Dlaczego Suwerenna Polska łączy się z PiS? Zbigniew Ziobro wyjaśnia

PiS i Suwerenna Polska wrócą do władzy i wróci wolna Polska! Rozliczymy nadużycia tych, którzy się ich dopuścili, zaczynając od Tuska i Bodnara - deklaruje Zbigniew Ziobro, Suwerenna Polska, poseł PiS, były prokurator generalny i minister sprawiedliwości.

Publikacja: 11.10.2024 04:30

Zbigniew Ziobro

Zbigniew Ziobro

Foto: PAP/Rafał Guz

Czy jest pan „wyrachowanym cynikiem grającym wyłącznie na siebie”, jak mówił o panu Michał Dworczyk z PiS?

Miałem dużą pokusę, by na tę zaczepkę odpowiedzieć. Postanowiłem jednak nie odpowiadać i o to samo poprosiłem kolegów w Suwerennej. Eskalacja napięcia wewnątrz Zjednoczonej Prawicy służyłaby bowiem Donaldowi Tuskowi. A jeśli chodzi o moje motywacje, do polityki trafiłem, inspirując się dziadkiem. Był żołnierzem kampanii wrześniowej i oficerem Armii Krajowej. Po wojnie został skazany na dożywocie przez stalinowskiego sędziego Schnepfa, wujka bliskiego współpracownika Tuska – ambasadora Ryszarda Schnepfa. Dziadek był dla mnie wzorem, jak należy pojmować patriotyzm.

Czy Suwerenna Polska połączy się z PiS, czemu w tym samym wywiadzie w TVN24 Dworczyk się sprzeciwiał?

Wszystkie nasze, tj. SP, diagnozy dotyczące polityki unijnej w stu procentach się potwierdziły. Mówiliśmy, że KPO będzie elementem nacisku, wykorzystanym przez eurokratów do obalenia demokratycznej władzy w Polsce. I tak się stało. Wskazywaliśmy, że rozporządzenie o tzw. praworządności będzie służyło do szantażu, zablokowania reform sądownictwa i ograniczenia suwerenności. I tak się stało. Ostrzegaliśmy, że dalsze zaostrzanie pakietu klimatycznego i Zielony Ład będą wykorzystane do ograniczenia konkurencyjności naszej gospodarki i pogorszenia sytuacji materialnej milionów Polaków. I to niestety też się dzieje. Mówiliśmy o konieczności bezkompromisowego sprzeciwu wobec forsowanej przez Unię Europejską agendzie LGBT i gender, i o konieczności obrony wartości chrześcijańskich. To, co się dzieje, potwierdza nasze diagnozy. Dziś, kiedy największa partia obozu Zjednoczonej Prawicy podobnie jak my ocenia unijne działania, pojawiły się przesłanki do połączenia obu stronnictw.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Po co PiS łączy się z Suwerenną Polską i dlaczego ma to sens

Wraca pan do polityki?

Wróciłem do żywych. Nastąpiła poprawa w zdrowiu, choć nie jestem w pełni sił i przechodzę bardzo intensywną rehabilitację. Proszę pamiętać, że zdiagnozowany u mnie złośliwy nowotwór z przerzutami, mimo radioterapii, chemioterapii i skomplikowanych operacji, które przeszedłem, i tak w ciągu pięciu lat odsyła na tamten świat ponad 60 procent chorych. Jestem jednak dobrej myśli. Daję z siebie wszystko, by znaleźć się w tej mniejszej, ale szczęśliwej statystycznej części. To dlatego wciąż poddaję się tak intensywnej rehabilitacji. Mój ostateczny powrót do polityki pozostaje jeszcze sprawą otwartą.

Czy Suwerenna Polska będzie miała własnego kandydata na prezydenta Polski? Czy wesprzecie tego, kto zostanie wskazany przez PiS?

Suwerenna Polska ma umowę z PiS, która zakłada, że poprzemy ich kandydata. Zawsze się wywiązywaliśmy z umów, choć o kandydacie będziemy dyskutować.

Kto jest najlepszym kandydatem PiS na prezydenta?

Ten, kto miałby największe szanse w drugiej turze i nie budziłby kontrowersji po żadnej ze stron obozu patriotycznego.

Mateusz Morawiecki byłby dobrym kandydatem na prezydenta?

Sprawę tę już dawno przeciął prezes Kaczyński, wskazując, że wiele badań nie daje żadnych szans Mateuszowi na zwycięstwo w drugiej turze.

