Prof. Strzembosz, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego i przewodniczący Trybunału Stanu, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa, podczas rozmowy zapytany został między innymi, jakie są najważniejsze wyzwania stojące przed rządem Donalda Tuska. Były pierwszy prezes SN wskazał na praworządność. - Jeśli chodzi o praworządność, która należy na pewno do czołowych z tych problemów, które trzeba rozwiązać, to jest to podstawowe i szalenie trudne zadanie. Trzeba sobie powiedzieć, że to, co zrobił pan minister Ziobro ze swoimi kolegami, ze swoim szefem na Nowogrodzkiej, z szefami i senatorami, to jest zbrodnia. To była zbrodnia w kategoriach moralnych, bo nie chcę wypowiadać się co do kwalifikacji prawo-karnej - ocenił były pierwszy prezes SN. - Dlaczego? Można było zakwestionować, podważyć, zniszczyć poszczególne placówki, ludzi, zespoły decyzyjne. Ale zniszczyć cały wymiar sprawiedliwości? Zakwestionować połowę sędziów z punktu widzenia, czy są w ogóle sędziami? To można było tylko zrobić w wydaniu niedawnego ministra - dodał.
Czytaj więcej
W wymiarze sprawiedliwości najważniejsze są zmiany w dwóch organach: w TK i w KRS. Zostały one obsadzone częściowo ludźmi nie mającymi kwalifikacji prawnych i moralnych - twierdzi były prezes SN prof. Adam Strzembosz w rozmowie z OKO.press.
Prof. Adam Strzembosz: Nie widać, żeby PiS wiedział, jak jest ważny trójpodział władzy i niezawisłe sądownictwo
Krajowa Rada Sądownictwa, tak, jak wszystkie zmiany na podstawie ustaw z 20 grudnia 1989 roku, była wynikiem doświadczeń systemu komunistycznego. Sędziowie, którzy przeżyli stalinizm, to bardzo niewielu jako sędziów widziałem. Prawie wcale. Ale większość przeżyła PRL w jego formie po ’56 roku. Wiedzieli, co jest największym zagrożeniem niezawisłości sędziowskiej. Sposób powoływania na to stanowisko, awansowania, wynagradzania, przenoszenia itd. Stąd, w oparciu o najnowocześniejszy wówczas system sądownictwa portugalskiego i na podstawie własnych doświadczeń, opracowano reformę. Co się okazało? Ta reforma została bez trudu zaakceptowana przez drugą stronę przy okrągłym stole, bo na czym innym im zależało – przede wszystkim na prawie karnym. I jak w 1989 roku nowa ekipa przejęła władze, w ciągu kilku miesięcy doszło do wydania ustaw, które zmieniły właściwie wszystko - powiedział prof. Strzembosz. - A ponieważ prezydent był gotowy podpisać ustawę, to jest ogromna różnica wobec chwili obecnej. Wobec tego, że wszyscy widzieli, jak jest ważny trójpodział władzy i niezawisłe sądownictwo – czego po stronie PiS-u nie mogę stwierdzić w żaden sposób – to w efekcie doszło do prawdziwie rewolucyjnej zmiany bez naruszenia wówczas obowiązujących przepisów. Bo cały tok postępowania był zgodny z wówczas obowiązującym prawem - zaznaczył. - Były więc inne warunki na samym początku – była wola zmian. Opozycja w stosunku zmian ustroju sądu były minimalna, to byli poszczególni posłowie. I prezydent właściwie godził się już na wszystko. Te zmiany pozytywne – tu i ówdzie nadwątlone w toku następnych parudziesięciu lat – zostały w elementarny sposób zakwestionowane - zauważył były przewodniczący TS.
Jak powiedział prof. Strzembosz, „przede wszystkim doszło do sfałszowania składu KRS”. - Wszyscy o tym wiedzieli dobrze. Także pan Jarosław Kaczyński, który był przy okrągłym podstoliku współtwórcą koncepcji KRS. On i jeszcze inne osoby, które zdawały sobie sprawę, że w izbie poselskiej przyznano prawo powoływania do KRS czterech posłów. I wszystko - powiedział były pierwszy prezes SN. - Jak komuś czegoś wyraźnie ustawodawca nie przyznaje, to on tego w sposób dorozumiany nie ma. A praktyką i rozumieniem Konstytucji, od początku było to, że sędziów – tych 15, a więc większość w tej KRS – wybierają sędziowie. I złamanie tej zasady, spowodowanie tego, że partia powołała tych 15 sędziów, doprowadziło do niesłychanej tragedii. Upieranie się, że to jest świetne i że wszelkie zakwestionowanie nieprawidłowości tego powołania, to jest coś niesłychanego i wymaga postępowania dyscyplinarnego. Aż do usunięcia z wymiaru sprawiedliwości - dodał. - To spowodowało, że tworzono coraz większe rzesze ludzi, których nazywano sędziami, ale nie byli prawidłowo powołani. Pan prezydent mówi, że jego błogosławieństwo wystarczy za wszystkie elementy składowe powołania sędziego. No to niech powoła do TK paru kolegów ze swojej katedry czy wydziału prawa UJ, którzy mają najwyższe kwalifikacje, żeby być sędziami TK. Jednak jeżeli on im wręczy akty nominacyjne, oni na pewno nie znajdą się w tym Trybunale. Przynajmniej w normalnym, prawdziwie funkcjonującym organie w państwie - zaznaczył prof. Strzembosz.