Zgodnie z prawem u każdego pracodawcy, który prowadzi działalność gospodarczą i zatrudnia co najmniej 50 osób, może powstać rada pracowników. W dobie pandemii działalność takich organów jest utrudniona, więc senatorowie postanowili poluzować niektóre wymogi.
Do tego jednak nie dojdzie. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", na początku grudnia miała miejsce w Senacie jedna z największych wpadek od początku kadencji. Projekt przygotowany przez rządzącą izbą koalicję pomyłkowo trafił do kosza. Zanim się to wydarzyło, prace nad projektem trwały pięć miesięcy. Zajmowały się nim aż trzy komisje, przeszedł pierwsze i drugie czytanie, a problemy nieoczekiwanie pojawiły się w czasie trzeciego, po którym miał trafić do Sejmu.
Wówczas dwóch senatorów KO Robert Dowhan i Adam Szejnfeld przypadkowo zagłosowało za odrzuceniem projektu. To wystarczyło, by trafił do kosza, bo rządząca Senatem opozycja ma tylko dwa głosy przewagi, a dwóch senatorów nie głosowało.
Robert Dowhan mówi, że jest mu „bardzo głupio" z powodu pomyłki. – Głosowałem zdalnie, a gdy zorientowałem się, że zrobiłem błąd, próbowałem jeszcze go skorygować. To moja pierwsza pomyłka w ciągu ośmiu lat – zaznacza.
Senator niezależny Krzysztof Kwiatkowski, który prowadził projekt w Senacie, mówi, że sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby nie niezrozumiały sprzeciw PiS wobec projektu. – Skoro wprowadziliśmy już inne ułatwienia, np. dla samorządu adwokackiego czy radcowskiego, dlaczego nie mogliśmy tego zrobić dla samorządu pracowniczego? – pyta.