedabylu, gdzie koronawirusa stwierdzono u 52 podopiecznych i ośmiu osób z kadry.
Rozważyć ewakuację
Jak zapewnia Mazowiecki Urząd Wojewódzki w Warszawie, do obu placówek trafiły środki ochronne (kombinezony), a do Tomczyc skierowano lekarza oraz trzech pielęgniarzy. Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł jest zdania, że dla części pensjonariuszy śmiertelnie niebezpieczna może się okazać ewakuacja i należy rozważać pozostawienie ich w placówkach.