Historia przedstawienia zarzutów, zatrzymania oraz próby aresztowania posła, byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego jest przykładem, jak można poprzez błędne posunięcia taktyczne wizerunkowo przegrać oczywiście wygraną sprawę. I jak zrelatywizować prezentowane w ostatnich latach hasła o konieczności zmiany podejścia aparatu władzy do człowieka.
Posłowi Romanowskiemu przedstawiono jedenaście zarzutów karnych w związku z nieprawidłowościami w Funduszu Sprawiedliwości. Jeśli potwierdzą się prezentowane dane o skandalicznym wydatkowaniu środków z tego funduszu, informacje Prokuratury Generalnej o przekraczaniu uprawnień, niedopełnianiu obowiązków, poświadczaniu nieprawdy w dokumentach oraz wyrządzaniu szkód w wielkich rozmiarach w mieniu Skarbu Państwa, a nagrania rozmów zarejestrowanych przez byłego dyrektora Funduszu okażą się autentyczne, to wyjdzie na jaw instytucjonalna patologia, przemyślnie zbudowana w poczuciu bezkarności, na niespotykaną dotąd skalę. I defraudacja gigantycznych pieniędzy przeznaczonych dla ofiar przestępstw, które miały im zapewnić powrót do normalnego funkcjonowania, a przeznaczone zostały na cele osobiste lub polityczne osób związanych z poprzednią władzą. Jeśli znaczna część Funduszu była przeznaczana na szarlatanów, egzorcystów, na organizacje uśmiechające się do tej władzy, na wybory i inne cele partyjne, to mamy wyjątkowo odrażającą sprawę.
Czytaj więcej
Władza przyzwyczajona do tego, że wolno jej więcej, rzadko kiedy potrafi się samoograniczyć.
Zdradliwe połączenie ról
Pamiętajmy, że stworzenie warunków do patologicznego procederu było możliwe, bo zwierzchnik posła Romanowskiego i innych podejrzanych Zbigniew Ziobro był jednocześnie ministrem sprawiedliwości, prokuratorem generalnym oraz szefem partii koalicyjnej. Trzymanie tych funkcji w jednym ręku eliminuje wzajemną kontrolę urzędów, tworzy podstawy organizacyjne ułatwiające przestępstwa oparte na defraudowaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości. Tworzy możliwości instrumentalnego wykorzystania urzędu przez decydentów z Ministerstwa Sprawiedliwości, inicjowania, procedowania i finalizowania zmian kodeksu karnego wykonawczego polegających na poszerzeniu ustawowych podstaw wydatkowania środków z Funduszu bez przeszkód.
Na publicznych pieniądzach były posadowione organizacje, które na wolnym rynku nie miałyby szansy się utrzymać. Widać, jak fatalne było zarządzanie publicznymi pieniędzmi – rozdawnictwo kwot przekraczających nie tylko możliwości zarobkowe, lecz i wyobrażenia normalnego człowieka. Jeśli więc potwierdzą się prezentowane publicznie informacje, że osoby, które z zasady miały strzec prawa, zapragnęły to prawo łamać, to przestępne nadużycie władzy wydaje się znacznie gorsze niż zorganizowana grupa przestępcza. Mafia bowiem musi szukać dojścia do władzy, a przestępnie jej nadużywający ją ma. Nawet entuzjastom poprzedniej władzy trudno chyba wykrzesać z siebie choćby odrobinę sympatii do zaangażowanych w tak niecny proceder.