W piątek 24 czerwca 2016 r. premier David Cameron wyszedł z gabinetu do swoich współpracowników dopiero o siódmej na ranem, gdy ostateczne wyniki referendum w sprawie obecności Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej były już znane.?
„Cóż, nie poszło zgodnie z planem" – przytacza słowa premiera jego wieloletni rzecznik prasowy Craig Oliver w książce „Unleashing Demons: The Inside Story of Brexit" („Uwalniając Demony: Kulisy Brexitu"). Żadnych emocji, przekleństw, załamania. Tak, jakby nie chodziło o największy błąd polityczny we współczesnej historii Wielkiej Brytanii, tylko przysmażone jajko albo list z policji o niezapłaconym mandacie.
Premier pokerzysta
Winnych brexitu jest wielu, ale nikt nie ponosi większej odpowiedzialności niż Cameron: polityk pokerzysta, który chyba jak żaden brytyjski premier był gotów ryzykować imponderabilia w imię przejściowych, politycznych korzyści.
Na pomysł rozpisania referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii szef rządu wpadł podczas szczytu NATO w Chicago w maju 2012 r. Agenda spotkania była najwyraźniej dość nudna, Cameron znalazł więc czas na rozmowy przy kawie z szefem swojego gabinetu Edwardem Llewellynem i ministrem spraw zagranicznych Williamem Hague'em. Trzej dżentelmeni doszli do wniosku, że nie będzie lepszego sposobu na zmarginalizowanie eurosceptycznej frakcji w Partii Konserwatywnej oraz powstrzymanie rosnącego poparcia dla populistycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) niż wykazanie, jak pusty jest ich program, jak niewielu Brytyjczyków jest gotowych „skoczyć za nimi w nieznane", czyli ryzykować życie poza Unią.
Osiem miesięcy później, 23 stycznia 2013 r., klamka zapadła. W londyńskiej redakcji „Bloomberga" premier wygłosił przemówienie, w którym przyznał, że przystępując do Unii 40 lat wcześniej, Wielka Brytania „nie pisała się na taką Europę": coraz bardziej zintegrowaną, ponadnarodową, ingerującą w codzienne życie obywateli. Dlatego, zdaniem Camerona, konieczne jest uzgodnienie na nowo relacji między Londynem a Brukselą, a następnie poddanie tego porozumienia pod referendum podobnie jak w 1975 r., gdy Brytyjczycy w powszechnym głosowaniu zaakceptowali traktat akcesyjny. Tym razem głosowanie miało się odbyć najpóźniej 31 grudnia 2017 r.