Już kilkadziesiąt godzin przed głosowaniem nad przyjęciem do dalszych prac lub odrzuceniem ustaw aborcyjnych władze Nowoczesnej wiedziały, że troje posłów jest przeciwnych projektowi komitetu "Ratujmy kobiety", liberalizującemu przepisy - informuje RMF FM.
Władze Nowoczesnej namówiły ich, by w ogóle nie brali udziału w głosowaniu, bo wypadnie to lepiej niż głosowanie przeciwko, ale nie przypuszczały, że z takiej opcji skorzysta aż ponad jedna trzecia członków klubu.
Po odrzuceniu przez posłów - w dużej mierze posłów opozycji - projektu ustawy komitetu "Ratujmy kobiety", władze Nowoczesnej nie kryły irytacji zachowaniem członków partii, którzy się do tego przyczynili.
Jak powiedziała później Kamila Gasiuk-Pihowicz, niewzięcie udziału w głosowaniu jest sytuacją niedopuszczalną, bo jest to obowiązek posłów.
Według niektórych posłów Nowoczesnej, zachowanie jej członków to pierwszy oblany egzamin Kamili Gasiuk-Pihowicz, bo to ona jako nowa szefowa klubu powinna mobilizować partyjnych kolegów. Jak jednak mówi jeden z nich dziennikarzowi RMF FM, Gasiuk-Pihowicz jest "kiepska w zarządzaniu ludźmi".