Podstawowy cel ustawy to osiągnięcie przez kraj neutralności klimatycznej do 2050 r. Przewiduje też tworzenie pięcioletnich „budżetów emisyjnych”, czyli limitów produkcji gazów cieplarnianych zarówno dla całego kraju, jak i dla poszczególnych sektorów gospodarki (np. elektroenergetyka, budownictwo). Limity mają być systematycznie obniżane aż do osiągnięcia neutralności klimatycznej. Mecenas Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, szefowa polskiego biura ClientEarth, określa projekt jako rodzaj „klimatycznego planu remontowego” dla Polski.
– Musimy przeprowadzić „remont”, który z jednej strony uodporni kraj na coraz gwałtowniejsze zjawiska atmosferyczne i uwolni od konieczności importu paliw z zagranicy, a z drugiej pozwoli skutecznie obniżyć emisje gazów cieplarnianych – tłumaczy Rudzińska-Bluszcz. Ma się to przełożyć na niższe ceny prądu, zmniejszyć ślad węglowy polskich towarów, pozwolić zachować konkurencyjność gospodarki i miejsca pracy, a nawet stworzyć nowe w „zielonych” branżach – dodaje ekspertka.
Propozycja zakłada przeznaczanie 1 proc. rocznego PKB (dziś to 36 mld zł) na ochronę klimatu, a także obowiązek dokonywania oceny ewentualnego negatywnego wpływu na klimat poważnych inwestycji (na wzór dzisiejszych ocen wpływu na środowisko). Zuzanna Rudzińska-Bluszcz zwraca uwagę, że dziś na sam import paliw kopalnych wydajemy 200 mld zł. Doktor Marcin Stoczkiewicz, dyrektor działu prawa ochrony środowiska w ClientEarth, wskazuje, że projekt, wzorem tych z innych państw, pozostawia rządzącym dużą swobodę w określeniu ścieżki dojścia do neutralności klimatycznej oraz użytych technologii.
Czytaj więcej
Tylko wyznaczone w ustawie cele pozwolą skutecznie koordynować politykę gospodarczą i środowiskową.
– Wprowadza za to silne mechanizmy kontrolne, aby cele ustawy zostały osiągnięte – mówi dr Stoczkiewicz. – Własna ustawa o ochronie klimatu da nam silniejszą pozycję w Brukseli w czasie rozmów o przyszłości gospodarki i miejsc pracy, funduszy na transformację energetyczną – dodaje.