Jarosław Gwizdak: Co słychać w kształceniu

Być może studia prawnicze zamiast ścigać się ze sztuczną inteligencją powinny rozwijać inteligencję ludzi? Tę emocjonalną również.

Publikacja: 19.06.2024 04:31

Jarosław Gwizdak: Co słychać w kształceniu

Foto: Adobe Stock

Miałem zaszczyt uczestniczyć w Ogólnopolskim Zjeździe Dziekanów Wydziałów Prawa uczelni publicznych i niepublicznych odbywającym się w początku czerwca w Katowicach.

Organizatorem był Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, moja Alma Mater. Uczelnia, która w latach dziewięćdziesiątych kształciła masowo prawników w sposób nieszczególnie przyjazny.

Czytaj więcej

Gwizdak: Nadszedł już czas specjalizacji prawników, nie można znać się na wszystkim

Uniwersytet zapewniał nam szereg atrakcji, poczynając od „nocnego czuwania”. Polegało ono na dyżurze studentów w oczekiwaniu na przyjście egzaminatora, którego czas pracy bywał wybitnie nienormowany. Zwłaszcza podczas letniej sesji egzaminacyjnej.

Czasami profesor pojawiał się równo ze wschodem czerwcowego słońca, czasem około godziny 9:00 lub 10:00. Po nieprzespanej i połączonej z czuwaniem nocy niełatwo było zdać egzamin.

Inny wykładowca „oblewał” co najmniej 80 proc. studentów, tłumacząc po latach, że „było nas za dużo na roku”. Kolejny prezentował imponującą kolekcję umundurowania armii całego świata. O innym mawiano, że kiedyś poprosił o indeks doniczkowy kwiatek, który jako jedyny nie udzielił żadnej błędnej odpowiedzi na egzaminie ustnym. Profesor zamierzał wpisać roślinie ocenę pozytywną.

I ostatnie odniesienie do przeszłości: jedna z panelistek rozmowy o „prawniczych ścieżkach kariery” powiedziała, że studia prawnicze na UŚ pod koniec wspomnianych lat dziewięćdziesiątych były czasem, gdy czuła się najmniej podmiotowo.

Zakładamy, że te czasy dawno już minęły. Przynajmniej tego się trzymajmy.

Jednym z głównych celów zjazdu było poszukiwanie odpowiedzi na odwieczne pytanie: po co są studia prawnicze. Tradycyjnie, jak to wśród prawników, pojawiło się więcej poglądów niż dyskutantów. Każdy z nich, na wszelki wypadek, dysponował jeszcze poglądem zapasowym, niejako substytutem poglądu właściwego.

Spór dotyczył przecież kwestii fundamentalnej, czyli tego, z czym absolwent studiów prawniczych ma – poza tytułem magistra prawa – opuścić mury uczelni. Adwokaci, radcowie prawni czy doradcy podatkowi domagali się wiedzy, ale też minimum prawniczych umiejętności.

„Absolwent prawa ma umieć napisać podstawowe pismo i trafnie ustalić właściwość sądu czy urzędu, do którego je kieruje” – ten postulat wybrzmiewał bardzo często.

Nieco rzadziej pojawiał się głos, że do praktycznego przygotowania służą praktyki, staże czy aplikacje.

Cały czas uważam, że studia prawnicze powinny być czasem wszechstronniejszej edukacji – przydadzą się filozofia (nie tylko prawa), socjologia i psychologia. Warto poświęcić czas historii Europy, bo ona jest obecnie fragmentem naszej tożsamości. Etyka, retoryka, umiejętność twórczego pisania – tego także powinny uczyć studia.

Nie zapominajmy o komunikacji i budowaniu opowieści. Prawnik nie tylko ma słuchać, ale i wysłuchać. Ma tworzyć właściwą narrację.

A pamięciowa znajomość wciąż zmieniających się przepisów? Byłbym ostrożny, to nie jest nauka anatomii. Wyszukiwarki przepisów nosimy przecież ze sobą, w smartfonach. Technologia jest wszędzie.

Zjazd nie abstrahował od wyzwań codzienności, tym bardziej mierzył się z przyszłością. Studia prawnicze wciąż trwają pięć lat. Połowa dekady to w tak dynamicznie zmieniającym się świecie spory kawałek wieczności. Dodajmy do tego około trzech lat aplikacji i proces kształcenia potrwa tyle, ile nauka w szkole podstawowej. Dla przedstawicieli generacji Z te osiem lat to wieczność. Ta wieczność musi być dla nich atrakcyjnym czasem.

Kolejnym wyzwaniem jest rola narzędzi opartych na sztucznej inteligencji. Być może ten proces sprawi, że zapotrzebowanie na prawników zacznie maleć, a pożądanymi umiejętnościami będą praca projektowa, komunikacja i zarządzanie, a nie pamięciowa znajomość przepisów. Prawnik będzie zlecał i zarządzał zarówno swoimi żywymi współpracownikami, jak i tymi cyfrowymi.

Być może studia prawnicze, zamiast ścigać się ze sztuczną inteligencją, powinny rozwijać inteligencję ludzi? Tę emocjonalną również. Może wtedy nie będziemy bać się przyszłości.

Autor jest adwokatem, członkiem zarządu Fundacji INPiS, obywatelskim Sędzią Roku 2015 r.

Miałem zaszczyt uczestniczyć w Ogólnopolskim Zjeździe Dziekanów Wydziałów Prawa uczelni publicznych i niepublicznych odbywającym się w początku czerwca w Katowicach.

Organizatorem był Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, moja Alma Mater. Uczelnia, która w latach dziewięćdziesiątych kształciła masowo prawników w sposób nieszczególnie przyjazny.

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?