W czwartek Państwowa Komisja Wyborcza zakwestionowała sprawozdanie PiS z kampanii przed zeszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. PKW dopatrzyła się nadużyć na 3,8 mln zł, co oznacza, że partia będzie musiała zwrócić tę kwotę do Skarbu Państwa. Oprócz tego otrzyma o 10,8 mln zł mniejszą dotację stanowiącą zwrot wydatków poniesionych na kampanię, o taką samą kwotę zostanie też obniżona coroczna subwencja wypłacana PiS do końca kadencji. W sumie ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego straci co najmniej 57,6 mln zł. Co najmniej, bo, jak pisaliśmy już na łamach „Rzeczpospolitej”, w kolejnych tygodniach PKW będzie badać roczne sprawozdanie finansowe samej partii, a jego ewentualne odrzucenie może skutkować pozbawieniem Prawa i Sprawiedliwości subwencji w kolejnych latach.
Czytaj więcej
PKW zdecydowała o pozbawieniu Prawa i Sprawiedliwości 57,6 mln zł. Ale to nie wszystkie konsekwencje.
Partia wpadła więc w poważne kłopoty finansowe i by sobie z nimi poradzić, zachęca do wpłat nie tylko posłów (ci mają „dobrowolnie” dotować ją kwotą 1000 zł miesięcznie) i europarlamentarzystów (5 tys. zł miesięcznie) ale i zwykłych obywateli. Apel w tej sprawie pojawił się na stronie PiS, rozpowszechniali go też w mediach społecznościowych posłowie tej partii
Czy zachęcanie do wpłat na PiS to zbiórka publiczna?
Roman Giertych, adwokat i zarazem poseł Koalicji Obywatelskiej, zapowiedział nawet złożenie zawiadomienia do prokuratury w sprawie naruszenia przepisu o zakazie prowadzenia zbiórek publicznych przez partie polityczne. Radosław Fogiel, poseł PiS, odpiera jednak ten zarzut wskazując, że podanie numeru konta partii z prośbą o wpłaty nie jest zbiórką publiczną. Sam zresztą upublicznił na portalu X (dawniej Twitter) dowód przelewu na kwotę 1000 zł na konto PiS.
Poważne wątpliwości budzi jednak coś innego – przedstawiciele PiS wskazują, by w tytule przelewu podawać nie tylko imię i nazwisko, ale też numer PESEL. Taka informacja widnieje też w „instrukcji” dla potencjalnych darczyńców, na stronie internetowej Prawa i Sprawiedliwości.