Dobiegł końca pierwszy sezon serialu pt. Badanie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. W finale Państwowa Komisja Wyborcza zakwestionowała legalność wydatkowania 3,6 mln zł, co oznacza, że partia będzie musiała zwrócić taką kwotę, dostanie o ponad 10 mln zł mniejszy zwrot wydatków poniesionych na kampanię i o taką samą kwotę zostanie pomniejszona coroczna subwencja wypłacana z budżetu państwa. Jest pan zaskoczony?
Samą decyzją nie, bo już od połowy lipca wiele na to wskazywało, ale co do kwoty, jaka została zanegowana, to przyznam szczerze, że kilka zakładów przegrałem. Przewidywałem, że będzie to ok. miliona zł. Ten element zaskoczenia stanowi zakwalifikowanie jako element kampanii Zbigniewa Ziobry spotu sfinansowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości o nowelizacji kodeksu karnego, o wartości ponad 2,6 mln zł. Co do tego mam trochę wątpliwości, bo nie jest dla mnie do końca oczywiste, że była to ta forma promocji Zbigniewa Ziobry, którą ściśle można zakwalifikować jako agitację wyborczą. Powiedziałbym, że to jest tak „na granicy”.
Czytaj więcej
Państwowa Komisji Wyborcza odrzuciła sprawozdanie komitetu wyborczego Prawo i Sprawiedliwość. Partia będzie musiała zwrócić 3,6 mln zł. Do tego zwrot za poniesione wydatki na kampanię będzie niższy o ponad 10 mln zł. O taką kwotę zostanie też pomniejszona wypłacana rokrocznie subwencja.
Każda partia będąca u władzy ma przewagę w trakcie kampanii i jest bardzo cienka granica pomiędzy działalnością np. ministra, a agitacją wyborczą. Przed ostatnimi wyborami w opinii wielu osób ta granica była przekroczona w sposób nachalny, a i tak wydaje się, że PKW miała problem z tym, by jednoznacznie podciągnąć te zachowania pod przepisy kodeksu wyborczego. Świadczy o tym choćby dwukrotne przekładanie terminu wydania uchwały czy fakt, że nie podjęto jej jednogłośnie.
Rzeczywiście jest to bardzo niejednoznaczne. Przeczytałem uzasadnienie uchwały i nie jest dla mnie do końca jasne, dlaczego uznano ten spot za agitację, a innego nie. Nie chcę powiedzieć, ze doszło do nadinterpretacji, ale to pokazuje, że rzeczywiście mamy problem. Bo dla mnie ewidentne było to, że wykorzystywano zasoby publiczne do wspierania kampanii wyborczej, pytanie czy przy tej konstrukcji przepisów kodeksu wyborczego PKW ma jakieś pole do działania. Oczywiście takie sytuacje, jak namawianie do głosowania przez Jarosława Kaczyńskiego na piknikach wojskowych, jest łatwe do zakwalifikowania i tutaj nie powinno być problemów co do oceny tej sytuacji.