Czytaj więcej

Jarosław Kaczyński: Mateusz Morawiecki kandydatem PiS na prezydenta? Zwycięstwo byłoby wynikiem jakiegoś cudu

Jarosław Kaczyński powiedział, że jeżeli wygracie wybory prezydenckie, to nie będziecie czekać do 2027 roku na przejęcie władzy. Co to znaczy?

Za tym przemawia szacunek dla demokracji. Jeśli wyniki wskażą na nową większość, to jest to logiczne.

Jarosław Kaczyński powiedział też w rozmowie w „W Sieci”: „Konstytucja uchwalona w 1997 roku upadła i potrzebne jest uchwalenie nowej” i przekonuje, że „potrzebny jest nowy akt zasadniczy, być może zastępczy, uchwalony w oczekiwaniu na większość dwóch trzecich”. Czy jako prawnik ma pan poczucie, że da się coś takiego przeprowadzić i „akt zastępczy”, który byłby obowiązujący, można stworzyć?

Datą graniczną w Polsce, oddzielającą demokrację od „demokracji walczącej”, jest 20 grudnia 2023 r. Wtedy minister Sienkiewicz, działając na polecenie Tuska, nielegalnie przejął władzę nad mediami publicznymi. Wyłączył nawet sygnał TVP, co zdarzyło się tylko w stanie wojennym i stało się symbolem tej władzy. Te działania w stu procentach miały charakter kryminalny. Przejęcie mediów odbyło się na drodze przestępstwa z jawnym i nieukrywanym pogwałceniem obowiązującej ustawy. I to był punkt krytyczny. Donald Tusk przekroczył Rubikon. Jak zauważył Jan Rokita, od 1989 roku żaden rząd nie pozwolił sobie na tak ostentacyjne łamanie prawa. Ustawy zawsze były bezpiecznikami zakreślającymi granice władzy rządzących. A dzisiaj przestały być respektowane i mamy do czynienia, cytując Rokitę, z „nowatorskim konceptem ograniczonego stanu wyjątkowego”.

Śledztwo prowadzone pod nadzorem prokuratora krajowego Dariusza Barskiego pozwoliło szybko zebrać dowody, by postawić zarzut pani notariusz, która pomagała w nielegalnym przejęciu mediów. Nieuchronnym krokiem prokuratorów byłoby postawienie zarzutów Sienkiewiczowi jako ministrowi kultury i Tuskowi jako premierowi. Oni to rozumieli. Przez dziesięć lat pełniłem urząd prokuratora generalnego, więc mogę panu z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, jakie byłyby to zarzuty. Po pierwsze – przekroczenia uprawnień ze szkodą dla interesu prywatnego i publicznego, celem osiągnięcia korzyści osobistych: politycznych i finansowych, poprzez zatrudnianie ludzi na różne stanowiska w TVP. Zgodnie z art. 231 par. 2 Kodeksu karnego grozi za to do dziesięciu lat pozbawienia wolności. Po drugie – zachowanie Tuska i Sienkiewicza wyczerpywało też znamiona art. 296 kk. Doszło bowiem do wyrządzenia szkody gospodarczej w wielkich rozmiarach w TVP i Polskim Radiu. Choćby przez utratę kontraktów reklamowych oraz drastyczny spadek oglądalności i słuchalności mediów publicznych. Ta szkoda, w dużej mierze nieodwracalna, może być mierzona stratami rzędu setek milionów złotych. Za przestępstwo z art. 296 kk grozi również do dziesięciu lat więzienia. Przyjmując twórczą interpretację przepisów o zorganizowanej grupie przestępczej, zastosowaną przez prokuratorów Adama Bodnara, działania te były realizowane przez zorganizowaną grupę przestępczą funkcjonującą w strukturach władzy publicznej, na czele której stoi Donald Tusk. Tak więc na tej podstawie można powiedzieć, że Tusk to szef zorganizowanej grupy przestępczej, działającej na szczytach władzy w Polsce.

Tusk, wiedząc, że śledztwo zmierza do takiego finału, niczym szczur dociśnięty do ściany wymusił na Bodnarze kolejne kryminalne działanie – bezprawne, przestępcze odwołanie Dariusza Barskiego z funkcji prokuratora krajowego, bez wymaganej ustawą zgody prezydenta. Wiedział bowiem, że prezydent takiej zgody nie wyrazi. Stąd ta desperacja i przekroczenie kolejnego punktu krytycznego. Kolejne przestępstwo jakim było nielegalne odsunięcie Barskiego. Tak więc biorąc pod uwagę wszystkie te wyżej opisane wydarzenia  można powiedzieć, że Tusk to szef zorganizowanej grupy przestępczej, działającej na szczytach władzy w Polsce.

