Zaskoczyło. Choć najmniej z powodów, o których być może pani myśli. To śledztwo, o którym rozmawiamy, zostało wszczęte przed zmianami w prokuraturze, na żądanie byłego prokuratora regionalnego w Warszawie Jakuba Romelczyka. Pozycja zawodowa prokuratora Romelczyka – co nie jest moją opinią, a faktem – była swojego czasu wprost proporcjonalna do lojalności, którą okazywał prokuratorowi generalnemu Zbigniewowi Ziobrze i politykom Suwerennej Polski. Dodatkowo sprawa, o której rozmawiamy, zyskała już swego rodzaju rozgłos medialny. Więc z tego punktu widzenia spodziewałam się, że będę przesłuchiwana albo że prokuratura podejmie innego rodzaju czynności dowodowe, żeby to wyjaśnić. Zresztą cały czas na to liczę. Chciałabym, żeby prokurator prowadzący śledztwo zajął się istotą tej sprawy, czyli weryfikacją, czy moje działanie polegające na wysyłaniu pism procesowych do sądów, na podstawie obowiązujących przepisów prawa, niebędące działaniem na szkodę interesu publicznego i niewyrządzające w nim żadnej szkody, wręcz przeciwnie – podjęte w celu ochrony praworządności, praw obywateli i w interesie społecznym – stanowiło przekroczenie uprawnień ścigane przez kodeks karny.
Dlaczego o tym pani mówi?
Bo tylko zachowanie mające te cechy, zachowanie szkodliwe społecznie, może stanowić przestępstwo określone w art. 231 k.k. Mam nieodparte wrażenie, że o tych najbardziej kluczowych okolicznościach dla bytu przestępstwa zapomnieli nie tylko prokuratorzy prowadzący śledztwo, ale również inni prawnicy publicznie komentujący tę sprawę. A przechodząc do sedna – tak, jestem zaskoczona zatrzymaniem mojego komputera i drukarki właśnie z tego powodu. Rozważałam nawet złożenie zażalenia do sądu na tę czynność. Bo czego dowodem ma być zatrzymany sprzęt, jeśli okoliczność, czy coś zostało wydrukowane na służbowym komputerze, czy też wysłane z biura podawczego prokuratury, dla oceny prawnokarnej tego, co zrobiłam, nie ma najmniejszego znaczenia? Owszem, naruszyłam wewnętrzne zarządzenia dotyczące obiegu korespondencji służbowej, tyle że w inny sposób te pisma procesowe w ogóle nie opuściłyby prokuratury. Dlaczego? Czy mam przypomnieć, w jakich okolicznościach zabrano mi śledztwo w sprawie wyborów kopertowych? Tym razem o to postarała się ówczesna prokurator rejonowa Monika Laskowska, która natychmiast zaczęła wycofywać z sądów złożone przeze mnie pisma procesowe. W tej sprawie wystarczyło mnie wezwać na przesłuchanie, żebym mogła odnieść się do wszystkich faktów. Tymczasem prokuratorzy z Wydziału Spraw Prokuratury Krajowej podjęli pokazową akcję, która owszem, ciekawie wygląda w mediach, ale w żaden sposób nie zbliża ich do wyjaśnienia sprawy. A tego wszyscy oczekujemy. A ja dodatkowo liczę, że zajmą się też zachowaniem prokurator rejonowej Warszawa-Mokotów, do której przecież został skierowany wniosek ówczesnego posła Bartłomieja Sienkiewicza i która nic z nim nie zrobiła. Zaniechanie tego rodzaju, ewidentnie na szkodę interesu publicznego, w mojej ocenie może być oceniane jako niedopełnienie przez nią obowiązków służbowych.
Postępowanie, o którym rozmawiamy, nie jest jedynym, które pani dotyczy. Rzecznik prasowy Sądu Najwyższego potwierdził właśnie, że do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN wpłynęło pismo prokuratora regionalnego w Łodzi o wycofaniu wniosku o uchylenie pani immunitetu w śledztwie dotyczącym ujawnienia informacji z prowadzonego postępowania karnego osobom nieuprawnionym. Nie ma podstaw do kierowania wniosku o uchylenie immunitetu prokurator Ewy Wrzosek – uważa Dariusz Korneluk, prokurator krajowy. Co pani na to? To słowa, na które pani czekała?
Rzeczywiście taka informacja pojawiła się publicznie, ale nie mam na ten temat większej wiedzy. 23 kwietnia ma się odbyć wcześniej wyznaczone posiedzenie, na którym, jak myślę, sąd będzie procedował ten wniosek. Dla mnie i moich obrońców od samego początku sytuacja w tej sprawie jest jasna. Nie popełniłam żadnego przestępstwa, nie ujawniłam żadnych prawnie chronionych tajemnic śledztw, za to w nielegalny sposób inwigilowano mnie Pegasusem i zmanipulowano materiał dowodowy tylko dlatego, że wówczas było takie zapotrzebowanie polityczne i znaleźli się prokuratorzy, którzy gorliwie je zrealizowali. W mojej ocenie ten wniosek nigdy nie powinien trafić do Sądu Najwyższego. Przez prawie rok byłam odsunięta od pracy, obniżono mi wynagrodzenie i nadal toczy się tożsame postępowanie dyscyplinarne. Warto przypomnieć, że prokuratorka, z którą rzekomo wspólnie miałam popełnić ten czyn zabroniony, już wcześniej została uwolniona od odpowiedzialności w tej sprawie, bo Sąd Najwyższy nie uwzględnił wniosku prokuratury o uchylenie jej immunitetu. Z prawnego punktu widzenia ta właśnie decyzja jest decydująca i ma bezpośredni wpływ na moją sprawę. Więc jakkolwiek sensacyjnie brzmi wycofanie przez prokuraturę wniosku o uchylenie mojego immunitetu, tak w rzeczywistości jest to oczywista prawna konsekwencja poprzedniej, już prawomocnej decyzji Sądu Najwyższego.