Sędzia nie może nawet dać odczuć, że chce przejść na wygodniejsze stanowisko, choćby do sądu niższej instancji. A tym bardziej nie może tego robić w atmosferze presji środowiska.
W sporze o sądy pojawiły się na razie pierwsze wnioski sędziów o cofnięcie ich awansu do sądu wyższego szczebla z rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Jedna z takich osób publicznie nawet przyznała, że wiedziała, że ta nominacja „będzie do potwierdzenia”. Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska wytknęła przy tej okazji, że nie wie, czy w Polsce znalazłby się w ogóle sędzia powołany w niewadliwej procedurze, a dotyczy to zarówno tzw. nowych, jak i starych sędziów. I przypominała wyroki TK, w których wytknięto braki w procedurze wyłaniania kandydatów na sędziów.
Czytaj więcej
To zresztą nie nowość, że ten puryzm nominacyjny jest selektywnie wypominany.
Ważniejsze, że polski sędzia jest powoływany na określone stanowisko. Ile to mówiono, aby sędziów nie przesuwać, nie delegować bez potrzeby, aby zapewnić im pewny status – w interesie wymiaru sprawiedliwości. Można oczywiście wyobrazić sobie ustawowy tryb zmiany zakresu obowiązków, ale nie faktyczne degradowanie sędziego do sądu niższego szczebla, choćby na jego wniosek, bo chodzi nie o prywatne, ale publiczne obowiązki.