Marek Domagalski: Sędzia nie cofa się na wygodniejsze stanowisko

Powołanie sędziowskie nie jest zwykłą umową o pracę, a nawet w tych wypadkach nie można jednostronnie zmienić obowiązków. Tym bardziej nie ma tego prawa sędzia.

Publikacja: 28.02.2024 02:00

Marek Domagalski: Sędzia nie cofa się na wygodniejsze stanowisko

Foto: Fotorzepa / Marian Zubrzycki

Sędzia nie może nawet dać odczuć, że chce przejść na wygodniejsze stanowisko, choćby do sądu niższej instancji. A tym bardziej nie może tego robić w atmosferze presji środowiska.

W sporze o sądy pojawiły się na razie pierwsze wnioski sędziów o cofnięcie ich awansu do sądu wyższego szczebla z rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Jedna z takich osób publicznie nawet przyznała, że wiedziała, że ta nominacja „będzie do potwierdzenia”. Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska wytknęła przy tej okazji, że nie wie, czy w Polsce znalazłby się w ogóle sędzia powołany w niewadliwej procedurze, a dotyczy to zarówno tzw. nowych, jak i starych sędziów. I przypominała wyroki TK, w których wytknięto braki w procedurze wyłaniania kandydatów na sędziów.

Czytaj więcej

Piotr Mgłosiek: Konwersje neosędziów

To zresztą nie nowość, że ten puryzm nominacyjny jest selektywnie wypominany.

Ważniejsze, że polski sędzia jest powoływany na określone stanowisko. Ile to mówiono, aby sędziów nie przesuwać, nie delegować bez potrzeby, aby zapewnić im pewny status – w interesie wymiaru sprawiedliwości. Można oczywiście wyobrazić sobie ustawowy tryb zmiany zakresu obowiązków, ale nie faktyczne degradowanie sędziego do sądu niższego szczebla, choćby na jego wniosek, bo chodzi nie o prywatne, ale publiczne obowiązki.

Po ludzku patrząc, być może niektórzy sędziowie mogą dojść do wniosku z czasem, że po awansie czy to z powodu prawnych zastrzeżeń czy zwyczajnej zawiści, presja sędziowskiego środowiska im zbytnio ciąży. Ale tak jak żołnierz nie może powiedzieć na polu bitwy, że zrobił błąd, zaciągając się do wojska na ochotnika, tak sędzia nie może dezerterować, bo jego praca okazała się trudna. Jeśli sędzia nie daje rady na danym stanowisku, to w ramach wewnętrznego podziału zadań w sądzie zapewne jest możliwa jakaś zmiana ich zakresu, nie mówiąc, że może się zrzec sędziowskiego stanowiska.

Co najgorsze, w tym podminowanym politycznie sporze pojawić się mogą zarzuty i wątpliwości, czy wyroki wydane z udziałem sędziego, który kwestionuje własne powołanie, są ważne. Sędzia, jak każdy człowiek, może popełnić błąd, bywa zresztą, że tuż po podpisaniu wyroku zmienia zdanie, co zaznacza w uzasadnieniu, ale to nie zmienia wyroku.

W wypadku „rezygnacji” z sędziowskiego awansu sędzia podważałby własne orzeczenia.

Sędzia nie może nawet dać odczuć, że chce przejść na wygodniejsze stanowisko, choćby do sądu niższej instancji. A tym bardziej nie może tego robić w atmosferze presji środowiska.

W sporze o sądy pojawiły się na razie pierwsze wnioski sędziów o cofnięcie ich awansu do sądu wyższego szczebla z rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Jedna z takich osób publicznie nawet przyznała, że wiedziała, że ta nominacja „będzie do potwierdzenia”. Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska wytknęła przy tej okazji, że nie wie, czy w Polsce znalazłby się w ogóle sędzia powołany w niewadliwej procedurze, a dotyczy to zarówno tzw. nowych, jak i starych sędziów. I przypominała wyroki TK, w których wytknięto braki w procedurze wyłaniania kandydatów na sędziów.

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?