Dojdzie do inwazji Ukrainy?
Tego nie wiemy. 1 grudnia gościłem w Rydze szczyt szefów MSZ państw NATO. Byliśmy zgodni: sytuacja jest bardzo niebezpieczna i trzeba przygotować się na każdy scenariusz, także ten najgorszy. Dlatego uzgodniliśmy nałożenie surowych sankcji na Rosję w razie inwazji, a także dalsze wzmocnienie flanki wschodniej NATO. Sądzę jednak, że na razie Władimirowi Putinowi chodzi o szantażowanie Zachodu. Chce wymóc gwarancję, że Ukraina ani nie przystąpi do Sojuszu, ani nie będzie od niego otrzymywać wojskowego wsparcia.
Po szczycie Biden–Putin Biały Dom mówi, że takich gwarancji USA nie dały, Kreml – że była o nich mowa. Komu wierzyć?
Wszystkie konsultacje, które przeprowadziłem, wskazują, że przyznanie takich gwarancji, czy to przez NATO, czy prezydenta Bidena, jest właściwie niemożliwe. To podważyłoby wiarygodność tak Ameryki, jak i samego Sojuszu. Niezależnie od tego wewnętrzna dynamika w NATO wskazuje, że w nadchodzących latach poszerzenie Sojuszu nie wchodzi w grę. Ale już sam fakt, że na Zachodzie rozważa się, co zostało powiedziane na szczycie, jest dla Putina sukcesem. Może też powiedzieć własnej opinii publicznej: wysłuchano mnie.
Jeśli Putin nie wymusi realnych ustępstw na Ameryce, porzuci plan odtworzenia imperium?