Czytaj więcej

Czy Dariusz Barski ponownie spróbuje wejść do Prokuratury Krajowej?

Ale minister Bodnar przedstawił trzy opinie prawne, które bezsprzecznie uzasadniały odwołanie.

Proszę nie żartować. Przez wiele dni Adam Bodnar mówił Barskiemu o tych opiniach, wywierając nacisk, by sam się podał do dymisji. Nie przeszkadzało mu to w traktowaniu przez ten czas Barskiego jako pełnoprawnego prokuratora krajowego, wysyłając mu nawet oficjalne pisma. A nawet w dniu, w którym oświadczył Barskiemu, że on nigdy nie był prokuratorem krajowym, tylko pozostaje od lat prokuratorem w stanie spoczynku, trzy godziny wcześniej poprosił go o podjęcie decyzji, którą zgodnie z ustawą mógł podjąć wyłącznie prokurator krajowy. Chodziło o awansowanie prokuratora okręgowego Jacka Bilewicza na prokuratora Prokuratury Krajowej. Barski mógł podjąć taką decyzję tylko jako prokurator krajowy. Gdy ją podjął, to chwilę później dowiedział się od Bodnara, że rzekomo nigdy nie był prokuratorem krajowym. Można by się z tego pośmiać i powiedzieć: kabaret! Ale to są przecież kryminalne działania na szczytach władzy w Polsce. Wszystko po to, by uniemożliwić postawienie zarzutów aferzystom – Tuskowi i jego wspólnikom – którzy w kryminalny sposób, w bandycki sposób, bo z użyciem przemocy państwowej, z pomocą wynajętych firm ochroniarskich, przejęli Telewizję Polską i ją przy okazji zniszczyli. A opinie, o których pan wspomniał, przygotowały osoby, które są znane tylko z tego, że przygotowały te opinie i zostały potem powołane do rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa podległych Tuskowi. Znane są wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego, które rozstrzygnęły tą sprawę i przyjęły wykładnię przepisów wprowadzających do ustawy o prokuraturze. W świetle tych wyroków, wbrew twierdzeniom Bodnara, przepisy, które były podstawą powrotu Dariusza Barskiego do czynnej służby, nie wygasły. Dlatego ostatnia uchwała Izby Karnej Sądu Najwyższego nie mogła być inna. Barski dalej pełni funkcję prokuratora krajowego, a Korneluk fałszywie się za niego podaje.

Minister Bodnar przekonuje, że to nie jest wyrok Sądu Najwyższego, bo nie wydali go sędziowie.

Nawet w najbardziej ponurym okresie stalinowskim nie zdarzyło się, aby minister sprawiedliwości komunistycznego reżimu powiedział, że niewygodny dla nich wyrok nie istnieje, a wydający go sędziowie nie są sędziami. Nawet wówczas zachowywano pozory i niewygodne dla władzy wyroki były eliminowane na drodze prawnej, a nie w wyniku politycznych oświadczeń ministra. Dam inny przykład – najbardziej haniebne wyroki komunistyczne skazujące na śmierć polskich patriotów, jak gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, obowiązywały w polskim porządku prawnym do czasu, aż w wyniku wznowienia postępowań zostały uchylone przez właściwe sądy. Tymczasem Bodnar postawił się ponad wszystkim. Tak jak Kaligula ogłosił konia senatorem, tak Bodnar przyznał sobie kompetencje decydowania, kto jest prokuratorem krajowym, kto sędzią i który wyrok obowiązuje, a który nie. Jeśli Bodnar miałby rację, że nielegalnie powołałem Barskiego na funkcję prokuratora krajowego, to przecież powinien niezwłocznie wszcząć postępowania karne w związku z popełnieniem przeze mnie przestępstwa albo złożyć przynajmniej zawiadomienie. Bo przecież to byłaby gigantyczna afera, o skutkach dotykających cały system sprawiedliwości i tysiące spraw. Barski podejmował setki decyzji, nie tylko w sprawie podsłuchów, ale także powoływał szefów prokuratur, którzy decydowali np. o przedłużaniu śledztw. Jeśli Bodnar ma rację, a nie ja, to wszystkie te działania są nielegalne. Każdy podpis Barskiego byłby tak samo nieważny jak podpis losowo wybranego spacerowicza, który akurat przechodził koło prokuratury. Biorąc pod uwagę tak wielkie konsekwencje, nie da się logicznie wyjaśnić, dlaczego Bodnar nie podjął w tej sprawie śledztwa. Wiem jednak dlaczego – bo doskonale wie, że działałem zgodnie z prawem, a to on wraz z Tuskiem je złamał i popełnił ciężkie w skutkach przestępstwo. Śledztwo by to wykazało.

