Czytaj więcej
W ostatni weekend listopada w wielu chińskich miastach doszło do bezprecedensowych protestów, wymierzonych w politykę "zero COVID", na których pojawiły się jednak również antyrządowe hasła wymierzone w prezydenta Chin, Xi Jinpinga i Komunistyczną Partię Chin. Na łamach "Rzeczpospolitej" opisujemy największe niepokoje społeczne w Chinach od 1989 roku.
Fala protestów w wielu miejscach kraju jest spontaniczna, nowa i epicka. Wciąż się rozwija, jej zakończenie i konsekwencje są zagadką – komentował znawca Chin prof. Yang Zhang z American University w Waszyngtonie.
Według informacji waszyngtońskiego wydania „The Hill” demonstrowano w co najmniej dziesięciu największych miastach Chin, ale też w około 50 szkołach wyższych. Z kolei z doniesień, które wydostały się z samego Państwa Środka, wynika, że protestowano w większości chińskich prowincji (co najmniej 15 z 22), przede wszystkim leżących na wybrzeżu (od Mandżurii do Kantonu) oraz w centralnej i południowej części kraju.
Czytaj więcej
Po protestach jakie miały miejsce w Chinach w weekend w związku z obostrzeniami stosowanymi przez władze w walce z epidemią koronawirusa SARS-CoV-2, chińskie władze złagodziły niektóre reguły reżimu kwarantanny, ale jednocześnie podkreśliły, że nadal będą stosować strategię "zero COVID" w walce z epidemią.
Druty kolczaste
Wybuch społecznego niezadowolenia wywołał pożar w stolicy leżącego na zachodzie Sincinagu, Urumczi. W czwartek zginęło tam co najmniej dziesięć osób, a dziewięć zostało rannych. Wszyscy stali się ofiarami surowej polityki antypandemicznej Pekinu: nie mogli wydostać się z budynku, leżącego w dzielnicy miasta, którą izolowano z powodu dużej ilości wykrytych przypadków zachorowań na covid. Nawet wyjścia ewakuacyjne z bloku miały być zagrodzone drutem kolczastym.