Niemcy odwracają się od Polski

Nie tylko przywrócenie kontroli granicznych na ostatniej prostej kampanii wyborczej nad Wisłą, ale zgoda na francuską ideę Europy wielu prędkości świadczy o fundamentalnej zmianie podejścia Berlina do Warszawy.

Publikacja: 27.09.2023 15:19

Niemcy odwracają się od Polski

Foto: AFP

Niemcy od długiego czasu nie odpowiadały na właściwie permanentne ataki polskich władz. Udawały, że kiedy są opluwane, to spada tylko na nie deszcz. Jednak w ostatnim czasie doszło do zasadniczej zmiany tej postawy. Minister spraw wewnętrznych zapowiedziała Nancy Faeser zapowiedziała, że na dniach zostaną przywrócone punktowe kontrole na wybranych przejściach z Polską i Czechami. Powodem jest skokowy (o 77 proc.) wzrost podań o azyl w tym roku (łącznie 204 tys.) wobec analogicznego okresu 2022 r. A także gwałtowny wzrost w sondażach skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD), co jest szczególnie niebezpieczne dla ugrupowań koalicji rządzącej przez wyborami w Bawarii i Hesji 8 października. Jednak w poprzednim układzie decyzja niemieckich władz zostałaby poprzedzona konsultacjami z Warszawą. I zapewne odłożona do czasu po wyborach. 

O wiele większa jest jednak zmiana spojrzenia Berlina na Unię. W przeszłości Niemcy konsekwentnie blokowali francuską receptę na przywrócenie sprawności działania Wspólnoty: Europę wielu prędkości.

Czytaj więcej

Oficjalnie: Niemcy ogłaszają wzmocnione kontrole na granicy z Polską

Wskazany jest pośpiech

- Łączy nas z Niemcami poparcie dla Unii wielkiej skali - zwykł powtarzać były minister ds. europejskich Konrad Szymański. Ale i to już przeszłość. 4 października z inicjatywy przewodzącym obecnie UE Hiszpanii na szczycie Europejskiej Wspólnoty Politycznej (przywódcy państw UE oraz krajów, które aspirują do przystąpienia do Wspólnoty) w Granadzie ma być dyskutowany raport w sprawie reformy reformy Unii przed przyjęciem do niej nawet 10 nowych krajów kandydackim, w tym Ukrainę. Dokument został co prawda przygotowany przez 12 niezależnych ekspertów, ale z inicjatywy i pod patronatem minister ds. europejskich Francji i Niemiec Laurence Boone i Anny Luehrmann. Hiszpanie mają nadzieję, że dyskusja w Granadzie rozpocznie serię rozmów o przyszłej reformie UE i pozwoli na sformułowanie pierwszych wniosków już w przyszłym roku. To błyskawiczne tempo biorąc pod uwagę, że Bruksela szykuje się na przyjęcie nowych krajów członkowskich w 2030 roku. 

Czytaj więcej

Olaf Scholz za ostrzejszymi kontrolami na granicy z Polską

Zdaniem Niemców i Francuzów pośpiech jest jednak wskazany ze względu na sytuację geopolityczną, w jakiej znalazła się zjednoczona Europa. Chodzi z jednej strony o wojnę, jaka toczy się od blisko dwóch lat na Ukrainie, a z drugiej strony możliwy powrót do Białego Domu Donalda Trumpa, co może prowadzić do wycofania się Ameryki ze wsparcia dla Ukraińców. Osobnym problem jest wzrost radykalnego populizmu w samej Unii i groźba paraliżu Wspólnoty. 

Czytaj więcej

Niemcy uszczelnią granicę po polskich wyborach

Scenariusz "czterech kręgów"

W perspektywy Warszawy najbardziej niepokojąca jest zawarty w raporcie scenariusz „czterech kręgów”, o jakie opierałaby się integracja. To inny sposób na prezentację od dawna drogiej Francuzom idei „Europy wielu prędkości”, którą prezydent Macron prezentował choćby w przemówieniu na Sorbonie w 2017 roku ale który wówczas był odrzucony przez kanclerz Merkel. Teraz Niemcy najwyraźniej zapatrują się na niego przychylnym okiem. Pierwsze krąg składałby się przy tym z krajów, które zawiązują między sobą osobny traktat. Kraje, które nie chciałyby np. wprowadzać wspólnego systemu podatkowego czy norm socjalnych jak Polska nie miałyby możliwości wetowania takiego porozumienia. Póki co znaleźlibyśmy się w kręgu drugim (Unia Europejska) podczas gdy trzeci obejmowałby kraje stowarzyszone (np. Szwajcaria, w przyszłości być może Wielka Brytania), które należałyby do jednolitego rynku. Wreszcie krąg czwarty, Europejska Wspólnota Polityczna, byłby schronieniem dla państw planujących akcesję do Unii.

