Jarosław Gwizdak: Cóż, prawnicy nie mieli szczęścia

Czyżby polska praworządność interesowała pięć tysięcy osób? Na pewno jest nas więcej!

Publikacja: 04.07.2023 11:23

Jarosław Gwizdak: Cóż, prawnicy nie mieli szczęścia

Foto: Adobe Stock

Najważniejsze w życiu to mieć szczęście. Jak wiadomo, zabrakło go pasażerom Titanica czy ostatnio pięciu śmiałkom, którzy batyskafem Titan niedawno zwiedzali jego szczątki. A ponoć mieli wszystko inne – pieniądze i zdrowie.

Nie da się ukryć, że szczęścia nie mam też ja, opisując gdański III Kongres Prawników Polskich jakiś czas po jego zakończeniu. Ale przede wszystkim nie mieli go niestety organizatorzy gdańskiego spotkania prawników.

Jak to? Prawnicy nie mają szczęścia? Zdziwieniu czytelnika zupełnie się nie dziwię. Wyjaśniam: sobota 24 czerwca 2023 r. na tyle kipiała wydarzeniami – tak w kraju, jak i zagranicą – że bardzo trudno było zainteresować kongresem kogoś innego niż jego uczestników. Tych na miejscu i tych internetowych.

Czytaj więcej

Wojciech Tumidalski: Gwiezdne wojny polskich prawników

Trudno było pasjonować się praworządnością, gdy w Rosji miał się zaczynać krwawy zamach stanu. Trudno interesować się światem polskiego prawa, gdy niemal wszystkie partie polityczne odbywały w sobotę swoje konwentykle, skwapliwie relacjonowane przez media.

Organizatorzy nie przejęli się jednak konkurencją. Zresztą prawnicy z założenia nie przejmują się niczym spoza swojego świata. Te typy tak mają. Kongres się odbył, mowy i prezentacje wygłoszono i pokazano uczestnikom.

Czym jesteście zmęczeni?

Bardzo mocno poruszyło mnie otwierające Kongres wystąpienie prezesa Iustitii, sędziego Krystiana Markiewicza. Markiewicz zapytał prawników wprost: czym jesteście zmęczeni? Pytał tych, którzy się nie angażują, tych, którzy oświadczają, że męczą ich zmagania o praworządność. Czy męczy was przynależność do Unii Europejskiej? Trójpodział władzy? – grzmiał prezes z mównicy w Europejskim Centrum Solidarności.

Wątpiącym i zmęczonym przeciwstawiał drogę obecnego w Gdańsku prokuratora Krzysztofa Parchimowicza. Drogę przez represje, zawieszenia i postępowania dyscyplinarne. Drogę, którą prokurator kroczy od lat i wciąż nie widać setek jego naśladowców.

Nie tylko jednak indywidualne wybory i postawy były przedmiotem debaty i wystąpień prelegentów. Relację między polskim trybunałem a europejskimi sądami (zwłaszcza TSUE) znakomicie podsumował profesor Mirosław Wyrzykowski, mówiąc, że kiedyś te sądy były w zgodnym duecie, a teraz to jest duel (ang. pojedynek).

No właśnie, sąd konstytucyjny kwestionuje europejski porządek, pojedynkując się na argumenty i interpretacje z Trybunałem w Luksemburgu. Kraje Unii od momentu powołania TSUE stosują tzw. dialog orzeczniczy, interpretując unijne prawo, stosując je lub pytając trybunał o wykładnię krajowych przepisów.

My w Polsce wiemy oczywiście lepiej i „nie będą nam w obcych językach”. Dialog na poziomie trybunałów już porzuciliśmy. Co ciekawe, od pewnego czasu zdecydowanie wzrasta liczba orzeczeń polskich sądów powszechnych, w których powołują się na przepisy unijne czy pomijają polskie uregulowania.

I co dalej?

Piszę o Kongresie felieton, a nie sprawozdanie z jego przebiegu. Skupię się na koniec na kilku pytaniach, które sam sobie zadawałem, siedząc w ławie obserwatora. Nie wiem, czy formuła gdańskiego wydarzenia (i poprzednich kongresów prawników) już się nie wyczerpała.

Brakowało mi chociaż minimalnej dyskusji i wymiany poglądów, wolnej trybuny jak podczas Nadzwyczajnego Kongresu Sędziów, gdzie głos mógł zabrać każdy chętny.

Mam też zastrzeżenia do języka i poziomu zaawansowania debaty na Kongresie. Była to bowiem dyskusja dla „średniozaawansowanych w praworządności”. Postronny słuchacz czy obserwator mógł po dwóch, trzech wystąpieniach zgubić się w gąszczu orzeczeń, proponowanych przepisów czy subtelnych i mniej subtelnych metafor. Mówili zresztą o tym już na początku obrad prof. Adam Bodnar i prof. Margaret Satterthwaite – specjalna sprawozdawczyni ONZ ds. niezależności sędziów i prokuratorów.

Nie tylko według autorytetów ważna jest opowieść o wartości praworządności, wciągniecie do dyskusji jak największej grupy ludzi. Odpowiedzialność prawników to codzienne, żmudne wyjaśnianie znaczenia podziału władz, niezależności sądów i rządów prawa. Zgadzam się z tym w pełni.

Ostatnia panelistka kongresu, Małgorzata Szuleka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka mówiła wiele o czekającym nas (oby!) procesie powrotu do praworządności. Przestrzegała, aby nie iść na skróty i nie opierać się na emocji czy pragnieniu odwetu. Bo powrót do praworządności musi być przede wszystkim legalny i… praworządny.

Pisząc ten felieton, uzupełniałem swoje notatki również internetową transmisją Kongresu. Licznik oglądających zatrzymał się na razie na 1600 wyświetleniach. Facebook Iustitii zanotował ich 2200. W sali konferencyjnej ECS może zasiąść 417 osób, tyle z pewnością było nas na miejscu.

Nie, nie chcę wyciągać zbyt prostych wniosków, że polska praworządność interesuje jakieś pięć tysięcy osób. Na pewno jest nas więcej i nieważna jest ilość, ale jakość.

Na pewno? Nie mówmy tego influencerom ani patostreamerom, ani ich milionowej publiczności. Mogą tego nie zrozumieć.

Autor jest byłym sędzią, byłym prezesem sądu, członkiem zarządu Fundacji Inpris, Obywatelskim Sędzią Roku 2015

Najważniejsze w życiu to mieć szczęście. Jak wiadomo, zabrakło go pasażerom Titanica czy ostatnio pięciu śmiałkom, którzy batyskafem Titan niedawno zwiedzali jego szczątki. A ponoć mieli wszystko inne – pieniądze i zdrowie.

Nie da się ukryć, że szczęścia nie mam też ja, opisując gdański III Kongres Prawników Polskich jakiś czas po jego zakończeniu. Ale przede wszystkim nie mieli go niestety organizatorzy gdańskiego spotkania prawników.

Pozostało 91% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?