Stowarzyszenie Autorów ZAiKS jako organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi krytycznie odnosi się do umów typu buy-out i work for hire. Są to proponowane przez platformy mające siedziby w USA porozumienia, które podlegają tylko tamtejszemu prawu. Pierwsze z nich – jak wyjaśniła reprezentująca zrzeszenie prawniczka Anna Misiewicz – zakładają pełny wykup praw autorskich. Drugie zaś – będące czymś w rodzaju naszych umów o dzieło – pozbawiają twórcę autorstwa stworzonego przez niego utworu audiowizualnego. Na podstawie takiego porozumienia pierwotnym autorem staje się podmiot zamawiający, czyli na przykład platforma VOD.
Zakaz przenoszenia praw
– Takie rodzaje umów są niezgodne z prawem większości krajów europejskich, bo na przykład w Polsce obowiązują przepisy zakazujące przenoszenia prawa na przyszłe pola eksploatacji utworu. Polska ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych przewiduje też prawa niezrzekalne, przede wszystkim autorskie osobiste, ale też niezrzekalne prawa majątkowe, takie jak prawa do wynagrodzenia z tytułu eksploatacji utworu audiowizualnego dla jego współtwórców – wskazała ekspertka.
Choć w USA działają związki zawodowe i gildie walczące o prawa do dodatkowego wynagrodzenia, reprezentują one tylko swoich członków. Zaś europejski twórca, który do ich struktur nie należy, w zasadzie zrzeka się prawa do tego, co przysługiwałoby mu zgodnie z prawem kraju jego pochodzenia.
Czytaj więcej
Udostępnianie muzyki z pominięciem licencji ZAiKS staje się możliwe za sprawą niezależnych twórców.
– Dochodzenie swoich praw na postawie takich umów przed sądami amerykańskimi jest praktycznie finansowo nie do udźwignięcia dla indywidualnego twórcy. Niestety ci, którzy próbują opierać się takim zapisom, lub w jakikolwiek sposób je negocjować, trafiają często na czarne listy. Jeśli nie są to znane nazwiska, na których producentom zależy szczególnie, zastępowani są kimś innym – dodała Anna Misiewicz.