– Miałem styczność z polityką i widząc, jak dużo jest tam oszustw i dwulicowości, zdecydowałem, że nie chcę mieć już nic wspólnego z tym bagnem – mówi Piotr Walentynowicz. Jest wnukiem legendy „Solidarności” Anny Walentynowicz i byłym gdańskim radnym z list PiS. Mimo negatywnych doświadczeń z polityką postanowił, że do niej wróci, jako kandydat na posła z list Antypartii.
Ta ostatnia jest jednym z najmłodszych polskich ugrupowań. Przez warszawski Sąd Okręgowy została zarejestrowana w styczniu 2021 roku. Mimo to należy do najaktywniejszych partii spoza głównego nurtu. Odbywa regularne spotkania i konwencje regionalne oraz zaczyna tworzyć wstępne listy do Sejmu.
Antypartia chce zwiększyć rolę referendów, zmienić ordynację na większościową i znacznie ograniczyć przywileje posłów
Jej przewodniczącym jest Marek Ciesielczyk, doktor politologii Uniwersytetu w Monachium. Podkreśla, że głównym celem partii jest realizacja art. 4 Konstytucji. – Mówi on, że władza zwierzchnia w RP należy do narodu, który sprawuje ją przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Tymczasem naród jest pozbawiony możliwości bezpośredniego sprawowania władzy, bo np. referendum ma charakter fikcyjny – wyjaśnia.
Dlatego Antypartia chce zwiększyć rolę referendów, zmienić ordynację na większościową i znacznie ograniczyć przywileje posłów. Ich wynagrodzenie miałoby zostać uzależnione od średniej krajowej, a obywatele zyskaliby możliwości odwoływania ich w drodze referendum. Poza tym kandydaci na posłów, ale też sędziów i prokuratorów, mieliby być poddawani badaniu wariografem na prawdomówność. – Skoro takie badanie dopuszcza kodeks postępowania karnego, dlaczego nie zastosować go do ludzi, wobec których mamy tyle zastrzeżeń od 30 lat? – pyta Ciesielczyk.