Czytaj więcej

Nowy spór o Sąd Najwyższy. Manowska odpowiada Tuskowi. Do akcji wkracza Bodnar

Pan sobie nie ma nic do zarzucenia, jak chociażby w kwestii Funduszu Sprawiedliwości czy tego, że był pan posłem i jednocześnie prokuratorem?

W kwestii Funduszu Sprawiedliwości wielkie zasługi mają moi zastępcy, zwłaszcza Marcin Romanowski. Znając efekty ich pracy, bo byłem ich zwierzchnikiem, chętnie ich sukcesy przypiszę też politycznie sobie. Wystarczy wspomnieć, że obejmując Ministerstwo Sprawiedliwości po rządach Platformy, zastaliśmy zaledwie kilkanaście ośrodków pomocy prawnej, a my stworzyliśmy całą sieć w kraju, ponad 300 takich punktów, które świadczą codziennie pomoc dla potrzebujących. Kierowaliśmy ogromne środki na pomoc ochotniczym strażom pożarnym, które, jak pokazują statystyki, w większości jako pierwsze docierają na miejsce wypadków drogowych i pożarów, ratując życie i mienie ofiar, a także udzielając pierwszej pomocy medycznej.

Ale od tego są inne środki i fundusze. Fundusz Sprawiedliwości miał służyć ofiarom przemocy, a w praktyce stał się kopalnią środków dla pańskich ludzi i organizacji powiązanych.

To Platforma Obywatelska wprowadza w błąd, twierdząc, że chodzi tylko o ofiary przemocy. Fundusz nie ogranicza się tylko do ofiar przemocy, ale wspiera wszystkie ofiary każdego potencjalnego przestępstwa – podpalenia, wypadku drogowego czy przestępstw nieumyślnych jak np. zaniechanie zabezpieczenia instalacji gazowej, której awaria wywołała pożar. Proszę sprawdzić w ustawie, a nie wierzyć kłamstwom Platformy i hejtowi Romana Giertycha. Na straże pożarne przekazaliśmy ponad 260 mln złotych, a Platforma zero. Widział pan wozy strażackie ratujące powodzian? Wiele z nich ma plakietki, że zakup sfinansował Fundusz Sprawiedliwości. Widziałem wstrząsającą akcję takiego wozu strażackiego, którego załoga uratowała życie czteroosobowej rodzinie. A Platforma teraz bezczelnie twierdzi, że pieniądze, które daliśmy tym strażakom, zostały przez nas ukradzione. Gdyby Bodnar nie zablokował dalszej pomocy dla zastępów OSP, to skala ich akcji ratowniczych mogłaby być większa. To kto tu kogo okradł?

Czytaj więcej

Wieczorne oświadczenie Bodnara ws. Funduszu Sprawiedliwości

Ale zakupów dla kół gospodyń wiejskich albo wspomagania podlegających pod Ministerstwo Zdrowia szpitali to pan już nie obroni…

Obronię. Fundusz sfinansował np. zakup nowoczesnego tomografu komputerowego dla wojewódzkiego szpitala w Kielcach. Było to bezpośrednio skutkiem dramatu ofiary wypadku drogowego na trasie S7. Podczas badania tej osoby stary tomograf zepsuł się, nie pierwszy zresztą raz, a szybkość diagnozy miała tu kluczowe znaczenie dla ratowania życia. Gdy lekarze przewozili pacjenta do szpitala ze sprawnym tomografem, ranny doznał krwotoku wewnętrznego i zmarł. Gdyby tomograf w Kielcach działał, to ten człowiek by żył.

Zadaniem Funduszu jest także przeciwdziałanie przestępczości. Koła gospodyń wiejskich były zobowiązane do prowadzenia akcji informacyjnych na temat praw ofiar i możliwości pomocy, także o prawach kobiet. Dostawały ulotki, organizowały prelekcje na ten temat. A każdy, kto zna realia Polski powiatowej, wie, że koła mają wielki wpływ na lokalne środowiska. I to właśnie koła gospodyń wiejskich są najlepszym partnerem do tego typu akcji uświadamiających.