Tyle, że pozostanie Polski w kręgu drugim, Unii, wcale nie byłoby pewne. A to dlatego, że autorzy reformy chcą umieścić w centrum integracji poszanowanie dla rządów prawa. Aby tak się stało uzależnienie wypłat od respektowania takich wartości jak demokracja, wolność mediów czy rządy prawa obejmowałaby cały budżet Unii, ale wzmocniona zostałaby także procedura z art. 7 Traktatu o Unii. Dziś pozwala ona na zawieszenie prawa głosu danego państwa w Radzie UE  jednomyślną (poza samym zainteresowanym) decyzją „27”. Wystarczy więc, aby Polska i Węgry wzajemnie się wspierały, a nic im nie grozie. Po reformie wystarczy jednak poparcie 4/5 państw Unii aby ukarać łamiących praworządność. Czy w takim układzie pozbawiona funduszy unijnych i prawa głosu w Radzie UE nadal byłaby zainteresowana członkostwem we Wspólnie? Atrakcyjniejszą dla niej ofertą byłby krąg trzeci, sam udział w jednolitym rynku. 

Czytaj więcej

Niemcy. Czas na imigracyjną Realpolitik

Polskie problemy

Polsce, przynajmniej dopóki u władzy jest PiS, nie byłoby też po drodze z ideą upowszechnienia zasady głosowania kwalifikowaną większością w Radzie. Stracilibyśmy weto w najbardziej wrażliwych dla suwerenności narodowej obszarach jak sprawy zagraniczne, obrona czy kwestie podatkowe. Co prawda autorzy raportu proponują obniżenie z 65 do 60 proc. ludności pierwszej definicji kwalifikowanej większości oraz podniesienie z 55 do 65 proc. wszystkich krajów UE drugiej definicji kwalifikowanej większości. Ma to zwiększyć relatywne znaczenie krajów małych i średnich oraz oddalić ryzyko ich przegłosowania przez państw największe. Jednak zdolność koalicyjna skłóconej dziś ze zdecydowaną większością stolic unijnych Warszawą jest bliska zeru. To stwarza ryzyko, że w razie przeprowadzenia reformy bylibyśmy systematycznie przegłosowywani. 

Równie trudna do przełknięcia przez polskie władze jest propozycja reformy Komisji Europejska tak, aby nie wszystkie kraje miały w trakcie danej kadencji w tym gremium swojego przedstawiciela. Polska widzi „swojego” komisarza jako lobbistę interesów narodowych a nie członka spójnej ekipy, której zadaniem jest forsowanie interesu europejskiego. 

Niemcy od długiego czasu nie odpowiadały na właściwie permanentne ataki polskich władz. Udawały, że kiedy są opluwane, to spada tylko na nie deszcz. Jednak w ostatnim czasie doszło do zasadniczej zmiany tej postawy. Minister spraw wewnętrznych zapowiedziała Nancy Faeser zapowiedziała, że na dniach zostaną przywrócone punktowe kontrole na wybranych przejściach z Polską i Czechami. Powodem jest skokowy (o 77 proc.) wzrost podań o azyl w tym roku (łącznie 204 tys.) wobec analogicznego okresu 2022 r. A także gwałtowny wzrost w sondażach skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD), co jest szczególnie niebezpieczne dla ugrupowań koalicji rządzącej przez wyborami w Bawarii i Hesji 8 października. Jednak w poprzednim układzie decyzja niemieckich władz zostałaby poprzedzona konsultacjami z Warszawą. I zapewne odłożona do czasu po wyborach. 

Pozostało 87% artykułu
Polityka
Wybory prezydenckie w USA: Donald Trump i Kamala Harris na remis
Polityka
Koalicja skrajnych partii na wschodzie Niemiec? AfD mówi o zdradzie ideałów
Polityka
Von der Leyen i wąski krąg władzy
Polityka
Donald Trump zmienia plany. Nie dojdzie do spotkania z Andrzejem Dudą
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Polityka
Wybory prezydenckie w USA. Grupa republikanów: Trump nie nadaje się na prezydenta