Piecha był pytany o środową konferencję wiceministra sportu, Łukasza Mejzy. Dwa tygodnie po opublikowaniu informacji na temat założonej przez Łukasza Mejzę firmy, która miała oferować "leczenie nieuleczalnego", polityk obozu Zjednoczonej Prawicy, podczas konferencji prasowej zarzucił mediom "atak na Zjednoczoną Prawicę", który miał na celu obalenie rządu. Mejza twierdził, że autorzy materiału opublikowanego przez wp.pl kierowali się stalinowską zasadą "dajcie mi człowieka, a ja znajdę paragraf". Jest to, zdaniem wiceministra, "największy atak polityczny po 1989 roku".
Przed dwoma tygodniami Wirtualna Polska opisała działania założonej przez Łukasza Mejzę firmy, która za wysokie kwoty oferowała osobom nieuleczalnie chorym - dorosłym i rodzicom dzieci w takim stanie - wyjazdy na zagraniczną terapię. Swoje działania firma reklamowała sloganem "Leczymy nieuleczalne".
W wydanym później oświadczeniu Mejza zaprzeczył, by zarabiał pieniądze na takim procederze, a artykuł nazwał atakiem na swój wizerunek i zapowiedział pozwy. Politycy opozycji, ale także część posłów Zjednoczonej Prawicy domagali się dymisji wiceministra sportu. Premier Morawiecki takiej decyzji nie podjął, czekając na wyjaśniania Mejzy.
- Od pewnego czasu pan poseł (Łukasz) Mejza jest niewiarygodny i nie sądzę, żeby przekonał kogoś z klubu parlamentarnego PiS - mówił o środowej konferencji prasowej wiceministra zdrowia, Łukasza Mejzy, poseł PiS Bolesław Piecha. Poseł przyznał jednocześnie, że wystąpienia Mejzy nie oglądał.
- Mamy pewien problem wizerunkowy z panem posłem Mejzą - przyznał Piecha.