Suwerenna Polska z FS wspierała powiaty przed wyborami, co miało się wam zwrócić we wdzięczności wyborców.

Jeśli Donald Tusk stoi przy inwestycji, którą otwiera i wbija łopatę, to źle, że się chwali, że robi coś dobrego? To są prawa polityki. Jeżeli zrobił coś dobrego, dlaczego ma nie powiedzieć: tak, miałem w tym swój udział? Jeżeli chodzi o partie polityczne, to najwięcej środków dostały gminy związane z PSL. I nie jest to zarzut.

Kupienia Pegasusa z Funduszu Sprawiedliwości za 25 milionów złotych też pan będzie bronił?

Fundusz Sprawiedliwości ma na celu zapobieganie przestępstwom. Z punktu widzenia państwa komunikatory były używane nie tylko przez uczciwych ludzi, lecz także przez najgroźniejsze grupy przestępcze i szpiegów. Jeżeli dzięki Pegasusowi wykryto zorganizowaną grupę przestępczą albo dywersanta lub szpiega, to jak pan sądzi – czy w ten sposób zapobiegano popełnianiu kolejnych groźnych przestępstw przez tych ludzi? To pytanie retoryczne, bo oczywiste jest, że przekazanie środków na takie oprogramowanie wpisuje się w cele Funduszu. Nie ma tu znaczenia, że w trakcie stosowania Pegasusa wykryto korupcję Sławomira Nowaka, serdecznego przyjaciela i współpracownika Donalda Tuska. Chodziło o ponad 5 mln zł łapówki, co wiązało się z ustawianiem wartych setki milionów kontraktów infrastrukturalnych na Ukrainie.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Adam Bodnar ujawnia nadużycia ws. Pegasusa. To po co jeszcze komisja śledcza?

A Krzysztof Brejza też był przestępcą za rządów PiS, jako szef kampanii wyborczej PO?

O tym, kto jest podsłuchiwany, decyduje sąd, na wniosek służb zatwierdzony przez prokuratora.

To pan stał na czele prokuratury.

Skoro niezawisły sąd zdecydował, to znaczy, że były ku temu podstawy. Nie zajmowałem się sprawą Brejzy. Z relacji wiem, że były zeznania, które go obciążały, wskazywały m.in. na możliwą malwersację środków publicznych.

Przeciwnik PiS Roman Giertych też był słusznie inwigilowany, prokurator Ewa Wrzosek, były prezydent Sopotu, Jacek Karnowski...

Nawet rok po przejęciu przez Bodnara prokuratury Giertych nadal ma status podejrzanego. Niedawno rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie potwierdził, że jest on podejrzany w prowadzonym przez nich śledztwie. Czy pan redaktor zna materiał dotyczący pani Wrzosek? Materiał dowodowy wskazuje, że wyłudzała dokumenty i przekazywała je człowiekowi Rafała Trzaskowskiego. Zresztą sam Trzaskowski zeznał, że otrzymał te informacje od Wrzosek i się z nimi zapoznał, choć nie miał prawa ich poznać. Wiele krajów europejskich, podobnie USA, ma Pegasusa i nikt nie zarzuca władzom tych państw, że kupując to oprogramowanie, popełniły przestępstwo.

A nie jest tak, że Jarosław Kaczyński z racji tego, że nie podzielił się z Suwerenną Polską środkami z subwencji, wam przydzielił Fundusz Sprawiedliwości, a gowinowcom NCBiR?

Nie.

Czy stanie pan przed komisją śledczą 14 października?

Ujawnię decyzję w dniu przesłuchania.

Czytaj więcej

Ziobro przed komisją ds. Pegasusa. Ustalono termin przesłuchania

Czy słusznie Marcin Romanowski nie stawił się w prokuraturze?

