Jarosław Gwizdak: Kalosze i fartuchy

Nadszedł już czas specjalizacji prawników, nie można znać się na wszystkim. Zastanawiam się tylko, w którym momencie kształcenia ją wdrażać.

Publikacja: 12.06.2024 04:35

Jarosław Gwizdak: Kalosze i fartuchy

Foto: Adobe Stock

Pisałem tydzień temu o triumfalnym powrocie Teatru Telewizji (publicznej), ale nie tylko ona wraca do ustawowej misji. Moja kiedyś absolutnie ulubiona i jedyna stacja radiowa – Program Trzeci Polskiego Radia – również staje się „dobrą Trójką”.

Nie, nie mam tu na myśli powrotu wszystkich prowadzących i znanych audycji – tacy dziennikarze jak Marek Niedźwiecki, Wojciech Mann czy Jerzy Sosnowski nadal są w innych rozgłośniach i kultowej Listy Przebojów Trójki czy rozmaitych „Manniaków” już nie usłyszymy. Chodzi mi o to, że Trójka na nowo staje się radiem, którego dobrze się słucha. Radiem, które zaciekawia i zmusza do myślenia.

Czytaj więcej

Jarosław Gwizdak: Nie chciał, ale musiał

Zmuszony poczułem się na przykład w czerwcową niedzielę, słuchając wczesnopopołudniowej audycji z udziałem znanych botaników, przy okazji szefów polskich ogrodów botanicznych. Sam się zdziwiłem, jak mnie – człowieka z lekcji biologii pamiętającego głównie szkolne akwarium – wciągnęła rozmowa specjalistów.

Pokroimy łodyżkę, obejrzymy nasionko

Jednym z tematów audycji była wzrastająca popularność ogrodów botanicznych, nie tylko w ścisłym sezonie wakacyjnym.

Ogrody dla zwiększenia swojej popularności organizują również szereg dodatkowych atrakcji takich jak koncerty czy święto wielkiej dyni. „Zupełnie jak „festiwal rozpraw sądowych”, niedawno anonsowany przez jedno z sędziowskich stowarzyszeń” – przemknęło mi przez głowę.

Nie to było dla mnie w audycji najważniejsze. Usłyszałem bowiem o podziale (zapewne nie przez mitozę) środowiska botaników na dwie (nieformalne) specjalizacje. Jedni to kaloszowcy, zaś drudzy to fartuchowcy. Dawno nie usłyszałem tak trafnego i przemawiającego do wyobraźni opisu.

Myślę, że czytelnik domyślił się też od razu. Kaloszowcy to ci, którzy działają w terenie, poruszają się po – często podmokłych i błotnistych – lasach, łąkach czy polach. Tam obserwują przyrodę w akcji i naturalnym środowisku. Są jej gośćmi. Podglądają.

Fartuchowiec spędza swój czas w laboratorium. Jego narzędziami są skalpel i mikroskop, „szkiełko i oko”. To, co podgląda na łące kaloszowiec, fartuchowiec wnikliwie bada i opisuje.

Wciąż rozmyślam o kształceniu prawników. Zastanawia mnie tworzenie w liceach klas prawniczych, dumam nad programem wciąż powstających studiów prawniczych na poszczególnych uczelniach (że u nas praktyczne, a gdzie indziej europejskie, a u nich nowe technologie). Dziwię się, że aplikanci krajowej szkoły nie przepadają za symulacjami rozpraw w procesie kształcenia. Czasem ze zgrozą, czasem z rozbawieniem czytam, jak wyglądają zajęcia na aplikacjach korporacyjnych.

Odpowiedni moment

Uważam, że nadszedł już czas specjalizacji prawników i nie można znać się na wszystkim. Zastanawiam się tylko, w którym momencie kształcenia najlepiej wdrażać taką specjalizację, i nie uważam, że ma się to dziać na początku studiów.

Myślę, że podział botaników jest podpowiedzią również dla kształcenia i kształtowania prawników. Weźmy prawniczych kaloszowców – ich podstawowym zadaniem jest kontakt z klientem, budowa relacji, negocjowanie czy mediowanie. Taki prawnik-kaloszowiec działa wśród ludzi, a dzięki kaloszom zbytnio się nie ubrudzi i nie przemoknie.

Inaczej prawnik-fartuchowiec. Od razu widzę tzw. „in-house” prawników, pracujących dla biznesu, analizujących setki stron kontraktów czy dokumentacji zamówień publicznych. Albo sędziowie sądów odwoławczych – zwłaszcza administracyjnych. Do prawniczego fartucha od razu dodałbym im zarękawki. Praca analityczna, głęboka, wymagająca właśnie „dzielenia prawniczego włosa na czworo”.

Podział jest oczywiście nieostry – na przykład sędzia pierwszej instancji powinien mieć cechy kaloszowca – umieć słuchać i rozumieć, działać proaktywnie na sali rozpraw. Jednak podczas orzekania, a zwłaszcza analizy akt musi też być fartuchowcem – wnikliwie oceniając materiał dowodowy.

Myślę, że właśnie w okresie aplikacji warto byłoby zastanawiać się, czy adepci prawniczych zawodów są bardziej kaloszowcami czy fartuchowcami. Znając ich predyspozycje można wówczas albo rozwijać i doskonalić posiadane już cechy, albo uzupełniająco wzmacniać pozostałe. Być może to jest nowy sposób na kształcenie prawników? Gdybym był decyzyjnym fartuchowcem, na pewno bym to przeanalizował, ale póki co wzuwam moje kalosze, żeby znowu pójść z kimś pogadać.

Autor jest adwokatem, członkiem zarządu Fundacji INPiS, obywatelskim Sędzią Roku 2015 r.

Pisałem tydzień temu o triumfalnym powrocie Teatru Telewizji (publicznej), ale nie tylko ona wraca do ustawowej misji. Moja kiedyś absolutnie ulubiona i jedyna stacja radiowa – Program Trzeci Polskiego Radia – również staje się „dobrą Trójką”.

Nie, nie mam tu na myśli powrotu wszystkich prowadzących i znanych audycji – tacy dziennikarze jak Marek Niedźwiecki, Wojciech Mann czy Jerzy Sosnowski nadal są w innych rozgłośniach i kultowej Listy Przebojów Trójki czy rozmaitych „Manniaków” już nie usłyszymy. Chodzi mi o to, że Trójka na nowo staje się radiem, którego dobrze się słucha. Radiem, które zaciekawia i zmusza do myślenia.

Pozostało 85% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Wzięli i popsuli
Rzecz o prawie
Zbigniew Ćwiąkalski: W prawie karnym są przepisy, które nie mogą się ostać
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Mecenasie, gdzie jesteś?
Rzecz o prawie
Robert Damski: Metoda na wnuczka
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Ustawa naprawcza kodeksu nie naprawia
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje