Chiński dysydent Ai Weiwei: Policja uciszy protestujących w Chinach

Ai Weiwei, znany chiński dysydent i artysta, który mieszka obecnie w Portugalii ocenił, iż protesty, do jakich dochodzi obecnie w Chinach w związku ze sprzeciwem wobec polityki "zero COVID", nie wstrząsną rządami Xi Jinpinga, ponieważ chińska policja siłą uciszy protestujących.

Publikacja: 29.11.2022 05:17

Uczestnicy protestu w Pekinie

Uczestnicy protestu w Pekinie

Foto: AFP

arb

Czytaj więcej

"Rzeczpospolita" o protestach przeciw obostrzeniom w Chinach: Fakty, relacje, opinie

W weekend w Chinach doszło do ulicznych demonstracji w Szanghaju, Pekinie i innych miastach. Powodem protestów są wprowadzane lokalnie obostrzenia w związku z pojawieniem się w kraju ognisk zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 oraz stosowaną przez chińskie władze polityką "zero COVID", która zakłada całkowite wygaszanie zidentyfikowanych ognisk poprzez stosowanie surowego reżimu kwarantanny (m.in. lokalnych lockdownów).

W czasie protestów dochodziło jednak do bezprecedensowych w Chinach wezwań do ustąpienia ze stanowiska prezydenta kraju, Xi Jinpinga.

Czytaj więcej

Chiny: Niespodziewany wstrząs. Protesty przeciwko obostrzeniom i władzom

Ai Weiwei nie spodziewa się jednak, by protesty miały swoją kontynuację - nie tylko dlatego, że zostaną stłumione przez siły bezpieczeństwa, ale też dlatego, że demonstrantom brak organizacji i przywództwa.

- Nie mają jasnej politycznej agendy, więc jest bardzo prosto aresztować ich (protestujących - red.) i przejść nad tym do porządku dziennego - mówi Ai w rozmowie z agencją Reutera dodając, że w czasie krwawo stłumionych protestów z 1989 roku protestujący mieli więcej żądań pod adresem władz.

Przez 70 lat oczyszczali kraj z wszystkich ludzi i mediów, którzy mogliby zadawać jakieś pytania

Ai Weiwei o polityce władz komunistycznych Chin

- Nawet, gdyby stało się coś na skalę Hongkongu (protestów z 2019-2020 roku) czy 1989 roku, to też nie wstrząsnęłoby rządem (Chin) - dodał Ai Weiwei.

Na pytanie kto mógłby stanąć na czele ruchu protestu w Chinach Ai odparł, że nikt nie jest w stanie tego zrobić, ponieważ krajowi brakuje "środowiska politycznego".

Czytaj więcej

Kryzys wraca do Chin. Lockdowny i protesty biją w gospodarkę

- Przez 70 lat oczyszczali kraj z wszystkich ludzi i mediów, którzy mogliby zadawać jakieś pytania - dodaje.

Jednocześnie Ai Weiwei wyraża przekonanie, że Komunistyczna Partia Chin "bardzo martwi się rewolucjami" i "zrobi wszystko, by do nich nie dopuścić" - od zastosowania internetowej cenzury, do użycia siły przez policję.

Iskrą, która rozpaliła protesty w Chinach był pożar w jednym z miast Sinciangu w ubiegłym tygodniu, w którym zginęło 10 osób. Protestujący uważają, że przyczyniły się do tego obostrzenia, które nie pozwoliły na szybką ewakuację objętego kwarantanną budynku (władze temu zaprzeczają).

Do protestów doszło m.in. w Szanghaju i Pekinie. W poniedziałek wieczorem dziesiątki protestujących zgromadziły się w dzielnicy biznesowej Hongkongu, miejscu masowych protestów antyrządowych z 2019 roku.

W weekend w Chinach doszło do ulicznych demonstracji w Szanghaju, Pekinie i innych miastach. Powodem protestów są wprowadzane lokalnie obostrzenia w związku z pojawieniem się w kraju ognisk zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 oraz stosowaną przez chińskie władze polityką "zero COVID", która zakłada całkowite wygaszanie zidentyfikowanych ognisk poprzez stosowanie surowego reżimu kwarantanny (m.in. lokalnych lockdownów).

W czasie protestów dochodziło jednak do bezprecedensowych w Chinach wezwań do ustąpienia ze stanowiska prezydenta kraju, Xi Jinpinga.

Pozostało 84% artykułu
Społeczeństwo
Przestępczość, bieda, narkotyki, brud. Brzydsza strona Brukseli
Podcast „Rzecz w tym”
Wybuchające pagery Hezbollahu. W co gra premier Izraela Beniamin Netanjahu?
Społeczeństwo
Władze Armenii informują o udaremnionej próbie zamachu stanu
Społeczeństwo
Kamala Harris miała wizerunek „Mamali”. W debacie pokazała, że potrafi brać udział w ostrych starciach
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Społeczeństwo
Wielka Brytania wprowadza opłatę za wjazd do kraju. Zapłacą też Polacy