Na tę deklarację Nicolas Maduro czekał przeszło dobę. Ale w czwartek przed południem miejscowego czasu minister obrony Vladimir Padrino Lopez w końcu złożył oświadczenie: „Już od pewnego czasu przygotowywany był zamach stanu przeciwko legalnie ukonstytuowanemu rządowi przez środowiska prawicy inspirowane przez imperialistycznych agentów”. Siły zbrojne opowiedziały się po stronie dyktatora.
Dzień wcześniej na placu Jana Pawła II przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Juan Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem kraju. To najwyraźniej zaskoczyło Maduro, tym bardziej że dosłownie kilka minut po tej proklamacji poparcie dla nowego przywódcy zadeklarował Donald Trump, a za nim wszystkie najważniejsze kraje Ameryki Łacińskiej poza tradycyjnie neutralnym i od niedawna rządzonym przez lewicowego Andresa Manuela Lopeza Obradora Meksykiem. W środę po południu z „balkonu ludu” pałacu prezydenckiego Maduro zapowiedział, że zrywa stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi i daje amerykańskim dyplomatom 72 godziny na opuszczenie kraju.
Całą środę dyktator spędził na zapewnieniu sobie poparcia instytucji, która może mu zapewnić utrzymanie się u władzy przynajmniej w najbliższym czasie: armii. W środę pojawiły się co prawda wyrazy poparcia dla tego, którego oficjalnie nazywa się „synem Chaveza”, ale od pojedynczych dowódców, a nie wojska jako instytucji. Ale jednocześnie nie tylko tajna policja, ale także siły zbrojne niemal w całości zaangażowały się w tłumienie demonstracji w całym kraju, choć na razie przede wszystkim gazem łzawiącym (do czwartku zginęło 16 osób). Tylko w dwóch miejscowościach na prowincji, Caicara del Orinoco i Merida, Gwardia Narodowa odmówiła wystąpienia przeciwko narodowi. O wsparcie społeczeństwa zaapelował także generał dywizji Jesus Alberto Milano Mendoza, ale na razie w dowództwie wojska jego głos pozostaje odosobniony.
Rosyjska baza
– Oficerowie wiedzą, że ich los jest zasadniczo związany z Maduro. Wielu z nich jest objętych sankcjami USA. Zanim staną przeciw prezydentowi, będą przynajmniej chcieli utrzymać gwarancję zachowania obecnych przywilejów – mówi „Rz” Carlos Malamud, znawca Ameryki Łacińskiej w instytucie Real Elcano w Madrycie.