Często próbuje się szacować, jakimi kwotami migranci zasilają polską gospodarkę. Stosunkowo rzadko mówimy jednak o pozafinansowym wianie emigracji Polaków: nabywanych w innych krajach i transferowanych do Polski umiejętnościach, pomysłach, normach i wartościach.
W migrację zawsze wpisane jest doświadczenie nauki. Nawet osoba, która deklaruje, że wyjechała za granicę po to, by zarobić lub dorobić, codziennie się uczy: przez obserwację, komunikację z innymi czy po prostu robienie różnych rzeczy w przestrzeniach społecznych. Różnorodności społecznej doświadcza w pracy, w parku, czekając na dziecko pod szkołą, w kościele, na zakupach, w siłowni i restauracji.
Efekt zaskoczenia
Pierwszy okres pobytu za granicą przynosi zazwyczaj tzw. efekt zaskoczenia. „Świeży" emigrant dziwi się, zauważa odmienności, porównuje z polskimi doświadczeniami. Patrzy przy tym z pewnym dystansem na miejsce, z którego wyjechał; pewne rzeczy zaczyna doceniać, pewne krytykować. Perspektywa „lornetki" daje, do pewnego stopnia, możliwość zrozumienia, że mikrokosmos, z którego migrant wyjechał, jest częścią całego kosmosu. Krótko mówiąc, migracja zmusza ludzi do szerszego spojrzenia.
Pasywny obserwator czy innowator
Nie każdy jednak dziwi się i uczy za granicą tak samo. Są pasywni obserwatorzy, którzy widzą głównie pieniądze i wąski kontekst wokół siebie. Są tacy, którzy z przestrzeni społecznej nowego kraju instrumentalnie pobierają pomysły, umiejętności, sposób działania i powielają je tak, jak im wygodnie, a la carte. Ale są też tacy, którzy przejawiają zainteresowanie tym, co się dzieje dookoła, chcą się uczyć z sytuacji społecznych, w których się znajdą, i potem – poprzez wirtualne i realne kontakty – przekazują efekty codziennej nauki do Polski.
Ten przekaz nie zawsze jest intencjonalny, często pojawia się niejako przy okazji. Składają się na niego umiejętności, kompetencje, postawy, zależne od miejsca, kontekstu, możliwości, indywidualnych przeżyć. Jeżeli ktoś miał w miejscu pracy styczność z osobą faworyzowaną np. ze względu na kolor skóry, a pracującą gorzej niż inni, to prawdopodobnie wzmogą się w nim postawy rasistowskie. Jeżeli zaś ktoś miał szczęście trafić na szefa, który traktował zespół równo, doceniał i nadawał poczucie sensu wykonywanej pracy, prawdopodobnie będzie „zarażał" bliskich w Polsce tolerancją i otwartością na zróżnicowane społecznie grupy.