Na całym Zachodzie są ugrupowania, którym na sercu leży przede wszystkim los natury. Obnoszą się ze swoją wrażliwością wobec ssaków, ptaków, owadów, drzew. Partie zielone i ekologicznie mają też zazwyczaj postępowe podejście do aborcji, w tej sprawie na pierwszym miejscu nie stawiają wrażliwości wobec organizmu, który się rozwija w brzuchu matki, biorąc na sztandar hasła „prawa kobiet”.
To nie wydaje się logiczne, ale rzadko komu przeszkadza. Jest jednak mała partia, która łączy miłość do przyrody ze sprzeciwem wobec aborcji. I miała w ostatnich dwóch kadencjach przedstawiciela w Parlamencie Europejskim. Teraz się stara, żeby po eurowyborach, które odbędą się 9 czerwca, mieć go nadal. To niemieckie ugrupowanie o nazwie Partia Ekologiczno-Demokratyczna (ÖDP).
W Niemczech nie ma progu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Na razie
Niemcy są najludniejsze i mają najwięcej mandatów w Parlamencie Europejskim — 96. Należą też do grupy 13 państw Unii, w których w eurowyborach nie obowiązuje żaden próg, który partia musiałaby przekroczyć, by zdobyć miejsce dla europosła. Przynajmniej nie obowiązuje na razie — bo szykuje się zmiana, o której będzie jeszcze mowa.
Czytaj więcej
Liderka francuskiej skrajnej prawicy Marine le Pen powiedziała w środę, że jej partia musi "zerwać" z niemiecką Alternatywą dla Niemiec (AfD), sugerując, że niemiecka skrajna prawica stała się zbyt toksycznym sojusznikiem przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
A w wyborach do Bundestagu czy landtagów, parlamentów krajów związkowych, jest — 5-procentowy. To powoduje, że od lat trafiają tam właściwie wciąż te same partie — na poziomie federalnym chadeckie CDU i CSU, socjaldemokratyczna SPD, Zieloni, liberalna FDP i postkomunistyczna Lewica.