Prokuratura wskazała termin niemal z dnia na dzień, a Romanowski przebywał w tym czasie za granicą na zaplanowanym wcześniej naukowym wyjeździe. Więc z obiektywnych przyczyn nie mógł się stawić. Zarzuty stawiane Romanowskiemu są wyssane z brudnego palca Mraza. Giertych publicznie wygadał się na konwencji Platformy w Kielcach, że „pracuje nad zeznaniami Mraza”. Otóż zeznania można spisywać, odbierać od świadka, ale jeśli się nad nimi „pracuje”, w dodatku w grupie kilkunastu adwokatów, to ta sprawa śmierdzi na odległość. Na temat tego, że ta „praca” Giertycha nie poszła na marne, mogę panu sypać przykładami jak z rękawa. Giertych wrzucił filmik, gdzie Mraz opowiada, że nie mam nowotworu. Tak stwierdził na podstawie kilku sekund mojej rozmowy telefonicznej, jaką rzekomo usłyszał pomiędzy mną a Romanowskim. Mógłbym lekceważąco drwić, że Giertych z Mrazem stali się ekspertami od onkologii, ale oni sami się dyskredytują. Kiedy Giertych był na etapie kwestionowania mojej choroby, popracował nad swoim świadkiem koronnym, aby ten dostarczał mu „wiarygodnych” ustaleń, które potwierdzałyby jego hejterską narrację. Kolejny przykład – Mraz na innym filmiku opowiada, że szpital w Otwocku otrzymał z Funduszu kilkumilionowe wsparcie na sprzęt jako „zapłatę” za to, że szpital ten wykonał operację kolana Jarosława Kaczyńskiego. Łatwo sprawdzić, że dotacja została przyznana rok przed operacją, kiedy Kaczyński jeszcze w ogóle nie wiedział, że będzie musiał mieć taki zabieg. Ten sam Mraz opowiadał, że konkurs na przeciwdziałanie przestępstwom na tle wolności i przekonań religijnych nie miał uzasadnienia. Rzekomo chodziło o przekazanie środków na stowarzyszenie, którym miał kierować Dariusz Matecki, dzisiejszy poseł Suwerennej Polski. W rzeczywistości, jak wynika z obiektywnych danych prokuratury i policji, wbrew twierdzeniom Mraza, wzrost przestępczości w żadnej kategorii przestępstw opisanych w Kodeksie karnym nie był tak duży i dynamiczny jak właśnie w tej kategorii. A stowarzyszenie kojarzone z Mateckim, którego zadaniem było informować o takich przestępczych działaniach wobec osób wierzących i podejmować interwencje, osiągnęło w internecie gigantyczne zasięgi, porównywalne z Wielką Orkiestrą Owsiaka. Mraz zarzucił mi też organizację „tajnego” spotkania w moim domu w Jeruzalu. A prawda jest taka, że to spotkanie nie było ani tajne, ani jedyne, bo pracowałem od rana do wieczora, często w weekendy i nie raz zapraszałem współpracowników do Jeruzala, aby omawiać różne problemy. Jeden raz minister Romanowski zaprosił też Mraza, jako osobę w jego ocenie kompetentną. Bowiem tematem spotkania było m.in. przedyskutowanie, czy Fundusz w ramach promowania swoich działań i osiągania celów ustawowych może angażować środki własne w reklamę w mediach społecznościowych, czy tylko w mediach tradycyjnych. Rozmawialiśmy też, czy można zainicjować konkurs wyłaniający podmioty, które będą się mogły tym profesjonalnie zajmować. A przy okazji odpierać mnożące się nieprawdziwe zarzuty wobec Funduszu. Mraz, którego nie znałem, miał podzielić się wiedzą na ten temat. To on powiedział, że taki konkurs jest prawnie dopuszczalny, i wskazał, jakie wymogi muszą spełnić podmioty, aby zgodnie z prawem mogły wystąpić w takim konkursie. Żadne ostateczne decyzje jednak na tym spotkaniu nie zapadły, wbrew temu co potem Mraz konfabulował.

Czytaj więcej

Marcin Romanowski nie stawi się w prokuraturze. "Szereg przeszkód formalnych"

A jeśli chodzi o walkę z przemocą domową, to akurat Marcin Romanowski zrobił w tej sprawie więcej niż wszystkie feministki razem wzięte, wprowadzając wzorowany na austriackich rozwiązaniach policyjny nakaz natychmiastowej izolacji sprawcy.

Wrócę na chwilę do Barskiego. Czy pan uważa, że pański świadek ze ślubu w dalszym ciągu powinien być prokuratorem krajowym?

Pan prokurator Barski trafił do prokuratury i osiągał w niej duże sukcesy, zanim go poznałem. Doprowadzał do prawomocnego skazania zabójców czy grup przestępczych. Został przeze mnie powołany do pełnienia funkcji jako doświadczony prokurator. A to, że my się znamy, to trudno, żebym powoływał na prokuratora krajowego kogoś, komu nie ufam.

Pytanie, czy to jest zaufanie, czy to nepotyzm i sterowanie ręczne?

To może na funkcję prokuratora krajowego miałem powołać panią Wrzosek, którą nisko oceniam od strony fachowej jako prokuratora, a jeszcze niższe mam mniemanie o jej kwalifikacjach moralnych?

