Podczas posiedzenia rządu poruszono najpilniejsze kwestie związane z inflacją i wzrostem cen. „Aleksander Łukaszenko ostro skrytykował osoby odpowiedzialne za niewystarczającą kontrolę i aktywność w tym obszarze, w celu zapewnienia uczciwych cen we wszystkich segmentach rynku dla szerokiej gamy produktów” - pisze państwowa agencja BiełTA, podkreślając, że „sytuacja ostatecznie wymagała interwencji głowy państwa”.
Po posiedzeniu dyktator ogłosił swoją decyzję w tej sprawie. : - Od 6 października zabroniona jest podwyżka cen. (...) Dlatego od dzisiaj jest zakaz podnoszenia cen. Nie daj Boże, żeby ktoś postanowił podnieść ceny lub zrobić coś z mocą wsteczną, jakąś indeksację, przeliczenia - powiedział.
Czytaj więcej
Rada Polityki Pieniężnej zostawiła główną stopę procentową NBP na poziomie 6,75 proc. Czy to kończy cykl podwyżek? - RPP nie podjęła decyzji o zakończeniu cyklu podwyżek, ale o jego zatrzymaniu na jakiś czas - powiedział na konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński. Odniósł się też do tezy, że stopy procentowe w Polsce powinny być już tak wysokie, jak inflacja.
Łukaszenko zaznaczył, że od jego decyzji mogą istnieć wyjątki i wskazał krąg odpowiedzialnych, którzy są upoważnieni do podejmowania decyzji w sprawie podnoszenia cen. - Takie decyzje może podjąć minister (ds. regulacji antymonopolowej i handlu - red.), przewodniczący regionalnych komitetów wykonawczych i przewodniczący komitetu wykonawczego miasta Mińska. Bez ich zgody żadna cena nie może wzrosnąć ponad to, jaka jest dzisiaj - nakazał.
Zdaniem dyktatora obecne ceny na Białorusi (w sierpniu oficjalna inflacja w tym kraju wyniosła 18,1 proc.) są „oburzające” i „uderzyły w sufit”. Zagroził też tym, którym podejmą decyzję o zamknięciu interesu, w związku z jego nieopłacalnością. - Nie daj Boże, że jakiś sklep będzie zamknięty, jakieś biuro, jadłodajnia i inne. Nie daj Boże, że wyjdą z rynku. Za to odpowiedzą - zapowiedział.