Pan nie uznaje obecnej prokuratury?

Jeżeli chodzi o pana Korneluka, którego Bodnar nazywa prokuratorem krajowym, jak i powołanych przez niego innych prokuratorów, to nie uznaję ich jako legalnie działających prokuratorów. Uważam, że ci ludzie zostali ustanowieni na drodze przestępstwa, którego dopuścili się Tusk z Bodnarem, i nie mają legalnej legitymacji do pełnienia swoich funkcji.

A pan nie obawia się, że zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej?

Nie obawiam się. Zdaję sobie sprawę ze skali nadużyć tej władzy i procesów politycznych, ale będę z tym walczył.

PiS i Suwerenna Polska wrócą do władzy?

Tak i wróci wolna Polska! Wróci Polska, o którą walczył mój dziadek, dla której poświęcił życie. Rozliczymy nadużycia i tych, którzy się ich dopuścili, zaczynając od Tuska, Bodnara i ich siepaczy.

Czytaj więcej

Sondaż: Prawo i Sprawiedliwość prawie dogoniło Koalicję Obywatelską

Pan czuje się lepiej i wraca do polityki?

Czuję się lepiej, ale każdy dzień to jeszcze intensywna rehabilitacja. Nie mogłem prawie mówić. Lewa strona głosowa była porażona i nie funkcjonowała. Wciąż mam problemy z przełykaniem. Z tego powodu po operacji schudłem prawie 16 kilogramów, to więcej niż w wyniku samej choroby nowotworowej, kiedy straciłem 9 kilo. Dlatego od kilku miesięcy jem 10 razy dziennie specjalnie przygotowywane niewielkie posiłki i 8 kilo już na wadze przybrałem. Niestety, w wyniku drastycznej, ale koniecznej operacji nigdy już nie będę w 100 proc. sprawny. W listopadzie mam umówiony kolejny zabieg rozszerzania przełyku. Z zamówionej przez komisję śledczą tak zwanej opinii biegłego, jeśli wierzyć Onetowi, ma wynikać, że tuż po chemioterapii i radioterapii byłem wyleczony z raka i mogłem wrócić do pracy, a także zeznawać przed komisją. Czyli lekarze zrobili mi ciężką operację i okaleczyli na całe życie dla kaprysu. To kompletna bzdura. Biegła, która sporządziła opinię, nie miała moich aktualnych badań, bo ani ona, ani prokuratura się do mnie o to nie zwrócili, czym z góry narazili się na zarzut nierzetelności. Rzeczywiście konsultowałem się w pięciu ośrodkach medycznych, tak jak pisze prokuratura, ze specjalistami onkologii i torakochirurgii, ale w kwestii, czy mogę uniknąć tej bardzo ciężkiej operacji. Z ogólnodostępnych danych wynikało bowiem, że okołooperacyjna śmiertelność wynosi ok. 10 procent, a powikłania mogą negatywnie rzutować na resztę życia. Dlatego chciałem za wszelką cenę tej operacji uniknąć. I wszędzie mi powiedziano, że w moim stanie operacji muszę się bezwzględnie poddać. Ale pani biegła znaleziona przez Bodnara uważa najwyraźniej, że operacja była tylko moją fanaberią. Dzisiaj wciąż podlegam intensywnej rehabilitacji i leczeniu powikłań pooperacyjnych. Ale wierzę, że mój stan się poprawi i wrócę do w miarę normalnego życia, w tym politycznego.

Ksiądz Olszewski ma zarzuty m.in. przyjęcia sumy 66 mln złotych z Funduszu Sprawiedliwości na rzecz prowadzonej przez niego Fundacji Profeto. Pan nie ma sobie nic do zarzucenia?

Nie mam. Ksiądz wygrał konkurs, jego propozycja okazała się dla komisji konkursowej najatrakcyjniejsza. Dlaczego Bodnar mimo wielu apelów do tej pory nie ujawnił wszystkich złożonych ofert konkursowych? Gdyby pan redaktor albo czytelnicy „Rzeczpospolitej” mogli zobaczyć w internecie oferty konkursowe składane przez poszczególne podmioty, to sami mogliby się przekonać, która oferta była najlepsza. Z jakichś powodów Bodnar tego nie chce ujawnić, można się tylko domyślać dlaczego. A czy pan wie, że teraz Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło kolejny konkurs na podobne ośrodki dla ofiar przestępstw? I co jest w tym najciekawsze, na pytania skierowane do ministerstwa służby podległe Bodnarowi odpowiedziały, że stowarzyszenia czy fundacje uczestniczące w konkursie nie muszą mieć w statucie wprost wpisanego celu, jakim jest pomoc ofiarom przestępstw. Mało tego, nie muszą też wykazywać się dużym doświadczeniem na rzecz pomocy ofiarom przestępstw, bo zdaniem ministerstwa ograniczałoby to krąg potencjalnych uczestników konkursu. I tu każdy, kto zna zarzuty prokuratorskie wobec księdza i urzędniczek ministerstwa, powie: bingo! Bo w zarzucie, który został im postawiony, brak takich zapisów uznano za przestępstwo. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że urzędnicy podlegli Bodnarowi, a może i sam Bodnar, też powinni w takim razie trafić do aresztu. To pokazuje absurd, jakim są zarzuty stawiane księdzu na podstawie przesłanek, które są teraz jako dopuszczalne i legalne w kolejnym konkursie.

Czytaj więcej

Adwokat księdza Olszewskiego: prokuratura chce postawić nowe zarzuty

A nie jest tak, że pan broni księdza, który miał być trochę takim pańskim o. Rydzykiem, tworzącym nowe imperium medialne?

To nie kwestia obrony, tylko pokazania faktów.

Jest pan w stanie ręczyć za księdza Olszewskiego, że on nie wyłudzał pieniędzy z FS?

Widziałem obiekt wybudowany przez księdza, który Fundusz finansował. To wielki nowoczesny budynek, który gdyby nie działania Bodnara, już dziś przyjmowałby ofiary przemocy. Na podobnych zasadach finansowaliśmy nową klinikę Budzik dla dorosłych fundacji kierowanej przez panią Ewę Błaszczyk. Zasady jednego i drugiego przedsięwzięcia były identyczne. Cena budowy metra kwadratowego kliniki była nawet wyższa niż centrum pomocy fundacji księdza. To oznacza, że nie było żadnego marnotrawstwa środków. Budynek wybudowany przez księdza stoi i wart jest więcej niż te pieniądze, który uzyskał z FS. Gdzie on coś ukradł? To podłe kłamstwo. Gdyby tam była dziura w ziemi, a pieniądze przelane na jego konto by się rozpłynęły jak dziesiątki milionów zebrane od ludzi przez Palikota, to moglibyśmy mówić o aferze. Ale ksiądz budynek wybudował, a jego wartość jest wyższa niż kwota, jaką na inwestycję otrzymał z Funduszu. A Palikot pieniędzy inwestorów nie ma. W odróżnieniu od tych przyznanych fundacji Profeto rozpłynęły się niczym kamfora. Ksiądz i urzędniczki, które nie przywłaszczyły nawet złotówki, siedzą od pół roku w areszcie, a Palikot podejrzany o oszustwa na wielką skalę, jak wpłaci kaucję to może od razu wyjść na wolność. To pokazuje, jak polityczna jest sprawa księdza.

Czy jest pan „wyrachowanym cynikiem grającym wyłącznie na siebie”, jak mówił o panu Michał Dworczyk z PiS?

Miałem dużą pokusę, by na tę zaczepkę odpowiedzieć. Postanowiłem jednak nie odpowiadać i o to samo poprosiłem kolegów w Suwerennej. Eskalacja napięcia wewnątrz Zjednoczonej Prawicy służyłaby bowiem Donaldowi Tuskowi. A jeśli chodzi o moje motywacje, do polityki trafiłem, inspirując się dziadkiem. Był żołnierzem kampanii wrześniowej i oficerem Armii Krajowej. Po wojnie został skazany na dożywocie przez stalinowskiego sędziego Schnepfa, wujka bliskiego współpracownika Tuska – ambasadora Ryszarda Schnepfa. Dziadek był dla mnie wzorem, jak należy pojmować patriotyzm.

Pozostało 98% artykułu
Polityka
Współpracownicy Donalda Trumpa u Rafała Trzaskowskiego. O czym rozmawiali?
Polityka
Jacek Nizinkiewicz: Hołownia na prezydenta niezależny od kasy PSL i z błogosławieństwem Tuska
Polityka
Podcast "Rzecz w tym": Czy polska gospodarka zmierza w stronę kryzysu?
Polityka
Czy w deklaracji Hołowni jest drugie dno? Tak sądzi część działaczy jego partii
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Polityka
Wątpliwy dyplom MBA prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje